Martina
Lekarz powiedział mi, że sobie zwichnęłam kostkę. Mam się nie przemęczać i uważać na siebie. Xabiani zaniósł mnie do samochodu i pojechaliśmy do domku. Poprosiłam Xab'a, by zaniósł mnie do pokoju, bo nadal odczuwałam straszny ból w okolicach kostki. Podziękowałam mu i wygoniłam z pomieszczenia. Wyciągnęłam telefon w celu, aby zadzwonić do Jorge, jednak...
-Mogę wejść? -spytał Pablo.
-Tttak... -powiedziałam udając, że wszystko gra. Usiadł blisko mnie na łóżku.
-Chciałbym wyjaśnić sytuację, która była rano... Tini, bo ja -urwał w tym momencie. - od dawna tego pragnąłem. -zdziwiłam się i nie kryłam tego. - Bardzo pragnę Twojego pocałunku i... -przybliżył się bardzo blisko i pochylił.
-... Zrobię to teraz, w tej chwili. -złączył nasze usta w czułym pocałunku. Nie oddałam go. W końcu ja kocham Jorge, a teraz właśnie całuję się z jego bratem! Odepchnęłam go od siebie.
-Co Ty wyprawiasz?! Przypominam Ci, że chodzę z Twoim bratem!
-I tak nie długo umrze. Zabiją go... Chuck nie da mu spokoju, i Ty się chcesz łudzić, że tu wróci?
-Co?... Co Ty wygadujesz? -nie mogłam uwierzyć w słowa wypowiedziane przez niego.
-Prawdę. On umrze. I Ty myślisz, że tak po prostu wróci? Nie... -oplótł mnie w pasie i wpoił się w moje usta. Złapałam go za szyję i próbowałam odciągnąć, lecz na marne. Kopnęłam go z całej siły w piszczel i od razu wypuścił mnie z swych objęć.
-Nie idź za mną, nie szukaj mnie, nie odzywaj się do mnie.
-Ale...
-Nie. -przerwałam mu i z trudem wyszłam z pokoju. Udałam się do kuchni. Z szuflady wyciągnęłam nóż. Usiadłam na podłodze opierając o szafki. Wybuchłam płaczem. Skoro on nie wróci, to ja znajdę go w drugim świecie. Nie przeżyję bez niego. Powoli zaczęłam przecinać sobie żyły.
-Assss.... -syknęłam. Czułam jak krew dotyka moje gołe nogi. Zamknęłam oczy robiąc coraz głębsze rany. Kiedy już czułam, że zaraz mnie tutaj nie będzie ktoś do mnie podbiegł i złapał za ramiona. Zaczął krzyczeć "na pomoc" lecz już było za późno....
Jorge
Pozbyliśmy się Chuck'a, zabrała go policja i teraz wracamy do domku, do naszych przyjaciół, do dziewczyn. Nie mogę się doczekać, gdy zobaczę Tini. Pierwsze co zrobiłem, to wszedłem do kuchni, by się napić. To, co tam zobaczyłem zszokowało mnie. Martina leżała na podłodze, obok niej kałuża krwi i w ręce trzyma nóż. Rzuciłem swoje torby byle gdzie i podbiegłem do mojej dziewczyny. Złapałem ją za ramiona i zacząłem krzyczeć po pomoc. Próbowałem zatamować ranę, kiedy do pomieszczenia wbiegł Ruggero.
-Co się stało?! -zapytał przerażony.
-Dzwoń po pogotowie. -powiedziałem spokojnie, bo czułem, że zaraz wybuchnę. Nie długo po zawiadomieniu karetki przyszli nasi przyjaciele. Przepraszali za to, że jej nie dopilnowali itd., ale teraz dla mnie było najważniejsze, czy moja miłość teraz przeżyje.
Narrator
Dziewczyna była w krytycznym stanie -tak mówili lekarze. Brunet oczywiście pojechał z karetką, a reszta samochodem. Chłopak, który naopowiadał jej głupstw ma teraz niesamowite poczucie winy. Boi się o nią tak samo jak wszyscy. Jeśli umrze, on będzie wiedział, że to przez niego. Przez to, że chciał, by się do niego przytuliła, pocałowała... Nikomu nie chwalił się pocałunkiem z dziewczyną brata. Czekali pod jej salą na jakieś wieści do godziny 03:12. Wtedy jej lekarz dyżurujący (aut. nie wiem czy taki ktoś jest xD) przekazał im wiadomości....
A czy złe, czy dobre, dowiecie się w następnym rozdziale!
