Martina
*1 tydzień później*
Płakałam leżąc na łóżku i wspominając te wszystkie chwile z Nim i moimi przyjaciółmi, później pierwsze kłamstwa, a na końcu o pocałunku z chłopakiem mojego życia. Postanowiłam. Pójdę jutro do Lodovicy i wypytam, gdzie oni są. Dlaczego jutro a nie teraz? Bo jest 01:23 a ja nie mogę zasnąć. Wiem! Sięgnęłam telefon, podłączyłam słuchawki i włożyłam do uszów. Przeleciałam całą playlistę i znalazłam. Rozległy się pierwsze słowa piosenki "Podemos". Jorge kiedyś mi ją zaśpiewał, a ja bez jego zgody to nagrałam. Uśmiechnęłam się blado. Po policzku spłynęła mi łza, tęsknoty i strachu. Opuściłam powieki w słuchając się w słowa. Po krótkim czasie zasnęłam, jak do kołysanki.
Rano obudziłam się z dziwnie dobrym humorem. Szybko się ubrałam i zrobiłam sobie śniadanie. Kiedy zajadałam się kanapkami do kuchni wszedł Facundo. Pomyślałam, że być może on mi powie, gdzie oni się znajdują. Na pewno ma z nim jakiś kontakt.
-Facu....?
-Tak?
-Ty masz jakiś kontakt z Jorgem, co nie?
-No tak, ale dlaczego pytasz?
-Powiedz mi gdzie są.
-Nie zrobię tego.
-Co? Dlaczego? -zapytałam z pretensjami.
-Bo byś poszła go szukać. To oczywiste.
-Nienawidzę was wszystkich! -krzyknęłam, po czym pobiegłam do swojego pokoju. Kolejny raz w ciągu tego tygodnia wybuchnęłam płaczem. Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Podniosłam głowę i zobaczyłam zmartwioną Lodovice.
-Słyszałam jak krzyczałaś na Facundo. Tini zrozum, że Jorge się o Ciebie boi i nie chce, byśmy udzielali Ci jakiejkolwiek informacji na temat ich położeniu. Ja też za nimi tęsknie i boję się, że coś im się stanie, ale niczego nie jesteśmy wstanie zatrzymać i powstrzymać.
-Lodo ale ja bym mogła za Niego życie oddać... Czuję, jakby coś z każdym dniem, godziną, minutą, sekundą, w moim sercu znikało. Każda cząstka mojego organizmu krzyczy. Chcę się z nim zobaczyć. Tylko tyle. Albo choćby porozmawiać. Niestety ode mnie nie odbiera...
-Wiesz co? Poproszę Facu i pogadasz z nim. -złapała mnie za rękę i pociągła do pokoju chłopaka. Ostatecznie się zgodził i zadzwonił do Niego.
-Ktoś chce z Tobą rozmawiać.... Martina.... Nie nic nie mówiliśmy... -podał mi komórkę.
-Cześć... Nawet nie wiesz jak tęsknię. Jak tam u was? Wszystko dobrze?
-Tak. Nie masz co się martwić. Kotek... Nie mam pojęcia kiedy wrócę, przepraszam... Kocham Cię pamiętaj. A Ty jak się trzymasz?
-Bez Ciebie? Umieram... Proszę Cię powiedz mi gdzie jesteś.
-Nie mogę... Stało by Ci się ck
oś i tyle. A tego nigdy bym sobie nie wybaczył.
-Ale... -przerwał mi.
-Nigdy Ci nie powiem gdzie jestem, bo Cię kocham, a jeśli Ci powiem, to sprowadzę na Ciebie same niebezpieczeństwo i nie mam pewności, co zrobisz mając świadomość, gdzie jestem.
-Ale... Okey. Kocham Cię, pa.... Uważaj na siebie, czekam. -podałam telefon chłopakowi i pobiegłam do pokoju. Przez całą rozmowę wstrzymywałam się, by nie wybuchnąć płaczem. Gdy usłyszałam jego głos... To tak, jakby komuś się wylały kolorowe farby na podłogę. Są bezpieczni.... I to się liczy! Nie ważne, czy jest obok mnie, czy po drugiej stronie świata, ważne, że jest bezpieczny i nic mu się nie stanie. Wybuchnęłam płaczem. Już nie daję sobie rady z tą całą sprawą. Moje chłopaka i dwójkę przyjaciół goni 4 mężczyzn, których chcą ich zabić. I jakby tu nie zwariować?
Wyciągnęłam telefon i gapiłam się na moją tapetę przez chyba pół godziny, wspominając wszystkie chwile, spędzone z nim. Nasz pierwszy pocałunek, pierwsze spotkanie, pierwsze rozmowy, pierwszy przytulas.... Tak bardzo mi go brakuje.
