Bardzo Wam Dziękuję za te wspaniałe komentarze ;* Kocham W;as i wiele to dla mnie znaczy *.* Jeżeli na czyimś bloga zaobserwowanym przeze mnie nie komentuje to znaczy, że nie mam czasu. Nauka, dodatkowe zajęcia itd... Zrozumcie /

środa, 30 kwietnia 2014

Rozdział 31 sezon 1

Martina
Spałam u Jorge w pokoju, ale obudziły mnie krzyki z dołu. Zaciekawiłam się, dlaczego tak się drą, więc zeszłam. Usłyszałam swoje imię, więc stanęłam za ścianą i przysłuchiwałam się im.
Jorge
Spojrzałem na kartkę i zobaczyłem tekst piosenki o pierwszym pocałunku. Przeczytałem ją i na samym końcu było napisane: "Dla Martiny". Zgniotłem je i wyrzuciłem byle gdzie. Byłem wściekły.
-O co w tym chodzi?! -krzyknąłem. Próbowałem zapanować nad sobą.
-Możesz przestać krzyczeć? -zapytał spokojnie zdołowany.
-A Ty całować Martine?! -zdenerwowałem się.
-Jorge... Ja nie chciałem, ale się w niej zakochałem i... -przerwałem mu.
-Zakochałeś się?!?! I co?! Może mi jeszcze powiedz, że ona mnie z Tobą ciągle zdradza, co?!?!?! -przestałem nad sobą panować. Milczał. Czyli to prawda. Wyszłem z kuchni i zobaczyłem zapłakaną Ti... Martine, chyba podsłuchiwała.
-Co teraz mi powiesz?! Kolejne kłamstwa?! Od kiedy mnie zdradzasz, co?!
-Ja bym Cię nigdy nie zdradziła, Ty o tym wiesz, to był tylko nic nie znaczący pocałunek...
-To koniec. -powiedziałem.
-Jesteś idiotką.. -oberwałem od niej w twarz.
-Nigdy bym tego nie zrobiła! -krzyknęła i wybiegła z domu. Szkoda, że przestało padać.... -pomyślałem.
Jak ona mogła mnie okłamywać? Spojrzałem gniewnie na Pablo i poszłem do mojego pokoju.
Mercedes
Strasznie nudzi mi się w domu... Poszłabym do Ruggero, ale on miał coś do załatwienia. A może pójdę do Tini? Dawno się z nią nie widziałam... Ubrałam na siebie płaszczyk, bo raz po raz kropiło delikatnie i wyszłam. Pod jej drzwiami byłam po jakiś 10 minutach. Lekko zapukałam i otworzyła mi zaryczana Martina.
-Kochanie co się stało? -zapytałam zmartwiona rzucając jej się na szyję.
-Jorge ze mną zerwał... -wyszeptała. O Boże... Poszliśmy do jej pokoju i usiedliśmy na łóżku. No prawie. Ja siedziałam obok niej, bo ona położyła się na brzuchu i zakryła twarz w poduszkę.
-Będzie dobrze. Zobaczysz. -próbowałam ją jakoś pocieszyć, ale to na marne. Po jakiś 20 minutach wstała, i usiadła na łóżku trzymając w ręce chusteczkę.
-Dlaczego on mi nie uwierzył? -zapytała się, tak jakby sama siebie.
-Z czasem zrozumie. Zobaczysz. -nie chciałam ją pytać, dlaczego z nią zerwał, bo wiedziałam, że to dla niej ciężkie. Przytuliłam ją i dałam się jej wypłakać.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Sorki, że znowu taki krótki, ale... no. Jutro coś dodam, bo mamy wolne (Święto pracy ;3) i mam pomysł na następną część. I co by tu dodać?
Aha, chcecie konkurs na One Shot'a????
Piszcie w kom'ach ^^

Rozdział 30 sezon 1

Dziękuję Katarinie i Klaudi ;***
Martina
Oderwaliśmy się od siebie. Uśmiechnęłam się do niego.
-Wybaczysz mi? Obiecuję, że się zmienię.
-Gdybym Ci nie wybaczyła, umarłabym z tęsknoty... -przytuliliśmy się i weszliśmy do auta, nadal padało... Pojechaliśmy do jego domu. Od razu poleciałam do łazienki i ściągnęłam z siebie mokre ubranie. Owinęłam się w ręcznik i po znalezieniu suszarki, wysuszyłam włosy. Ktoś zapukał do drzwi.
-Tini, to ja. Przyniosłem Ci ciuchy. -otworzyłam drzwi i zabrałam od niego rzeczy. Przebrałam się i zeszłam na dół. Znalazłam go w kuchni, robił coś do jedzenia.
-Co pichcisz?
-Kolację dla mojej księżniczki. -włożył chleb do tostera. Pocałowałam go w policzek.
-Idę do salonu, obejrzymy jakiś horror?
-Jasne. Zaraz do Ciebie przyjdę. -usiadłam na kanapie, wcześniej biorąc koszyk z płytami do rąk i zaczęłam wybierać.
-Hm... Może być "Sinister"?
-Tak. -wszedł do pokoju z talerzem w jednej ręce, a w drugiej z miską popcornu. Położył rzeczy na stół, zabrał ode mnie płytę i włączył. Po chwili usadowił się obok mnie i objął ramieniem. Wtuliłam się w niego i nie wiem jak, ale już po 20 minutach zasnęłam.
Jorge
Kiedy zorientowałem się, że Martina zasnęła powoli wziąłem ją na ręce tak, by jej nie obudzić i zaniosłem do mojego pokoju. Położyłem ją na łóżku i zszedłem na dół. Odniosłem jedzenie do kuchni, gdzie znalazłem Pablo.
-Hej.
-Część. -powiedział nie odrywając wzroku od jakiejś kartki.
-Co tam masz? -zapytałem.
-Y... Ja?... Nic. -zabrałem mu ją i zobaczyłem....
----------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam że taki krótki i że dopiero dzisiaj, ale później jeszcze coś dodam <3

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Rozdział 29 sezon 1

Martina
Pobiegłam do domu. Jednak w drodze prześlizgnęłam się i wpadłam do kałuży. Byłam zła, ale wstałam i ruszyłam dalej. Po chwili zorientowałam się, że zgubiłam telefon.
-Kurczę! -krzyknęłam.
-Pomóc Ci? -usłyszałam za mną. Odwróciłam się i ujrzałam mojego chłopaka.
-Podwieźć Cię? -spytał.
-Jestem cała mokra. Zwariowałeś?
-Chyba Ty zwariowałaś. Nie dam Ci wrócić do domu w tej burzy.
-Ale... przerwał mi.
-Wsiadaj i nie marudź. -wiedziałam w tym momencie, że się nie podda.
-Okey. -usiadłam z przodu, obok Niego.
-Czemu Cię nie było w parku?
-A wiesz, tak jakoś zaczęło padać i... -kłamałam, ale mi przerwał
-Ale czekałem na Ciebie zanim w ogóle zaczęło jeszcze kropić. -zaczęłam się stresować.
-Nie wiem dlaczego nie widziałeś mnie, a ja Ciebie po prostu nie zau... -znowu mi przerwał.
-Ty mnie nie zauważyłaś?! A no tak, przepraszam. Przecież na pewno byłaś zajęta! -zakpił.
-O co Ty mnie oskarżasz? Znowu mi będziesz mówić, że Cię zdradzam?! -podniosłam i ja głos.
-Nie.... -spuścił głowę.
-Sorki skarbie, poniosło mnie. Jesteś zła?
-Nie jestem zła. Jest mi smutno, bo od czasu akcji z Chuck'iem jest bardziej nerwowy i agresywny. Powoli zaczynam się Ciebie bać...
-Nie wiem co mam z tym zrobić?! Po prostu...
-Nie drzyj się na mnie, dobrze?!
-Nie dre!
-Stań. -powiedziałam już nieco spokojniej.
-Co?
-Stań. -podniosłam głos.
-Ale po co?
-Chcesz, żebym wysiadła jadącego samochodu? -zapytałam, a on wreszcie się zatrzymał. Otworzyłam drzwi i wyszłam, jednak za mną Jorge. Podbiegł do mnie, złapał za nadgarstek i odwrócił w swoją stronę.
-Czego?!
-Ej, no weź, mała nie obrażaj się...
-Spadaj.
-No proszę... I tak wiesz, że nie dam Ci pójść do domu, w czasie burzy.
-Dzięki, ale nie musisz udawać przejętego.... -powiedziałam, na co on złapał mnie za ramiona i pocałował....







---------------------------------------------------------------------------------------------------
Sorki, że taki krótki xD
Next niebawem
Blancowaa <3