-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam:
1. Za długo nie dodawanie rozdziału
2. Za to coś, co napisałam powyżej
3. Za błędy
No i to tyle xD
Przesyłam wam całusy ;***
Nara ;)
Lekarz powiedział mi, że sobie zwichnęłam kostkę. Mam się nie przemęczać i uważać na siebie. Xabiani zaniósł mnie do samochodu i pojechaliśmy do domku. Poprosiłam Xab'a, by zaniósł mnie do pokoju, bo nadal odczuwałam straszny ból w okolicach kostki. Podziękowałam mu i wygoniłam z pomieszczenia. Wyciągnęłam telefon w celu, aby zadzwonić do Jorge, jednak...
-Mogę wejść? -spytał Pablo.
-Tttak... -powiedziałam udając, że wszystko gra. Usiadł blisko mnie na łóżku.
-Chciałbym wyjaśnić sytuację, która była rano... Tini, bo ja -urwał w tym momencie. - od dawna tego pragnąłem. -zdziwiłam się i nie kryłam tego. - Bardzo pragnę Twojego pocałunku i... -przybliżył się bardzo blisko i pochylił.
-... Zrobię to teraz, w tej chwili. -złączył nasze usta w czułym pocałunku. Nie oddałam go. W końcu ja kocham Jorge, a teraz właśnie całuję się z jego bratem! Odepchnęłam go od siebie.
-Co Ty wyprawiasz?! Przypominam Ci, że chodzę z Twoim bratem!
-I tak nie długo umrze. Zabiją go... Chuck nie da mu spokoju, i Ty się chcesz łudzić, że tu wróci?
-Co?... Co Ty wygadujesz? -nie mogłam uwierzyć w słowa wypowiedziane przez niego.
-Prawdę. On umrze. I Ty myślisz, że tak po prostu wróci? Nie... -oplótł mnie w pasie i wpoił się w moje usta. Złapałam go za szyję i próbowałam odciągnąć, lecz na marne. Kopnęłam go z całej siły w piszczel i od razu wypuścił mnie z swych objęć.
-Nie idź za mną, nie szukaj mnie, nie odzywaj się do mnie.
-Ale...
-Nie. -przerwałam mu i z trudem wyszłam z pokoju. Udałam się do kuchni. Z szuflady wyciągnęłam nóż. Usiadłam na podłodze opierając o szafki. Wybuchłam płaczem. Skoro on nie wróci, to ja znajdę go w drugim świecie. Nie przeżyję bez niego. Powoli zaczęłam przecinać sobie żyły.
-Assss.... -syknęłam. Czułam jak krew dotyka moje gołe nogi. Zamknęłam oczy robiąc coraz głębsze rany. Kiedy już czułam, że zaraz mnie tutaj nie będzie ktoś do mnie podbiegł i złapał za ramiona. Zaczął krzyczeć "na pomoc" lecz już było za późno....
Jorge
Pozbyliśmy się Chuck'a, zabrała go policja i teraz wracamy do domku, do naszych przyjaciół, do dziewczyn. Nie mogę się doczekać, gdy zobaczę Tini. Pierwsze co zrobiłem, to wszedłem do kuchni, by się napić. To, co tam zobaczyłem zszokowało mnie. Martina leżała na podłodze, obok niej kałuża krwi i w ręce trzyma nóż. Rzuciłem swoje torby byle gdzie i podbiegłem do mojej dziewczyny. Złapałem ją za ramiona i zacząłem krzyczeć po pomoc. Próbowałem zatamować ranę, kiedy do pomieszczenia wbiegł Ruggero.
-Co się stało?! -zapytał przerażony.
-Dzwoń po pogotowie. -powiedziałem spokojnie, bo czułem, że zaraz wybuchnę. Nie długo po zawiadomieniu karetki przyszli nasi przyjaciele. Przepraszali za to, że jej nie dopilnowali itd., ale teraz dla mnie było najważniejsze, czy moja miłość teraz przeżyje.
Narrator
Dziewczyna była w krytycznym stanie -tak mówili lekarze. Brunet oczywiście pojechał z karetką, a reszta samochodem. Chłopak, który naopowiadał jej głupstw ma teraz niesamowite poczucie winy. Boi się o nią tak samo jak wszyscy. Jeśli umrze, on będzie wiedział, że to przez niego. Przez to, że chciał, by się do niego przytuliła, pocałowała... Nikomu nie chwalił się pocałunkiem z dziewczyną brata. Czekali pod jej salą na jakieś wieści do godziny 03:12. Wtedy jej lekarz dyżurujący (aut. nie wiem czy taki ktoś jest xD) przekazał im wiadomości....
A czy złe, czy dobre, dowiecie się w następnym rozdziale!
-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam:
1. Za długo nie dodawanie rozdziału
2. Za to coś, co napisałam powyżej
3. Za błędy
No i to tyle xD
Przesyłam wam całusy ;***
Nara ;)
Swietny!!!!! Myślę że Tini przeżyje....
OdpowiedzUsuń