*1 tydzień później*
Płakałam leżąc na łóżku i wspominając te wszystkie chwile z Nim i moimi przyjaciółmi, później pierwsze kłamstwa, a na końcu o pocałunku z chłopakiem mojego życia. Postanowiłam. Pójdę jutro do Lodovicy i wypytam, gdzie oni są. Dlaczego jutro a nie teraz? Bo jest 01:23 a ja nie mogę zasnąć. Wiem! Sięgnęłam telefon, podłączyłam słuchawki i włożyłam do uszów. Przeleciałam całą playlistę i znalazłam. Rozległy się pierwsze słowa piosenki "Podemos". Jorge kiedyś mi ją zaśpiewał, a ja bez jego zgody to nagrałam. Uśmiechnęłam się blado. Po policzku spłynęła mi łza, tęsknoty i strachu. Opuściłam powieki w słuchając się w słowa. Po krótkim czasie zasnęłam, jak do kołysanki.
Rano obudziłam się z dziwnie dobrym humorem. Szybko się ubrałam i zrobiłam sobie śniadanie. Kiedy zajadałam się kanapkami do kuchni wszedł Facundo. Pomyślałam, że być może on mi powie, gdzie oni się znajdują. Na pewno ma z nim jakiś kontakt.
-Facu....?
-Tak?
-Ty masz jakiś kontakt z Jorgem, co nie?
-No tak, ale dlaczego pytasz?
-Powiedz mi gdzie są.
-Nie zrobię tego.
-Co? Dlaczego? -zapytałam z pretensjami.
-Bo byś poszła go szukać. To oczywiste.
-Nienawidzę was wszystkich! -krzyknęłam, po czym pobiegłam do swojego pokoju. Kolejny raz w ciągu tego tygodnia wybuchnęłam płaczem. Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Podniosłam głowę i zobaczyłam zmartwioną Lodovice.
-Słyszałam jak krzyczałaś na Facundo. Tini zrozum, że Jorge się o Ciebie boi i nie chce, byśmy udzielali Ci jakiejkolwiek informacji na temat ich położeniu. Ja też za nimi tęsknie i boję się, że coś im się stanie, ale niczego nie jesteśmy wstanie zatrzymać i powstrzymać.
-Lodo ale ja bym mogła za Niego życie oddać... Czuję, jakby coś z każdym dniem, godziną, minutą, sekundą, w moim sercu znikało. Każda cząstka mojego organizmu krzyczy. Chcę się z nim zobaczyć. Tylko tyle. Albo choćby porozmawiać. Niestety ode mnie nie odbiera...
-Wiesz co? Poproszę Facu i pogadasz z nim. -złapała mnie za rękę i pociągła do pokoju chłopaka. Ostatecznie się zgodził i zadzwonił do Niego.
-Ktoś chce z Tobą rozmawiać.... Martina.... Nie nic nie mówiliśmy... -podał mi komórkę.
-Cześć... Nawet nie wiesz jak tęsknię. Jak tam u was? Wszystko dobrze?
-Tak. Nie masz co się martwić. Kotek... Nie mam pojęcia kiedy wrócę, przepraszam... Kocham Cię pamiętaj. A Ty jak się trzymasz?
-Bez Ciebie? Umieram... Proszę Cię powiedz mi gdzie jesteś.
-Nie mogę... Stało by Ci się ck
oś i tyle. A tego nigdy bym sobie nie wybaczył.
-Ale... -przerwał mi.
-Nigdy Ci nie powiem gdzie jestem, bo Cię kocham, a jeśli Ci powiem, to sprowadzę na Ciebie same niebezpieczeństwo i nie mam pewności, co zrobisz mając świadomość, gdzie jestem.
-Ale... Okey. Kocham Cię, pa.... Uważaj na siebie, czekam. -podałam telefon chłopakowi i pobiegłam do pokoju. Przez całą rozmowę wstrzymywałam się, by nie wybuchnąć płaczem. Gdy usłyszałam jego głos... To tak, jakby komuś się wylały kolorowe farby na podłogę. Są bezpieczni.... I to się liczy! Nie ważne, czy jest obok mnie, czy po drugiej stronie świata, ważne, że jest bezpieczny i nic mu się nie stanie. Wybuchnęłam płaczem. Już nie daję sobie rady z tą całą sprawą. Moje chłopaka i dwójkę przyjaciół goni 4 mężczyzn, których chcą ich zabić. I jakby tu nie zwariować?
Wyciągnęłam telefon i gapiłam się na moją tapetę przez chyba pół godziny, wspominając wszystkie chwile, spędzone z nim. Nasz pierwszy pocałunek, pierwsze spotkanie, pierwsze rozmowy, pierwszy przytulas.... Tak bardzo mi go brakuje.
Jeju dlaczego ty takie świetne rozdziały piszesz ?!
OdpowiedzUsuńPrzez ciebie płacze !
:'( :'(
Rozdział piękny....
Nwm co napisać po prostu twój rozdział mnie oderwał od ziemi .
Całuje
Borkoś
Dziękuję, nawet nie wiesz jak się cieszę, gdy tak piszesz o rozdziałach <3 Ja sobie myślę: "Boże, co ja piszę? I to jeszcze w internecie publikuję".... A kiedy czytam Twoje komentarze, to mimowolnie się uśmiecham ;) Bardzo Ci dziękuję <3 ;*
Usuń