niedziela, 27 kwietnia 2014

Rozdział 28 sezon 1

Martina
Wyszłam. Było już dosyć późno, ale się tym nie martwiłam. Poszłam do mojego domu i od razu udałam się do sypialni. Zasnęłam w trybie natychmiastowym. Rano obudziłam się około godziny 10:30. Podeszłam do szafy i przebrałam się. Później poszłam do łazienki, gdzie wykonałam wszystkie poranne czynności. Wróciłam do pokoju, by zabrać telefon, a potem przejść się na spacer. Wyszłam bez śniadania, jakoś nie miałam apetytu. Powoli przechadzałam się po ulicach Buenos Aires, gdy nagle usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz i okazało się, że dzwonił Jorge.
-Cześć.
-Cześć kotek. Gdzie jesteś? Chciałem po Ciebie przyjść do domu, ale Cię nie ma.
-A dlaczego mnie szukasz?
-Chciałem Cię przeprosić. To jak? Zdradzisz mi gdzie się podziewasz? -spytał błagalnym głosem.
-Jasne. Jestem... -rozejrzałam się dookoła. -Jestem obok tej czerwonej budki z lodami.
-Zaraz będę. Kocham Cię.
-Ja Ciebie też. -rozłączył się. Usiadłam na ławce czekając na mojego chłopaka. W pewnym momencie zauważyłam Pablo. Pech chciał i on też mnie zobaczył. Idzie do mnie.
-Czego chcesz?
-Oj no weź, mała... Nie bądź taka niedostępna.
-Czy Ty się słyszysz? Podrywasz dziewczynę swojego brata. Jesteś jakiś nienormalny, czy co?
-To kwestia czasu, czyją dziewczyną będziesz.
-Nawet mnie nie wkurzaj. Idź stąd lepiej. -przybliżył się tylko.
-A co jeśli zrobię coś innego?
-No to będziesz miał nowe siniaki.
-Zaryzykuję. -wpoił się w moje usta. Nie mogłam się wyrwać, bo on przytrzymywał mnie swoimi silnymi ramionami. Zaczęło padać.
-Choć. Jestem tutaj samochodem. -niechętnie z nim poszłam. Wiem, że wystawiam Jorge, ale zaraz będę cała mokra i się przeziębię. Wsiadłam do jego auta.
-Martina, dlaczego ciągle masz mnie gdzieś?
-Bo Cię nie kocham? -zakpiłam.
-Zawieź mnie do waszego domu. Miałam się spotkać z Jorge'm w parku, ale...
-Dobrze. Za jedną rzecz. Całusa. Albo Jorge się dowie o poprzednich buziakach.
-Nigdy w życiu. -gdzieś blisko nas strzelił piorun. Kurde, strasznie boję się burzy -pomyślałam. A do tego, on chce mu o wszystkim powiedzieć...
-Sama nie wierzę, że to mówię, ale okey. pogłaskał mnie po policzku i pochylił się nade mną. Już prawie mieliśmy się pocałować, ale ja go odepchnęłam.
-Nie dam rady. Najwyżej będę chora i przerażona. -wysiadłam z samochodu. On też wysiadł i od razu podbiegł do mnie. Złapał mnie za ramiona odwracając w swoją stronę i szybkim, zwinnym ruchem mnie pocałował. Już nawet nie miałam siły, by go odtrącić. Kiedy się odsunął rzekłam.
-Teraz zostaw mnie w spokoju. -pobiegłam do domu.
------------------------------------------------------------------------------------------------
Na szybko! Next nie długo 
Blancowaa <3


Rozdział 27 sezon 1

Mercedes
Przytuliłam ją z całych sił.
-Martina jak się czujesz?
-Źle.... Ja.... Zdradziłam... Jorge.... -mówiła przez płacz.
-Co? -nie mogłam w to uwierzyć. Jak to ona zdradziła jego? Przecież... z kim?
-Z kim Ty go zdradziłaś? -zapytałam spokojnie, bo wiem, że to dla niej wrażliwy temat.
-Z Pablo. -otworzyłam buzię ze zdziwienia. Ona zdradziła swojego chłopaka z jego bratem?
-Nie rozumiem. Przecież Ty byś mu nigdy nie wyrządziła takiego świństwa.
-Tak, wiem. To on mnie pocałował. Za pierwszym razem byłam po prostu zaskoczona, więc nic na początku nie zrobiłam. Za drugim uderzyłam go w nogę.
-I dobrze zrobiłaś. Teraz ja mu pokarzę. -wściekłam się. Już wstałam i chciałam wyjść, ale dziewczyna złapała mnie za dłoń.
-Nie idź. Nikt nie może się dowiedzieć o tym pocałunku, rozumiesz? -spojrzała na mnie błagalnym wzrokiem.
-No dobrze... Ale Jorge i tak prędzej, czy później się dowie prawdy.
-O czym się dowiem? -zapytał głos za moimi plecami. No to wpadłam.
-O... o tym, że się ze mną kłóciła i powiedziałam jej kilka nie miłych rzeczy o Tobie. Przepraszam. Poniosły mną emocje. -kłamałam. Tini siedziała cicho.
-Po co przyszłeś kochanie? -odezwała się.
-Przynieść Ci coś do picia? Może jesteś głodna? -spytał z troską.
-Jak byś mógł i to, i to. Najlepiej coś z truskawkami.
-Okey. Zaraz wracam. Kocham Cię.
-Ja Ciebie też.... -wyszedł.
-Co Ci odbiło?! -krzyknęła.
Jorge
Coś mi nie grało z tą wymówką Mechi, ale dałem sobie spokój. Poszedłem do sklepiku w szpitalu i kupiłem jej wodę mineralną. Później zastanawiałem się, co jej wziąć do jedzenia, ale ostatecznie wybrałem drożdżówkę z nadzieniem truskawkowym. Wróciłem się do sali. Delikatnie zapukałem i gdy usłyszałem ciche "prosze" weszłem. W sali nadal była Mercedes i o czymś rozmawiały, ale jak mnie zobaczyły umilkły.
-Kotek przyniosłem Ci jedzenie. -położyłem je na stoliku obok łóżka i usiadłem obok mojej dziewczyny.
-Mechi zostawisz nas samych? -zapytała moja dziewczyna.
-Jasne. Pamiętaj o tym, co Ci mówiłam. -znikła za drzwiami. Spojrzałem na nią pytająco.
-Co? -zapytała udając głupią.
-O czym masz pamiętać? -rzuciłem prosto z mostu.
-Oj, babskie sprawy... Zanudziłbyś się. -chwyciłem jej dłoń.
-Nigdy w Twoim towarzystwie. -pochyliłem się i pocałowałem czule. Znowu mnie odepchnęła.
-Teraz to już wiem, że coś nie tak. -zmartwiłem się. Spuściła głowę i zaczęła się bawić moimi palcami.
-Słońce... -złapałem ją za podbródek i podniosłem tak, by spojrzała w moje oczy.
-Mi możesz ufać.
-Wiem to, ale proszę. Jeśli będę umiała Ci to powiedzieć to to zrobię. Jak na razie nie umiem.
-Dobrze. Nie naciskam. -przytuliliśmy się. Wpadł mi do głowy pomysł. Zacząłem ją łaskotać. Śmiała się w niebo głosy. Krzyczała, że już nie może oddychać ze śmiechu, więc przestałem.
-I jak? -uśmiechnąłem się.
-Wyśmienicie. -ukazała swe piękne, białe ząbki. Rozmawialiśmy do 5 nad ranem. Potem już byłem na tyle zmęczony, że pojechałem z innymi do domku (aut. do tego, gdzie się ukrywała paczka przyjaciół).
*1 tydzień później*
Martina
Doszłam do siebie i lekarz wczoraj wypisał mnie ze szpitala. Odebrał mnie Jorge, bo tata nie miał się o niczym dowiedzieć. A w sprawie Jorge... Nie powiedziałam mu o pocałunku z Pablo. Nie mam tyle odwagi, by to zrobić. Boję się, że ze mną  zerwie i nie będzie chciał mnie znać. W końcu całowałam się z jego bratem. Wszyscy już normalnie wrócili do swoich domów, tylko mój chłopak coś wymyślił, że chłopaki sprzątają w "wynajmowanym" domku, a ja im pomagam. Często się kłócę z Jorge'm, co mi się nie podoba. Wczoraj też się to stało i się do siebie nie odzywamy. Spytacie, dlaczego? No właśnie.... Rozmawiałam z Mercedes w szpitalu, czekaliśmy na wypis i blondynka poruszyła temat zdrady, wtedy przechodził ON i coś tam usłyszał. Zaczął się na mnie wydzierać, że on mnie kocha, a ja mu robię takie coś itp., wtedy ja wymyśliłam, że gadaliśmy o takim jednym serialu, że taka jedna babka zdradziła takiego jednego chłopaka.  Powiedziałam, że mi nie ufa (wiem, że go okłamuję, ale co ja mam zrobić?) i on powiedział, że "co Ty byś myślała, gdybym ja o tym rozmawiał z... Nico?". Od tej pory nie zamieniliśmy ze sobą ani jednego króciutkiego słowa. Tęsknie za nim... Ale co mam mu powiedzieć? "Przepraszam, ja Cie zdradziłam, ale nie chciałam wtedy o tym mówić?". Nie... Nienawidzę siebie samej. Przez ten głupi pocałunek psuje się całe moje życie!
-Słuchasz mnie? -spytała Lodovica wybudzając mnie z zamyślenia. Jestem u niej w domu, mamy takie "małe ploteczki" i jest każda dziewczyna z naszej paczki.
-Przepraszam Cię, ale myślałam o... -przerwały mi.
-O Jorge i pocałunku z Pablo. -powiedziały chórem. Przytaknęłam im i wybuchnęłam płaczem.
-Spokojnie.... Wiemy, że sobie z tym nie radzisz, dlatego jak chcesz, to my porozmawiamy z nim o TYM. Okey?
-Nie... Nie pójdę na łatwiznę. A poza tym, to moja sprawa i nie chcę was w to wciągać.
-Ale jeś... -przerwałam jej.
-Na pewno nie będzie takiej okazji. Dzięki dziewczyny, ale ja już wrócę do domu. -wyszłam. Zamyśliłam się i przez to...
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Sorki, byłby wczoraj, ale nie było prądu xD

sobota, 26 kwietnia 2014

Rozdział 26 sezon 1

Jorge
Po chwili się od siebie odsunęliśmy i zacząłem.
-Dlaczego to zrobiłaś?... -mówiłem spokojnie, by nie wypierać na niej presji. Zauważyłam łzy gromadzące się w jej oczach. Po chwili spuściła głowę uwalniając je.
-Dlatego, że Pablo... powiedział mi, że Ty i tak umrzesz, że Chuck jest zbyt silny i takie tam... nie mogłam uwierzyć w Twoją śmierć, ale... miotały nade mną emocje... Przepraszam... -przytuliłem ją z całych sił.
-Ale nic Ci nie jest? Nie boli Cię? -szepnąłem nadal mając ją w swoich ramionach.
-Boli mnie tylko ręka, ale... Na prawdę przepra... -przerwałem jej.
-Nie musisz przepraszać. To nie Twoja wina... Kocham Cię.
-Ja Ciebie też... -złączyłem nasze usta w jednym, namiętnym pocałunku, wyrażającym tęsknotę, ból i cierpienie... Tak za nią tęskniłem... Codziennie, gdy jej nie było przy mnie nie mogłem myśleć o niczym
innym, tylko o tym, czy moja księżniczka jest bezpieczna. Martina odepchnęła mnie od siebie.
-Nie.... -nawet na mnie nie spojrzała.
-Dlaczego? Martina... -podniosłem jej podbródek. Widziałem w niej rozczarowanie, złość, smutek i kolejne łzy....
-Co się stało? -szepnąłem patrząc w jej piękne, czekoladowe oczy.
-Po prostu nie.... nie chcę. -teraz wiem, że coś ukrywa, bo zawsze jak kłamie, to marszczy zabawnie noskiem.
-No dobrze. Chociaż i tak wiem, że coś się musiało stać.
-Nie zaczynaj... Okey, powiedz mi ile tutaj będę i czy mam jakieś poważne rany, uszkodzenia...
-Będziesz tu siedzieć przez tydzień i jak na razie nic Ci nie jest. -ktoś wszedł do sali. Odwróciłem się, i zobaczyłem zmartwioną Mercedes. Kiedy zobaczyła, że Tini się obudziła, bez namysłu podbiegła do niej, by się przytulić.
-To może ja wyjdę. Pogadacie sobie.... -i wyszedłem przez białe drzwi.
Mercedes
Brunetka wygląda tak jak myślałam. Załamana. Od razu podbiegłam do niej i ją przytuliłam.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------
Nic dodać, nic ująć <3
Blancowaa <3


piątek, 25 kwietnia 2014

Rozdział 25 sezon 1

Narrator
Wszyscy strasznie bali się o swoją przyjaciółkę. Pablo się prawie wogule nie odzywał, Jorge siedział na krześle z zakrytą twarzą, Lodo z Mechi stały przy oknie patrząc na przechodniów, a cała reszta siedział na krzesłach zamyślona. Ruggero wie, że to on bierze za nią odpowiedzialność. Jeśli nie przeżyje, to on będzie "sprawcą" dla ojca dziewczyny. Kochał ją i chciał, by wyszła z tego cało, tak jak każdy z nich. Tylko, że lekarz nie miał zbyt dobrych wiadomości...
Jorge
Kiedy nareszcie z sali wyszedł lekarz zerwałem się na równe nogi.
-I co z nią? -zapytał obawiając się najgorszego.
-Niestety... Dziewczyna straciła dużo krwi i jest bardzo osłabiona. Poleży u nas z tydzień, dwa. Zależy od jej stanu.
-A czy może ktoś do niej wejść?
-Tak, ale maximum dwie osoby i proszę po cichu. Śpi.
-Dobrze dziękujemy. -powiedziałem i spojrzałem na oddalającego się starszego pana. Pablo złapał mnie za ramię i odciągnął kawałek.
-O co chodzi bracie?
-To wszystko przeze mnie... -przerwałem mu.
-Jak to przez Ciebie?! C Ty jej zrobiłeś? -chwyciłem go za koszulkę.
-Naopowiadałem jej głupstw... Przepraszam na prawdę.
-Twoje przeprosiny nic nie dadzą. Idę do niej... -weszłem do jej sali. Stanąłem jak wryty, gdy zobaczyłem ją taką bladą, podłączoną do pikającej maszyny i śpiącej. Wyglądała, jakby to miała być jej ostatnia chwila. Usiadłem na skrawku łóżka i złapałem ją za rękę. Po moim policzku spłynęła łza. Nie pozwolę jej odejść! Kocham ją całym swoim sercem... Jest moim tlenem, bez którego nie można żyć, jest moim słońcem, którego jest mi bardzo potrzebne, jest moim całym życiem... Przed oczami pojawił mi się obraz z przed naszego pierwszego pocałunku.
                            ~*O*~
Chłopak stał obok drzewa. Uśmiechnęłam się i podeszłam do niego.
-To po co chciałeś się spotkać?
-Wiesz... Przepraszam. -stanął naprzeciwko mnie.
-Za co? -spytałam. Był jakiś taki... Poddenerwowany?
-Za to. - złapał mnie za ramiona i pocałował..... Zaskoczył mnie. Stałam jak wryta. Ale po chwili przymknęłam oczy i oddałam pocałunek. Czułam, jak się uśmiecha. Położyłam swoje dłonie na jego ramionach i napawałam się tą chwilą. 

                          ~*O*~
 Później to, jak się zgodziła, by zostać moją dziewczyną.
                         ~*O*~
 Zaprosiłem ją na spacer, oczywiście, zgodziła się. Szliśmy alejkami Buenos Aires i zacząłem temat o pocałunku, który miał miejsce wczoraj, w tym samym miejscu, jednak przerwała nam Mercedes telefonem i nie zdążyliśmy o tym porozmawiać. W jej oczach widziałem te małe iskierki.
-Tini... Chciałabyś zostać moją dziewczyną? -zapytałem klękając przed nią i łapiąc delikatnie za jej dłoń.
-Oczywiście! -rzuciła mi się na szyję. Podniosłem ją lekko i obkręciłem wokół własnej osi. Byłem wtedy najszczęśliwszym chłopakiem na ziemi.
                         ~*O*~
 Głowę miałem spuszczoną, bo patrzyłem na nasze splecione dłonie. Jednak po chwili poczułem, jak ktoś ściska mi rękę. Kiedy podniosłem głowę zobaczyłem, jak powoli się budzi. Najpierw otwiera lewe oko, a później prawe. Gdy mnie dostrzegła przytuliła z całych sił.
-Tak się bałem o Ciebie... -szepnąłem jej na ucho i pocałowałem w czubek głowy.


------------------------------------------------------------------------------------------------------
Teraz krótszy, no ale.. no ale jest! Zapraszam też na Peligrasemente bellas- Niebezpieczne piękne
Te amo <3 ;* <3 ;* <3
Blancowaa <3

Rozdział 24 sezon 1

 Martina
Lekarz powiedział mi, że sobie zwichnęłam kostkę. Mam się nie przemęczać i uważać na siebie. Xabiani zaniósł mnie do samochodu i pojechaliśmy do domku. Poprosiłam Xab'a, by zaniósł mnie do pokoju, bo nadal odczuwałam straszny ból w okolicach kostki. Podziękowałam mu i wygoniłam z pomieszczenia. Wyciągnęłam telefon w celu, aby zadzwonić do Jorge, jednak...
-Mogę wejść? -spytał Pablo.
-Tttak... -powiedziałam udając, że wszystko gra. Usiadł blisko mnie na łóżku.
-Chciałbym wyjaśnić sytuację, która była rano... Tini, bo ja -urwał w tym momencie. - od dawna tego pragnąłem. -zdziwiłam się i nie kryłam tego. - Bardzo pragnę Twojego pocałunku i... -przybliżył się bardzo blisko i pochylił.
 -... Zrobię to teraz, w tej chwili. -złączył nasze usta w czułym pocałunku. Nie oddałam go. W końcu ja kocham Jorge, a teraz właśnie całuję się z jego bratem! Odepchnęłam go od siebie.
-Co Ty wyprawiasz?! Przypominam Ci, że chodzę z Twoim bratem!
-I tak nie długo umrze. Zabiją go... Chuck nie da mu spokoju, i Ty się chcesz łudzić, że tu wróci?
-Co?... Co Ty wygadujesz? -nie mogłam uwierzyć w słowa wypowiedziane przez niego.
-Prawdę. On umrze. I Ty myślisz, że tak po prostu wróci? Nie... -oplótł mnie w pasie i wpoił się w moje usta. Złapałam go za szyję i próbowałam odciągnąć, lecz na marne. Kopnęłam go z całej siły w piszczel i od razu wypuścił mnie z swych objęć.
-Nie idź za mną, nie szukaj mnie, nie odzywaj się do mnie.
-Ale...
-Nie. -przerwałam mu i z trudem wyszłam z pokoju. Udałam się do kuchni. Z szuflady wyciągnęłam nóż. Usiadłam na podłodze opierając o szafki. Wybuchłam płaczem. Skoro on nie wróci, to ja znajdę go w drugim świecie. Nie przeżyję bez niego. Powoli zaczęłam przecinać sobie żyły.
-Assss.... -syknęłam. Czułam jak krew dotyka moje gołe nogi. Zamknęłam oczy robiąc coraz głębsze rany. Kiedy już czułam, że zaraz mnie tutaj nie będzie ktoś do mnie podbiegł i złapał za ramiona. Zaczął krzyczeć "na pomoc" lecz już było za późno....
Jorge
Pozbyliśmy się Chuck'a, zabrała go policja i teraz wracamy do domku, do naszych przyjaciół, do dziewczyn. Nie mogę się doczekać, gdy zobaczę Tini. Pierwsze co zrobiłem, to wszedłem do kuchni, by się napić. To, co tam zobaczyłem zszokowało mnie. Martina leżała na podłodze, obok niej kałuża krwi i w ręce trzyma nóż. Rzuciłem swoje torby byle gdzie i podbiegłem do mojej dziewczyny. Złapałem ją za ramiona i zacząłem krzyczeć po pomoc. Próbowałem zatamować ranę, kiedy do pomieszczenia wbiegł Ruggero.
-Co się stało?! -zapytał przerażony.
-Dzwoń po pogotowie. -powiedziałem spokojnie, bo czułem, że zaraz wybuchnę. Nie długo po zawiadomieniu karetki przyszli nasi przyjaciele. Przepraszali za to, że jej nie dopilnowali itd., ale teraz dla mnie było najważniejsze, czy moja miłość teraz przeżyje.
Narrator
Dziewczyna była w krytycznym stanie -tak mówili lekarze. Brunet oczywiście pojechał z karetką, a reszta samochodem. Chłopak, który naopowiadał jej głupstw ma teraz niesamowite poczucie winy. Boi się o nią tak samo jak wszyscy. Jeśli umrze, on będzie wiedział, że to przez niego. Przez to, że chciał, by się do niego przytuliła, pocałowała... Nikomu nie chwalił się pocałunkiem z dziewczyną brata. Czekali pod jej salą na jakieś wieści do godziny 03:12. Wtedy jej lekarz dyżurujący (aut. nie wiem czy taki ktoś jest xD) przekazał im wiadomości....
A czy złe, czy dobre, dowiecie się w następnym rozdziale!
-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam:
1. Za długo nie dodawanie rozdziału
2. Za to coś, co napisałam powyżej
3. Za błędy
 No i to tyle xD 
Przesyłam wam całusy ;*** 
Nara ;)

wtorek, 22 kwietnia 2014

Rozdział 23 sezon 1

Martina
Wyszłam na świeże powietrze i przez moją nieuwagę prześlizgnęłam. Był duży huk. Drzwi się otworzyły i wybiegł z nich Pablo.
-Co się stało?! -przestraszył się. Poczułam ogromny ból w kostce.
-Nie, nic... tylko bardzo mocno boli mnie kostka.
-Chodź, pomogę Ci. -wziął mnie na ręce. Był bardzo blisko. Czułam, że jeśli zrobi ktoś z nas najmniejszy ruch, to nasze usta się dotkną. Dlatego odepchnęłam go lekko i chciałam wejść do domu o własnych siłach, jednak moja noga mi na to nie pozwalała.
-Pomogę Ci... -przerwałam mu.
-Nie. Sama sobie dam radę. -opierałam się ręką o ścianę domku i weszłam do środka z trudnością. Zawołałam Mercedes i poprosiłam, by mi pomogła wejść do naszego pokoju. Usiadłam na łóżku, a obok mnie dziewczyna.
-Co Ci się stało?
-Przewróciłam się przed domkiem. Strasznie mnie noga boli. -zdjęłam buty i podwinęłam nogawkę. To, co zobaczyłam zszokowało mnie. Cała kostka była spuchnięta i sina.
-Poczekaj na mnie tu chwilę. Zawołam jakiegoś chłopaka, żeby mi Cię pomógł wziąć do auta i zawiozę do szpitala.
-Tylko proszę Cię, nie wołaj Pablo. I nie rób zamieszania.
-Dobrze. Zaraz wracam. -wyszła. Usłyszałam krzyki i wbiegł do pokoju Xab z Lodovicą.
-Mocno Cię boli? -zaniepokoili się.
-Miałaś zawołać tylko jednego chłopaka.
-Oj, no... -zawieźli mnie do szpitala. Teraz tylko trzeba czekać.

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Rozdział 22 sezon 1

Martina
Wyszłam z domku razem z Lodovicą na spacer po plaży. Jednak ktoś nagle do nas podszedł.
-Cześć dziewczyny. Nie znacie Jorge Blanco i Ruggero Pasquarelli?
-A w jakiej sprawie?
-Poszukujemy go. -pokazał nam naszą odznakę, świadczącą o tym, że to funkcjonariusz. Zaniemówiłam. Dlaczego oni go szukają? Czego oni chcą?
-Co się stało? -spytała za mnie Lodovica.
-Ktoś widział go ponoć z bronią w tej okolicy. Czy panie wiedzą coś na ten temat?
-Nie. My... go nnnie... nie widziałyśśśmy... Ale kto na niego doniósł? -jąkałam się.
-Tego już mi powiedzieć nie wolno. Jesteście tutaj same, czy z wami jest ktoś jeszcze?
-Jesteśmy same. -skłamała przyjaciółka.
-Dobrze. Dziękuję. Do widzenia. -i odszedł. Nie mogę w to uwierzyć. On używa broni? Jak to...? Spojrzałyśmy na siebie znacząco.
-Ale jak to on używa broni? Skąd ją ma...? Boże... A jeśli on trafi do więzienia? Przecież.... Nie. To nie prawda. Ale jeśli ktoś na nich doniósł, to skąd wiedzą, jak mają na imię i nazwisko? Ponoć nikt nas tutaj nie zna.
-Chuck. -szepnęłam. Ruszyłam z Lodovicą do naszych przyjaciół. Opowiedziałyśmy o całym zdarzeniu. Cande i Mechi spuściły głowy i spojrzały na siebie.
-Dziewczyny. Wy o czymś wiecie? -spytałam. Momentalnie podniosły się i ich wzrok skierowały w moją stronę.
-Tak, wy. -powiedziałam, bo zauważyłam, że nie były pewne, że to było do nich.
-No bo... Chłopaki załatwili tak dwóch z bandy Chuck'a.
-Co?! -krzyknęłam. Byłam wściekła! Wybiegłam do pokoju i ze złości zaczęłam chodzić w kółko. Po chwili weszła Mechi z Candelarią. Zaczęły się tłumaczyć, ale wygoniłam je z pokoju. Próbowałam odreagować, ale mi się to nie udało. Wyszłam na świeże powietrze i...
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Ha ha ha, nie dobra ja xD Urywam wam w takim momencie ;) Ale no cóż.... Next niebawem!
PS Jak święta?

niedziela, 20 kwietnia 2014

Rozdział 21 sezon 1

Dla.... Borkoś Blanco <3 
Martina
Dzisiaj rano wstałam około godziny 11:40. Jakoś inaczej się czułam po rozmowie z Mercedes. Nie czułam się tak zdołowana i stęskniona. Ona uświadomiła mi, dlaczego oni to robią. Oczywiście, że chcę, by byli przy mnie, ale nie można mieć wszystkiego, czego się zapragnie. Poszłam zrobić sobie śniadanie, przebrałam się i kolejny dzień rozpoczęłam od obejrzenia czegoś w telewizji.
 Jednak po pół godzinie mi się znudziło. Wyciągnęłam telefon i napisałam do mojego taty.
"Cześć tato. Niestety nie wiem kiedy wrócę z naszego wypadu nad morze ;) Przepraszam"
Odpisał mi, że nic się nie stało, ale niech Rugge się mną opiekuje. Ach... Czasami przesadza. No ale co ja mam zrobić? Mam jeszcze 17 lat i mam mało do gadania.... Niestety. Z góry zeszła Lodovica i usiadła obok mnie na kanapie.
-Tini, musimy pogadać. Bo chodzi o to, że Jorge... -przerwałam jej.
-Co mu się stało? Wszystko dobrze?! -przeraziłam się.
-Nie, nie... Rozmawiałam z nim o Tobie i... Martwi się o Ciebie.
-W sensie?
-Nic nie jesz, nie pijesz... Martina naprawdę się o Ciebie boimy.
-Wczoraj rozmawiałam z Mechi i wiem, że tym tylko sobie szkodzę. Oni to robią dla nas, a ja im tylko przeszkadzałam. Moje zachowanie było głupie, ale nie mogę cofnąć czasu... Przepraszam was.
-Okey. Czyli sprawa zamknięta. A jak się trzymasz?
-Lepiej. Co robimy?
-Nie wiem. Idziemy się przejść?
-Jasne. -założyłam na siebie skórzaną kurteczkę i przełożyłam przez ramię moją beżową torebkę. Włożyłam do niej telefon, chusteczki, klucze do domku i butelkę picia. Później wyszłam razem z dziewczyną na spacerek po plaży, jednak w trakcie....
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No wiem, urywam wam w takim momencie.... Ale nie długo się dowiecie co takiego się stało ;) 
Blancowaa <3
Przypominam o ankiecie! ;**


sobota, 19 kwietnia 2014

Życzenia ;D

No więc tak... Życzę miłych, pogodnych, wesołych, dobrze zorganizowanych dni. By wszystko szło po naszej myśli, spełnienia marzeń, zdrowia i dla nie których WENY! ♥♥♥ Dobrych ocen xD
Może nie są zbyt dobre, długie i wg. ale płynące prosto z serca kochani ♥ ;** I tego wam właśnie życzę.
Pozdro dla każdego ;D
Blancowaa <3 ★

Rozdział 20 sezon 1

Mercedes
Około godziny 23:40 weszłam do pokoju mojego i Martiny. Dziewczyna siedziała na parapecie ze słuchawkami w uszach. Miała przymknięte powieki, a na policzkach ślady po łzach.
-Tini wszystko dobrze? -zapytałam. Chyba mnie nie usłyszała. Szturchnęła ją lekko w ramię. Od razu otworzyła oczy i spojrzała na mnie zmęczona.
-Coś się stało?
-Oprócz tego, że nie mogę normalnie z Tobą porozmawiać, to nic...
-Nie zrozumiesz...
-Rugge przy mnie też nie ma, ale wiem, że to robi dla mnie. Tak samo Jorge. Nie wiesz ile razy o Tobie gadał, gdy uciekaliśmy przed nimi, albo... nie wygadasz?
-Nie.
-Kiedyś jak spał, słyszałam jak krzyczy Twoje imię. Nie mam pojęcia co mu się śniło, ale potem się uśmiechał przez sen.
-Kocham go... -zaśmiała się. Przytuliłyśmy się.
-Tęskniłam za Tobą....-uśmiechnęłam się.
Martina
-Ja za Tobą też... Dobra! Czas do łóżka. Jest już na serio późno... -opatuliłam się miękką kołderką i zasnęłam wspominając dzisiejsze spotkanie z moim najlepszym, najprzystojniejszym, najbardziej utalentowanym, romantycznym, kochanym, czułym, inteligentny... co ja..? Ach tak. Wspominałam spotkanie z moim chłopakiem. Ale czy on i ja, jesteśmy dalej razem? W końcu ze mną zerwał, ale to tylko dla mojego dobra... nie wiem. Pogadam o tym pòźniej z Mechi.
 Rano wstałam z ciężkim bólem brzucha, jednak nikomu o tym nie powiedziałam. Przecież coś zjem i przestanie. To pewnie przez to, że wogule ostatnio nic nie jadłam. Zrobiłam sobie śniadanko i włączyłam telewizor w salonie. Leciała jakaś telenowela, która mówiąc szczerze mnie wciągnęła i tak przesiedziałam cały dzień, a mój brzuch nie dawał o sobie zapomnieć... ;'C

Rozdział 19 sezon 1

Jorge
Kiedy Tini wykrzyczała nasze imiona momentalnie sie odwróciliśmy. Ona stała na moście. Powiedziała tak jakby się z nami żegnała. Czy ona... ? Przestraszyłem się i razem z chłopakiem zaczęliśmy do niej biec. Jednak za późno. Rzuciła się do wody. Bez namysłu wskoczyłem po nią. Złapałem ją jedną ręką w talii i wyciągnąłem na brzeg. Była nieprzytomna. Zacząłem robić jej sztuczne oddychanie. Rugge dzwonił po przyjaciół.
-No dalej... Obudź się. -mówiłem, gdy robiłem jej uderzenia w klatkę piersiową. Zakaszlała. Przytuliłem ją.
-Nigdy tak nie rób... nigdy. -wtuliła się we mnie i głowę ukryła w mojej szyi.
-Zabierz mnie ze sobą. Wtedy nic mi się nie stanie.
-Czy ty się słyszysz? Zrozum, że tutaj jesteś bezpieczna. Ze mną i Rugge, nie. Wybacz. Obiecaj mi, że nic sobie nie zrobisz.
-Obiecuję... -pomogłem jej wstać. Po chwili przyszli nasi przyjaciele.
-Zabierzcie Martine do domku. -pocałowalem ją w czubek głowy i szepnąłem do ucha.
-To dla twojego dobra... -odeszłem. Odwróciłem się tylko raz i pomachałem. Mimo odległości, widziałem jak łzy spływają po jej twarzy. Z bólem serca, musiałem ją tu zostawić. Ja też bardzo za nią ręsknie, ale wolę by była bezpieczna, niż ja szczęśliwy...
Lodovica
Martina wyglądała jakby zaraz miała umrzeć. Przytuliłam ją z całych sił i zaprowadziłam do domku. Ta, od razu poszła do pokoju. Nie pokoję się o nią. Nie pije, nie je. Zarywa noce. Cały czas tylko płacze. Nie brzmi to za ciekawie. Poszłam do pokoju Xab'a.
-Hej. Mogę? -zapytałam.
-Zawsze. O co chodzi?
-Boję się o Martine. -usiadłam obok niego na łóżku.
-Nic nie je, nie pije. Nie śpi. Co ja mam zrobić? To moja przyjaciółka...
-Przejdzie jej... Nie martw się. -przytulił mnie. Nie wiem, jakim cudem, ale po jakiś 10 minutach zasnęłam...
--------------------------------------------------------------------
Udało mi się napisać na telefonie. Przepraszam, że taki krótki ale... no tak jakoś wyszło. Na razie! ♥♥♥ 
Blancowaa <3



Post co do wydarzeń w rozdziałach


A więc... Lodovica miała wyjechać do Włoch. To nie aktualne. Dlaczego? Zapomniałam wcisnąć tą ważną informację do rozdziału 9. Przypomniało mi się dopiero teraz.... ;D No więc mama Lodovicy zmieniła zdanie. Zostanie sama z Lucą w Buenos Aires. Dlaczego? Godziny przekonywań dało swoje ;) i Luca zgodził się pilnować młodszą siostrę. To tyle. Dziękuje ;**
Blancowaa <3

PS Zapraszam do ankiety, która znajduje się po prawej stronie ------------>

Rozdział 18 sezon 1

Candelaria
Rano wstałam jak zwykle. Wzięłam do ręki mój telefon i sprawdziłam, czy nie mam przypadkiem jakiejś nieodebranej rozmowy, czy sms'a. Od razu na ekranie wyświetliło się: "1 nowa wiadomość". Otworzyłam zawartość i zaczęłam czytać szeptem.
"Hej, tu ja. Jorge. Nikomu nie masz mówić o tym, co Ci teraz powiem. A więc dzisiaj Ja, Rugge i Mechi przyjdziemy do was tylko ją odstawić. Martina nie może się dowiedzieć. Będziemy około 13:00, nad jeziorkiem."
Spojrzałam na zegarek leżący obok łóżka, na etażerce. 12:25. Szybko podeszłam do szafy i wyciągnęłam byle jakie ciuchy. Bez słowa wybiegłam na miejsce spotkania. Kiedy ich zobaczyłam całych i zdrowych euforia wypełniała mnie od środka. Przytuliłam każdego z osobna i szybciutko wypytałam o takie najpotrzebniejsze rzeczy.
-Dobra, my musimy już uciekać, bo jeśli nas znajdą to znajdą też was. Bądźcie bardzo ostrożni i jakby co dzwońcie. -Rugge pocałował Mercedes.
-Tak Jorge. Zrozumiałam. -złapałam Mechi za rękę i zaciągnęłam do domku.
-I jak się trzymasz? -spytałam.
-Trochę dziwnie.... Już wiem, jak się czuje Tini. Przed chwilą go widziałam, a już tęsknie...
-Kilka razy chciała się zabić i uciec. Z Tobą nie będzie takich problemów, co nie? -zaśmiałam się.
-Nie... Wiem, że chcą dla nas jak najlepiej i chcą byśmy byli bezpieczne. Dlatego są daleko, by nie sprowadzać na nas same złe rzeczy. Chłopaki dzisiaj postrzelili jeszcze jednego. Został im Chuck. (Chuck-imię byłego chłopaka Anabell, wróg Jorge, on chce ich zabić)
-Jak to postrzelili? -zdziwiłam się.
-Nie miałam wam tego mówić, ale... Oni mają broń.
-Dobra, nic nie wygadam. Chodźmy. -weszliśmy przez tylne drzwi, do kuchni. W niej była Alba i Lodo. Od razu zaczęły piszczeć i tulić blondynkę.
-Tak za wami tęskniłam....
-My za Tobą te... -Albie przerwała Martina.
-Mechi?! Co Ty tutaj robisz? -przytuliła ją.
-Nic Ci nie jest? Wszystko dobrze?
-Tak. Jak najlepiej. -brunetka tak jakby zdała sobie sprawę, że to pewnie chłopaki ją przyprowadzili.
-A Rugge? Jorge? Gdzie oni? No mówcie! -pisnęła z radości.
-Oni nie wrócili. Został im Chuck. Przykro mi....
-Wcale nie jest Ci przykro. Nie wiesz, jak to jest żyć bez ukochanej osoby przez ponad miesiąc. -chwyciła torebkę i podeszła do drzwi.
-Idę się przejść. -po czym znikła za drzwiami.
Martina
Jak oni mogli? Wiedzieli, że bardzo za nimi tęsknie, a i tak nie dopuścili do nich. Postanowiłam, że pójdę się przejść na plażę. Chodziłam tak przy brzegu i weszłam na most. Usiadłam na samym końcu i wybuchnęłam płaczem.
-A jeśli to byłoby nasze ostatnie spotkanie? Dlaczego ja nie mogę się z nim zobaczyć? -szeptałam. Wyciągnęłam telefon z torebki i czytałam moje sms'y z Jorge'm. Tak bardzo tęsknie... Czuję się tak jakby.... obserwowana? Zaczęłam się rozglądać. Zeszłam z mostu i coraz bardziej się niepokoiłam.
Nagle poczułam jak ktoś mnie łapie za ramię. Poczułam te nieziemskie perfumy, które mogły należeć tylko do jednej osoby.... Odwróciłam się i rzuciłam mu na szyję. Nareszcie... Z moich oczu pociekły łzy delikatnie mocząc jego koszulkę.
-Kocham Cie, kocham Cię, kocham Cię..... Już nigdy mnie nie opuszczaj. -powiedziałam.
-Nie popełnię takiego samego błędu. Nigdy.... Nic Ci nie jest? Nic Ci nie zrobił?
-Ale kto? -nie do końca zrozumiałam.
-Chuck. Nie mogę go znaleźć.... Przepraszam.
-Jest okey. Nie martw się. Ale dlaczego zawróciłeś, skoro on dalej nas szuka? I gdzie jest Ruggero?
-Dlatego, że zapomniałem dać coś Mechi. A Rugge jest trochę dalej, bo mi się przypomniała jedna rzecz. Ale jak zobaczyłem się z Tobą, to mogę Ci to teraz dać. -włożył rękę do kieszeni i wyjął małe pudełeczko.
-Mercedes miała Ci to dać, bo nie wiem, czy dam radę z Chuck'iem. Jeśli na to spojrzysz, pomyśl, że to ja. Takie małe coś ode mnie. -otworzył i moim oczom ukazała się naszyjnik. Piękny naszyjnik z literką "J" jako zawieszka. Zapiął mi go na szyi.
-Dziękuję, jest przepiękny. Ale Ty i tak nigdy nie wyjdziesz z mojej głowy. I na pewno dasz radę z Chuck'iem. Rozumiesz? Zrób to dla mnie, dla naszych przyjaciół, dla nas.... Proszę.
-Nigdy się nie poddam, bo wiem, że Ty na mnie czekasz. Ale nie jestem w stanie tego przewidzieć. Dlatego Ja, Rugge i Mechi poszliśmy do mojego domu.(wyjaśnienie dla Borkoś Blanco ;*) Po naszyjnik. Miałem Ci go dać, po naszym wypadzie nad morze, ale... No wiesz. Sprawy potoczyły się inaczej i.... -przerwał mu jakiś głos.
-Jorge! Musimy wyruszyć. -spojrzałam na osobę stojącą za nim. Rugge. Podbiegłam do niego i go przytuliłam.
-Nic Ci nie jest?
-Nie... Proszę was. Wróćcie szybko. -chłopak pocałował mnie w czoło.
-Obiecuję. -przyszedł mój chłopak.
-ObiecujeMY. -podkreślił i pocałował mnie namiętnie w usta.
-Kocham Cię.
-Kocham Cię... -i znowu te głupie pożegnanie. Nie mogę. Złapałam ich za nadgarstki.
-Nie... Nie dam wam odejść! -Jorge złapał mnie za ramiona.
-Musimy odejść! Czy Ty tego nie rozumiesz, że jeśli mnie tutaj zobaczą, to zabiorą was?! Nie mogę.... -i odszedł. Nie wiedziałam co mam jeszcze powiedzieć, zrobić, by ich zatrzymać. Ale wpadłam na pomysł. Stanęłam na moście i krzyknęłam ich imiona.
-Skoro i tak odejdziesz. To ja nie chcę się bardziej męczyć... -chyba zrozumieli i zaczęli biec w moją stronę. Jednak ja byłam szybsza i rzuciłam się do wody....
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam! Nie bijcie mnie za takie zakończenie! Czytałam wasze ostatnie zakończenie i dałam fragment wyjaśniający, dlaczego ukrywali się w domu chłopaka. Może głupie, ale wyjaśnienie jest. Dziękuję za to, że jesteście. Następny rozdział niebawem. Nie bójcie się o Martine  ;*

piątek, 18 kwietnia 2014

Rozdział 17 sezon 1

Rozdział z dedykacją dla Borkoś Blanco ;)

Martina
Zachciało mi się pić, więc wróciłam się do kuchni. Jednak w niej, siedział Facu i dalej rozmawiał przez telefon. Gdy usłyszałam "No to gdzie się ukrywacie?", momentalnie skryłam się za drzwiami.
-Ale.... Poczekaj.... Spokojnie, o niczym Martina nie ma pojęcia.... -tutaj się wystraszyłam. -Nie wie.... Dlaczego u Ciebie?.... Aha.... A ile tam będziecie?..... A.... Tak, Tini jest bezpieczna, tylko ciągle siedzi w pokoju i... No wiem.... Możesz mi nie przerywać? Dziękuję. No więc myślę, że gdyby ona wiedziała, że jesteś u siebie w domu, to na pewno by uciekła. A tak, to wolę, by siedziała z nami, chociaż to nie możliwe. Prawie w ogule się nie odzywa do nas, tylko dlatego, że nie ma was, a ze szczególnością Ciebie... -pobiegłam do pokoju i spakowałam do plecaczka najpotrzebniejsze rzeczy i wyszłam przez balkon. Bałam się, ale musiałam być twarda dla Nich. Szłam przez las, kiedy zauważyłam jednego z 4 gości. Wystraszyłam się. Biegłam ile sił, jednak po chwili, przewróciłam się. Podniosłam się i spojrzałam na moje kolano. Było całe poszarpane.
-To nic... -wycedziłam przez zęby. Nagle usłyszałam jak ktoś woła moje imię. Odwróciłam się i zobaczyłam Xabianiego. Szybko do mnie podbiegł, złapał za rękę i ciągnął w stronę domku.
-Co Ty robisz? Tam jest ten jeden z ich bandy! -próbowałam się wyszarpać, ale to nie skutkowało.
-Nikogo tu nie ma! To byłem ja, musiało Ci się coś przewidzieć, zrozum Tini.... Jeśli uciekniesz, to Cię złapią. Jeśli Cię złapią, to Jorge będzie Cie chciał od nich zabrać. Jeśli on Cie będzie chciał od nich zabrać, to być może nawet odda swoje życie. Nie rozumiesz?! -krzyknął. Spuściłam głowę.
-Przepraszam, ale jeśli oni go zabiją, to ja też stąd odejdę...
-Co?
-To, że nie wyobrażam sobie życia bez niego. Jak go zabraknie, to mnie też. -wyrwałam dłoń z jego i weszłam do domku. Nikt o nic nie pytał. Słyszałam jak Xab mówi, żeby mieli na mnie oko, a po chwili ktoś do mnie wszedł.
-Martina, daj. Opatrzę Ci ranę. -Alba usiadła wygodnie na łóżku. Przez cały czas nawet cicho nie syczałam z bólu, bo największe cierpienie jakie odczuwałam, to tęsknota. Cholerna tęsknota.
-Coś się stało?
-Nie.. nic. Dlaczego to tak boli?
-Bo się przewróciłaś na kamienie, widać małe odłamki i... -przerwałam jej.
-Nie te rany.... -dziewczyna zrozumiała i westchnęła.
-Pójdź już lepiej spać, wyglądasz na zmęczoną. -tak jak powiedziała tak zrobiłam. Zamknęłam powieki i po paru minutach odleciałam do krainy Morfeusza.
Jorge
Udało mi się załatwić z Rugge 2 gości. Zostało tylko dwóch. Byłem zmęczony jak na dzisiaj i położyłem się spać. Jednak to nie było takie łatwe. Cały czas myślałem nad tym, czy na pewno u nich wszystko w porządku. Rozmarzyłem się o Tini i tak jakoś.... odleciałem.
Narrator
 Martina po kolejnych dwóch tygodniach bez Niego i dwójki przyjaciół powoli nie wytrzymywała. Często można było oberwać za byle "cześć" w jej stronę, albo za to, że jej ktoś przyniósł coś do jedzenia. Nie wytrzymywała psychicznie tak dużej odległości od Jorge. Już raz się chciała pociąć, ale do pokoju weszła Lodovica i zdaniem Stoessel "tylko pogorszyła sprawę". Jej przyjaciele byli za nią odpowiedzialni i czuli, że nie długo ucieknie, zabije się, lub zostanie zamordowana przez byłego chłopaka nie jakiej Anabell.
 Jorge. On też tęsknił, nawet nie wiecie jak bardzo. Wiele razy przeszłą mu taka myśl, żeby wrócić do przyjaciół. Ale wiedział, że oni go szukają, śledzą... To by tylko sprowadziło na nich same kłopoty. Jednak miał plan. Cała trójka miała skrycie podrzucić Mercedes do domku przyjaciół, a sami mieli się rozprawić z dwójką porywaczy.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej ;) Macie rozdział! A, bo bym zapomniała. Chcecie konkurs na One Shot'y? Jak tak, to piszcie ^^

czwartek, 17 kwietnia 2014

Po prostu Dziękuję

Polska
274
Stany Zjednoczone
53
Niemcy
25
Irlandia
9
Holandia
8
Czy wy to widzicie? Myślałam, że mnie czytacie w Polsce, w ewentualności w Stanach... ale w Irlandii i Holandii? Dziękuję... Jesteście dla mnie bardzo ważni i ten blog też jest ważny... Aż się poryczę zaraz <3 Po prostu zależy mi na tym wszystkim. Dzięki wam ten blog jeszcze istnieje. Miałam go usunąć, ale kiedy zobaczyłam, ile osób tutaj wchodzi i skąd, to normalnie... Piszczałam chyba z godzinę w łazience. Ten blog ma.... dwa miesiące? I 400 wyświetleń. Pewnie powiecie: ''Co? Tak mało?''. Ale nie... Dla mnie to duża liczba... Dlatego jeszcze raz Dziękuję za zaglądanie do mojego bloga, komentowanie. Kocham was <3
A szczególnie Borkoś Blanco <3
Uwielbiam Cię ;) i Twoje filmiki

















                                

     Blancowaa <3

Rozdział 16 sezon 1

Martina
*1 tydzień później*
Płakałam leżąc na łóżku i wspominając te wszystkie chwile z Nim i moimi przyjaciółmi, później pierwsze kłamstwa, a na końcu o pocałunku z chłopakiem mojego życia. Postanowiłam. Pójdę jutro do Lodovicy i wypytam, gdzie oni są. Dlaczego jutro a nie teraz? Bo jest 01:23 a ja nie mogę zasnąć. Wiem! Sięgnęłam telefon, podłączyłam słuchawki i włożyłam do uszów. Przeleciałam całą playlistę i znalazłam. Rozległy się pierwsze słowa piosenki "Podemos". Jorge kiedyś mi ją zaśpiewał, a ja bez jego zgody to nagrałam. Uśmiechnęłam się blado. Po policzku spłynęła mi łza, tęsknoty i strachu. Opuściłam powieki w słuchając się w słowa. Po krótkim czasie zasnęłam, jak do kołysanki.
  Rano obudziłam się z dziwnie dobrym humorem. Szybko się ubrałam i zrobiłam sobie śniadanie. Kiedy zajadałam się kanapkami do kuchni wszedł Facundo. Pomyślałam, że być może on mi powie, gdzie oni się znajdują. Na pewno ma z nim jakiś kontakt.
-Facu....?
-Tak?
-Ty masz jakiś kontakt z Jorgem, co nie?
-No tak, ale dlaczego pytasz?
-Powiedz mi gdzie są.
-Nie zrobię tego.
-Co? Dlaczego? -zapytałam z pretensjami.
-Bo byś poszła go szukać. To oczywiste.
-Nienawidzę was wszystkich! -krzyknęłam, po czym pobiegłam do swojego pokoju. Kolejny raz w ciągu tego tygodnia wybuchnęłam płaczem. Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Podniosłam głowę i zobaczyłam zmartwioną Lodovice.
-Słyszałam jak krzyczałaś na Facundo. Tini zrozum, że Jorge się o Ciebie boi i nie chce, byśmy udzielali Ci jakiejkolwiek informacji na temat ich położeniu. Ja też za nimi tęsknie i boję się, że coś im się stanie, ale niczego nie jesteśmy wstanie zatrzymać i powstrzymać.
-Lodo ale ja bym mogła za Niego życie oddać... Czuję, jakby coś z każdym dniem, godziną, minutą, sekundą, w moim sercu znikało. Każda cząstka mojego organizmu krzyczy. Chcę się z nim zobaczyć. Tylko tyle. Albo choćby porozmawiać. Niestety ode mnie nie odbiera...
-Wiesz co? Poproszę Facu i pogadasz z nim. -złapała mnie za rękę i pociągła do pokoju chłopaka. Ostatecznie się zgodził i zadzwonił do Niego.
-Ktoś chce z Tobą rozmawiać.... Martina.... Nie nic nie mówiliśmy... -podał mi komórkę.
-Cześć... Nawet nie wiesz jak tęsknię. Jak tam u was? Wszystko dobrze?
-Tak. Nie masz co się martwić. Kotek... Nie mam pojęcia kiedy wrócę, przepraszam... Kocham Cię pamiętaj. A Ty jak się trzymasz?
-Bez Ciebie? Umieram... Proszę Cię powiedz mi gdzie jesteś.
-Nie mogę... Stało by Ci się ck
oś i tyle. A tego nigdy bym sobie nie wybaczył.
-Ale... -przerwał mi.
-Nigdy Ci nie powiem gdzie jestem, bo Cię kocham, a jeśli Ci powiem, to sprowadzę na Ciebie same niebezpieczeństwo i nie mam pewności, co zrobisz mając świadomość, gdzie jestem.
-Ale... Okey. Kocham Cię, pa.... Uważaj na siebie, czekam. -podałam telefon chłopakowi i pobiegłam do pokoju. Przez całą rozmowę wstrzymywałam się, by nie wybuchnąć płaczem. Gdy usłyszałam jego głos... To tak, jakby komuś się wylały kolorowe farby na podłogę. Są bezpieczni.... I to się liczy! Nie ważne, czy jest obok mnie, czy po drugiej stronie świata, ważne, że jest bezpieczny i nic mu się nie stanie. Wybuchnęłam płaczem. Już nie daję sobie rady z tą całą sprawą. Moje chłopaka i dwójkę przyjaciół goni 4 mężczyzn, których chcą ich zabić. I jakby tu nie zwariować?
Wyciągnęłam telefon i gapiłam się na moją tapetę przez chyba pół godziny, wspominając wszystkie chwile, spędzone z nim. Nasz pierwszy pocałunek, pierwsze spotkanie, pierwsze rozmowy, pierwszy przytulas.... Tak bardzo mi go brakuje.










wtorek, 15 kwietnia 2014

Rozdział 15 sezon 1

Martina
Pobiegłam do domku i zaczęłam szukać Rugge. Znalazłam go w salonie z resztą.
-Mają Mercedes. -powiedziałam prosto z mostu.
-Masz iść do Jorge, jest na plaży i... -w tym momencie usłyszałam strzał. Rugge wybiegł z mieszkania, a ja za nim. Boję się. Cholernie się boję. O Mechi, o Jorge, o nas wszystkich... Po chwili znajdowaliśmy się na plaży. Od razu dostrzegliśmy 5 osób. Jeden facet leżał na piasku. Prawdopodobnie to on dostał z broni. Kiedy Jorge mnie zobaczył kopnął mocno kolesia, z którym się bił i podbiegł do mnie.
-Tini masz iść do domu! Może Ci się coś stać!
-Ale... -złapał mnie w talii i przyciągnął do siebie, namiętnie całując.
-Idź do domu. Proszę...
-No... dobrze. Kocham Cię, i uważaj na siebie.
-Ja Ciebie też... -i odbiegł ode mnie. Pomógł Rugge, bo dostał od jednego. Wróciłam do domu. Na mój widok wszyscy zerwali się z miejsc.
-Skoro już się zaczęło, to tutaj nie jesteśmy bezpieczni. Tak jak kazał nam Jorge, wyjeżdżamy do takiego jednego domku. Tam nikt nas nie znajdzie... -powiedział Facundo.
-Co? Mamy ich zostawić?! -krzyknęłam. 
-Jorge wie, gdzie to jest. Kiedy się ich pozbędzie razem z Mechi i Rugge wrócą. Nie bój się, da sobie radę. -przytulił mnie. Wybuchnęłam płaczem. Oderwałam się od niego i poszłam pakować. Cały czas pakując swoje ciuchy do walizki myślałam nad tym, czy oni wrócą. A jeśli coś im się stanie? Przecież.... Oni mogą coś im zrobić. Tak bardzo się boję. Siedziałam tak pół godziny, później chłopaki pakowali nasze rzeczy do samochodów. Przez całą drogę, która trwała chyba 4 godziny, nie odezwałam się ani słowem. Im dalej auto jechało, tym bardziej powiększała się moja dziura w sercu. Czułam jakby coś mi wypalało to miejsce, jakby ktoś mnie dźgał.... I to wszystko przez moich przyjaciół i Niego. Niego, który sprawił, że moje życie nabrało sensu. Takiego dobrego... Kiedy dojechaliśmy od razu weszłam do naszego "nowego mieszkania". Otworzyłam pierwsze lepsze drzwi i natrafiłam na pokój. Zamknęłam się w nim, położyłam na łóżku, plecami do drzwi. Wybuchnęłam płaczem. Wiem, że nie dawno się widzieliśmy, to tak bardzo tęsknie, a myśl, że być może go już nigdy nie zobaczę, dołowała coraz bardziej.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hmmm.... Co mogę powiedzieć? Zapraszam na mojego drugiego bloga, którego zaczęłam: Peligrasemnet bellas - Niebezpiecznie piękne <3

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Rozdział 14 sezon 1

Martina
Siedziałam z Mercedes na plaży aż się nie zaczęło ściemniać i zrobiło się chłodno. Wtedy zebrałyśmy swoje rzeczy i kiedy mieliśmy iść do domku, podeszło do nas trzech mężczyzn.
-Cześć dziewczyny, znacie nie jaką Martine Stoessel i Mercedes Lambre? -zapytali. Kiedy jeden z nich położył dłoń na biodrze, zauważyłam broń. Przeraziłam się i zestresowałam.
-Nie, nikogo takiego nie zna... -przerwała mi Mechi.
-Jakto nie? Przecież to my! -miałam ochotę krzyknąć na nią, ale jeden facet zakrył mi twarz ręką. złapał mnie w talii i gdzieś szedł. Widziałam jak drugi chwyta Mercedes. Bałam się jak nigdy. Oni nam przecież mogą zrobić krzywdę. I to przez moje... byłego chłopaka. Zaczęłam się szarpać, wyrywać ale to nic nie dało.
-Jeśli chcesz, żeby nic Ci się nie stało, to masz być grzeczna. Rozumiesz? -szepczał mi do ucha. Przestałam na chwilę i ugryzłam go w rękę. Puścił mnie, jednak od razu zaczął za mną biec. Biegłam ile sił miałam w nogach, nie patrząc za siebie. Nagle poczułam jak się od kogoś odbijam. Już chciałam uciekać z myślą, że to jeden z porywaczy, ale ten ktoś złapał mnie za nadgarstek. Odwróciłam się i ujrzałam zmartwionego Jorge. Łzy spływały mi po policzkach strumieniami.
-Co Ci się stało?
-Trzeba pomóc Mercedes! Oni ją mają!
-Kto?
-Jacyś trzej faceci chcieli nas porwać. -przytulił mnie.
-Leć do domku i powiedz Rugge, żeby przyszedł....
-Na plażę. -pocałował mnie w czubek głowy.
-Masz siedzieć z Xab'em i Facu oraz dziewczynami w domu i nigdzie nie wyłaźcie. Zrozumiano? -kiwnęłam głową na znak, że mówię "tak". Pobiegł na plażę, a ja do domku.


--------------------------------------------------------------------

Zrobiłam część 1, bo muszę jeszcze odrobić lekcje i pouczyć się na sprawdziany ♥♥♥ No i macie rozdzialik napisany przez godzinę, obmyślany przez trzy dni ^^ ★ sorki za błędy jak jakieś będą, bo pisze z telefonu ▲▼

niedziela, 13 kwietnia 2014

Rozdział 13 sezon 1

Martina
*1 tydzień później*
Wszystkie zaległości odrobiliśmy i wykonaliśmy w Studiu, czyli piosenki na zaliczenie itp. Dzisiaj jedziemy nad morze, gdzie wcześniej zaprosiła nas Candelaria. Mój ojciec zgodził się pod warunkiem, że Rugge też z nami jedzie... Ja i Jorge jesteśmy oficjalnie parą. Z czego oczywiście się ogromnie cieszę ;) Pakuję ostatnie rzeczy do walizki i czekam za chłopakiem.
-Rugge! Pośpiesz się!
-Już idę! -zbiegł po schodach. Pożegnaliśmy się z wszystkimi i wsiedliśmy do jego auta. Przez całą drogę do Cande, mój przyjaciel śpiewał razem z radiem, przepraszam, on FAŁSZOWAŁ!!
-Rugge! Proszę Cię...
-No wiesz Ty co? -udał obrażonego. Westchnęłam i pocałowałam go w policzek.
-No dobra.... -zaśmiałam się. Po chwili dojechaliśmy na miejsce. Wyciągnęłam walizki z bagażnika i weszłam do domu. Wszyscy już byli, więc od razu wróciłam się do samochodu. Jednak przed otworzeniem drzwi, ktoś złapał mnie w talii i odciągnął od reszty.
-Co? -zapytałam. Odwróciłam się i zobaczyłam mojego idiotę.
-Jak to co? Nawet się nie przywitasz? A poza tym, jedziesz ZE MNĄ, i się nie sprzeciwiaj.
-Ale ja chciałam jechać z dziewczynami....
-Muszę Ci coś powiedzieć, proszę, nie chcę jechać sam.
-No dobrze... Masz. -podałam mu walizki. Zapakował je do auta i otworzył mi drzwi. Zapięłam pasy i czekałam, aż sam wsiądzie. Kiedy już to zrobił włożył klucze do stacyjki i odpalił. Dłuższą chwilę milczał. Dopiero, gdy chciałam włączyć radio się odezwał.
-Tini... Bo... Ja nie wiem od czego zacząć...
-Najlepiej od początku.
-Kiedyś chodziłem z taką jedną Anabel. No i... ona miała uciążliwego byłego. Kilka razy wdałem się w bójkę i doszły do tego, że zaczęliśmy do siebie strzelać z broni. Ponieważ on, ma problemy z agresją i wszyscy go brali za wariata. On trafił do więzienia, a ja nie zerwałem z Anabel, gdy mi powiedziała, że chciała od samego początku mnie wykorzystać, bo bała się z nim zerwać, a wtedy to ja bym z nim musiał rywalizować. Udało jej się. Nie dawno wyszedł z pudła i Anabel do mnie dzwoniła, żebym uważał, bo był u niej i się o mnie pytał. Powiedziała, że jestem w Buenos Aires, bo przyłożył jej broń do głowy. Przepraszam Cię... -nie wiedziałam co powiedzieć. Mój chłopak jest w niezłych tarapatach. Poczułam, jak dreszcze przechodzą przez moje ciało.
-Powiesz coś? Martina....
-Nie wiem co mam o tym myśleć.... Zaskoczyłeś mnie....
-Tini, ja Cię bardzo przepraszam... Ale.... Musimy się rozstać.
-Co? -jakbym "ożyła". Czy on ze mną zrywa?
-Jak na razie nie chcę byś była w niebezpieczeństwie. Nie chcę by Ci się coś stało... -przerwałam mu.
-Czyli chcesz, bym cierpiała jeszcze bardziej?
-Nie o to mi chodzi... -stanął przed jakimś domkiem.
-A ja myślę, że o to... -wysiadłam z samochodu i wyciągnęłam walizki. Łzy spływały po moich policzkach strumieniami. Chłopak wybiegł z auta i w mgnieniu oka znalazł obok mnie.
-Ale Tini przecież.... -przerwałam mu.
-Kto jeszcze o tym wie?
-Wszyscy nasi przyjaciele. Powiedziałem im.... -szepnął i spuścił głowę.
-Czyli ja wiem ostatnia... -z domku wyszli nasi przyjaciele.
-Wiedzieliście i mi nic nie powiedzieliście?! Nienawidzę was wszystkich! -wbiegłam do domku i weszłam do pierwszego lepszego pokoju. Trzasnęłam drzwiami i usiadłam na podłodze opierając o ścianę. Podkuliłam nogi, aż do samej brody i wybuchnęłam płaczem. Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, jednak nawet nie drgnęłam. Ten ktoś usiadł obok mnie i przytulił. Po perfumach wyczułam, że to Mechi.
-Ale dlaczego wy mi nic nie mówiliście? Wszędzie tylko kłamstwa. Diego mnie zdradzał z Nicol i wy o tym wiedzieliście, a teraz ledwo co chodzę z Jorge'm, a on już ze mną zrywa.... Dlaczego?...
-Oj Tini.... On ma teraz poważne kłopoty i nie chce, byś Ty za to zapłaciła. Z tego co nam o nim opowiadał wywnioskowałam, że on chciałby Ci coś zrobić, a nawet zabić. Wtedy Jorge by sobie tego nie wybaczył i musiałby żyć z tą świadomością....
-Ale ja go kocham i chcę być przy nim...
-Nikt nie zrozumie logiki chłopaków. -zaśmiałyśmy się.
-To co? Przebieramy się i idziemy SAME na plażę?
-Yhymm... -zrobiłyśmy to, co potrzeba i poszliśmy w wcześniej wspomniane miejsce. Poinformowałyśmy tylko Cande, bo to jej domek.

niedziela, 6 kwietnia 2014

Rozdział 12 sezon 1

Martina
-Lodo, fajnie że mi pomagasz z tym układem, ale mi zaraz nogi odpadną.... -kolejny raz narzekałam. Siedzimy tu od dwóch godzin....
-Oj, Tini jeśli chcesz być dobra, musisz ćwiczyć. -uśmiechnęła się.
-Cały dzień jesteś jakaś wesoła. Stało się coś?
-No.... Bo.... Nie wiem jak to powiedzieć....
-Najlepiej prosto z mostu.
-Widziałam jak Diego dostaje w twarz od Nicol. Chyba musiało boleć....
-I to cię tak uszczęśliwia?
-No tak, ale później w Resto całego go oblała sokiem! -wybuchnęłyśmy śmiechem.
-Czyli, że się dowiedziała... Ja już się zbieram, pa. -pocałowaliśmy się w policzek i poszłam do szatni. Przebrałam się i ruszyłam w stronę domu. Byłam już na przeciw mojego domu, gdy mój telefon wydobył z siebie dźwięk, informujący o dostaniu wiadomości.        
"Hej, przyjdź do parku, obok TEGO drzewa ;)
                                              Od: Jorge 18:24
 Westchnęłam i zawróciłam do parku. Chłopak stał obok drzewa. Uśmiechnęłam się i podeszłam do niego.
-To po co chciałeś się spotkać?
-Wiesz... Przepraszam. -stanął naprzeciwko mnie.
-Za co? -spytałam. Był jakiś taki... Poddenerwowany?
-Za to. - złapał mnie za ramiona i pocałował..... Zaskoczył mnie. Stałam jak wryta. Ale po chwili przymknęłam oczy i oddałam pocałunek. Czułam, jak się uśmiecha. Położyłam swoje dłonie na jego ramionach i napawałam się tą chwilą. Chłopak po chwili się ode mnie odsunął.
-Ufasz mi? -wyciągnął rękę w moją stronę. Kiwnęłam twierdząco głową i złapałam go za dłoń. Szliśmy chyba z 3 minuty i ujrzałam motor.
-O nie, nie, nie.... Ja nigdzie z Tobą nie pojadę.
-Dlaczego? Przecież nic Ci nie zrobię...
-Tak wiem, ale ta maszyna za to może nam coś zrobić nam obojgu. Jorge proszę....
-Nie. Trzymaj ten kask i wskakuj.
-Ale.... -spojrzał na mnie tymi swoimi oczami.
-Okey.... -mruknęłam. Założył mi kask i posadził mnie na tej maszynie. Jechaliśmy dosyć krótko. Byliśmy przed jego domem. Po co mnie tutaj zaprowadził?
-Po co przyjechaliśmy do Twojego domu?
-Tylko chcę odstawić motor. Pójdziemy na chwileczkę do mojego domu i idziemy się przejść na plaże.
-Jak chcesz.... -czułam się trochę dziwnie, w końcu przed chwilą się pocałowaliśmy, a on nawet nic o tym nie wspomni. Szybko pobiegł do swojego domu, a ja na niego czekałam. Kiedy w końcu wrócił poszliśmy na tą plaże.
-Tini.... Przepraszam Cię za ten pocałunek, nie powinienem, wiem, ale oddałaś go, czyli, że Ty też coś do mnie czujesz? No bo, ja Ci to chciałem już dawno powiedzieć, ale najpierw ta cała afera z Diego, a później myślałem, ze to za wcześnie dla Ciebie i..... Po prostu przepraszam. Chciałem już mieć to z głowy, nie dusić tego w sobie, wiem, że wykonałem dość duży krok, ale tak bardzo pragnąłem Twojego pocałunku, nie mogłem wytrzymać i... Stało się. Możesz mnie teraz znienawidzić, ale ja tylko Cię kocham....
-Spokojnie Jorge. Może to potraktujesz jako odpowiedź? -spytałam i złączyłam nasze usta w delikatnym pocałunku....

czwartek, 3 kwietnia 2014

Rozdział 11 sezon 1

Martina
Jorge był u mnie do ok. 21:00, później go tata przepędził. Położyłam się na łóżku i zasnęłam. Obudziłam się dosyć późno, więc i tak nie było sensu wstawać, skoro już jestem spóźniona do Studia. Ktoś do mnie zadzwonił. Złapałam telefon i tego pożałowałam.
-Czego chcesz Diego? -zapytałam prosto z mostu.
-A może "cześć Diego, co u ciebie"?
-Cześć, czego chcesz?
-Zapytać się dlaczego nie ma Cię w Studiu?
-A co Cię to obchodzi? -rozłączyłam się i odłożyłam telefon, jednak po chwili znowu ktoś zadzwonił. Tym razem uśmiechnęłam się sama do siebie.
-Cześć Jorge.
-Hej, dlaczego nie ma Cię w Studiu? Coś się stało?
-Zaspałam, a nie opłaca się iść na ostatnie zajęcia.
-Okey, przyjdę do Ciebie po zajęciach. Pa -i się rozłączył. Przygryzłam dolną wargę i uśmiechnęłam się.
-Jeeej! -pisnęłam. Spojrzałam na zegarek. Za 30 minut koniec zajęć! Nie wyrobię się! Szybko podbiegłam do szafy i wyjęłam z niej ten zestaw. Udało mi się to w 10 minut. Przebrałam się i uczesałam itp. Wyrobiłam się, bo jak skończyłam ktoś zadzwonił do drzwi.
Zbiegłam po schodach i zdążyłam wcisnąć się przed Olgitę. Przeprosiłam, poprawiłam włosy i otworzyłam.
-Cześ.... -przerwałam. To nie był Jorge, tylko jakiś dostawca.
-Dzień dobry. Zamawiał ktoś pizzę? -zmarszczyłam brwi.
-Tak, ja. -powiedziała Olga. Spojrzałam się na nią wzrokiem "sorry" i usiadłam na kanapie. Po jakiś 10 minutach ponownie ktoś zapukał. Podeszłam do drzwi i zaprosiłam Jorge do domu.
-Hej, wchodź.
-Cześć. Co Ty taka wesoła?
-Przyszłeś.... To już jest powód do radości. -poszliśmy do mojego pokoju i usiedliśmy na łóżku.
-Martina dobrze się trzymasz po wczorajszym? -spytał z troską.
-Tak, nie masz się o co niepokoić. Może pójdziemy się przejść?
-Jasne. -uśmiechnął się. Zeszłam do gabinetu taty i go poinformowałam o wyjściu. Szliśmy w ciszy, ale takiej przyjemnej ciszy...
-Jorge....? -zapytałam.
-Tak?
-Co było na zajęciach?
-Ćwiczyliśmy tylko piosenki, nic wielkiego... -poczułam jak kropla wody dotyka mój policzek. Podniosłam głowę do góry i to czego się obawiałam wydarzyło się. Pada deszcz. Szybko z Jorgem pobiegliśmy pod drzewo. Ja byłam o nie oparte, a chłopak stał naprzeciwko mnie. Rozmawialiśmy, śmialiśmy, a deszcz dalej padał. W pewnym momencie zauważyłam samochód, który by wjechał w bruneta, więc pociągnęłam go za koszulę do siebie. Był znowu bardzo blisko...... Pomyślałam, że to dobry moment i chciałam go pocałować. Stanęłam na palcach i gdy już czułam jego oddech na mojej twarzy odsunęłam się.
-Przepraszam..... -spuściłam głowę i odepchnęłam go lekko, by wyjść. Pobiegłam do Studia i zadzwoniłam do dziewczyn. Taki miałam zamiar ale komórka mi padła. Poczułam jak ktoś od tyłu łapie mnie za rękę.
Odwróciłam się i zobaczyłam Jorge. Uśmiechnęłam się.
-Śledzisz mnie? -zaśmiałam się.
-Uciekłaś, nie wiedziałem czy nic Ci się nie stało..... -złapał oddech.
-Musimy porozmawiać....
-O czym? -udawałam głupią.
-O tym, co się przed chwilą prawie stało.....
-Jorge... -podeszła do nas Lodo.
-Hejka! Też się chowacie przed deszczem?
-No tak.... Lodovica zostawisz nas samych? -spytał Jorge.
-Jorge! A może ja nie chcę by sobie poszła? -złapałam ją za rękę.
-Okey, ale kiedyś i tak musimy o tym pogadać... -odszedł. Dziewczyna spojrzała na mnie znacząco.
-Prawie go pocałowałam....
-Co?!
-Poniosło mnie... Dobra nie gadajmy o tym. Idziemy poćwiczyć z tańcem, skoro już musimy tu siedzieć?
-Jasne. -przebraliśmy się i zajęliśmy salę Gregoria.......