Bardzo Wam Dziękuję za te wspaniałe komentarze ;* Kocham W;as i wiele to dla mnie znaczy *.* Jeżeli na czyimś bloga zaobserwowanym przeze mnie nie komentuje to znaczy, że nie mam czasu. Nauka, dodatkowe zajęcia itd... Zrozumcie /

poniedziałek, 3 listopada 2014

Rozdział 3 s. 3





3




     Dziewczyna wstała rano o godzinie 12:00. Dość późno wczoraj Blanco'wie opuścili dom. Doszedł do tego alkohol i ... są konsekwencje. Rozejrzała się po pokoju i jej wzrok spoczął na nierozpakowanych walizkach. Ugh... - pomyślała. Wstała z jękiem i kucnęła przed czarnym obiektem. Otworzyła i zaczęła wybierać ciuchy na dzisiejszy dzień. Wyciągnęła bordową bluzę, która odkrywa jedno ramię, szare dresy i adidasy. Oczywiście po chwili zabrała bieliznę (czarną) i białe skarpetki (stópki). Po przygotowaniu stroju na dzisiejszy dzień udała się do łazienki.

     - Dzień dobry. - usłyszała głos za swoimi plecami. Dziewczyna siedziała na kanapie i oglądała film. Obejrzała się za siebie i ujrzała Jorge. Uśmiechnęła się.
     - Co ty tu robisz? - zapytała. Usiadł obok niej i chwycił jej dłoń. Poczuła przyjemny dreszcz i coś dziwnego w brzuchu.
     - Zabieram Cię na spacer. Musimy sobie porozmawiać. - powiedział tajemniczo.
     - O czym? - zaciekawiła się.
     - O wszystkim. - odpowiedział jej i podniósł się z kanapy wciąż mając jej dłoń w swojej. - To jak?
     - No dobrze. Ale poczekaj chwilkę, przebiorę się. - jęknął i pociągnął ją w stronę drzwi.
     - Wyglądasz pięknie. Dlatego teraz założysz bluzę i pójdziesz ze mną. - uśmiechnął się.
     - Dziękuję, ale i tak muszę iść do pokoju po bluzę. Nie rozpakowałam się jeszcze. - zaśmiała się. Z niechęcią puścili swoje ręce. Ostatni raz na niego spojrzała i pobiegła szybko na górę.

     Szli przez park. Co jakiś czas odzywając się do siebie. Martina przyglądała się Buenos Aires. Dawno tu nie była... Nagle poczuła, że znowu ją łapie za dłoń. Usiedli na ławce.
     - No, to opowiadaj.
     - Ale o czym? - uśmiechnęła się.
     - O wszystkim. - oznajmił krótko.
     - A możesz ty zacząć? - zaśmiał się i przytaknął głową.
     - No więc tak... nie wiem od czego zacząć. Pamiętasz to wczorajsze pytanie "znalazłaś kogoś"? No więc powiedziałem, że tak. Jest to Roxy, jest w naszym wieku. Na pewno się polubicie.
     - A czym się zajmuje? - spytała z lekkim smutkiem.
     - Głównie komponowaniem. Ma już na swoim koncie kilka fajnych piosenek. Ostatnio też narzekała, że nie może napisać tekstu. Być może razem go napiszecie? - zaśmiał się. - A ty?
     - Ja nikogo nie mam. Nie miałam czasu, by o tym myśleć. Całe dnie pracowałam.
     - Przejdziemy się na plażę? - zaproponował. Skinęła głową, więc wyruszyli.
     Cały czas o czymś zawzięcie rozmawiali. Aż dotarli do celu. Przechodzili blisko brzegu, przez co mieli delikatnie pomoczone buty. Stanęli w pewnym miejscu i dalej rozmawiali. Byli bardzo blisko siebie. Martinie było przykro i smutno, że Jorge znalazł sobie kogoś. Zaś Jorge było głupio, że on "odnalazł swoje szczęście", a ona jest dalej sama. Zaśmiał się, kiedy przypomniała mu się sytuacja w Studiu. Wtedy ostatni raz tam była.
     - Tęskniłem za tobą. Wiesz? - spojrzał w jej oczy.
     - Wiem - zaśmiała się. - Bo ja też.
     Odwróciła głowę w jego stronę, a ten, nieświadom tego co robi pocałował ją. Zapragnął ponownie poczuć smak jej ust. Nie myślał o tym, że właśnie zdradza swoją dziewczynę. O niczym nie myślał.
     A Martina? Była zaskoczona. Czuła, jak w jej brzuchu buszuje miliony tych potworów.
     Po chwili jednak chłopak zrozumiał co robi i się od niej oderwał. Czuł się niezręcznie, ona zresztą tak samo. Nie wiedzieli co powiedzieć, ani CZY coś powiedzieć. W końcu Jorge przerwał tą napiętą ciszę.
     - Przepraszam, ja... nie wiem co się ze mną stało. Na prawdę nie wiem. Zapomnijmy o tym. - spojrzał w jej czekoladowe oczy ze smutną miną.
     - Jak ja mam zapomnieć o tym, że mnie pocałowałeś?! - krzyknęła ze łzami w oczach. - Lepiej będzie jak sobie pójdę.
     - Nie! Martina, proszę cię... - przerwała mu.
     - Nie bój się. Nic nie powiem Roxy. Możesz być tego świadomy. - powiedziała oschle idąc po piasku w stronę jej domu. Podbiegł do niej szybko i chwycił jej nadgarstek.
     - Proszę cię... to nie miało być tak...
     - Ale to zepsułeś! - krzyknęła. Poczuła, jak pierwsza łza wypłynęła jej z oka. Szybko ją wytarła i wymijając go wróciła do domu.
     Tam nie dawał jej spokoju. Co chwilę wydzwaniał na jej telefon, na domowy... ale za każdym razem nie odbierała. W końcu wyłączyła komórkę. Usadowiła się na kanapie i włączyła TV. Nikogo nie było w domu. Wszyscy byli w pracy. Oprócz Olgi, która akurat poszła do sklepu uzupełnić lodówkę. I tak właśnie spędziła resztę dnia. Samotnie, oglądając obrazki, które leciały w telewizji. Nie słuchała tego, co mówili. Była zajęta. Uporządkowała myśli. Nie miała pojęcia co ma teraz zrobić. Wciąż czuła jego wargi na swoich. I  ten ton, jakim do niej mówił. Dopiero co przyjechała, a tu już takie coś. W końcu zmęczona zasnęła przed włączonym telewizorem.
      Kiedy jej ojciec wrócił, było bardzo późno. Zgasił jej kablówkę i przykrył grubym kocem, by nie było jej zimno w nocy. Ucałował jej czoło. Był szczęśliwy. Cieszył się, że nareszcie tutaj jest. W swoim prawdziwym domu.

1 komentarz:

  1. BLANCO SPIEPRZYLES TO!
    S.P.I.E.P.R.Z.Y.L.E.S!
    Ona cie kocha...
    Ty ja tez..
    Egh.
    Egh.
    EGH
    Dlaczego to musi być takie skomplikowane??
    Wspanialy rozdzial, oby tak dalej!
    Xoxo, czekam na nexta!
    Cis ;**


    loveislikemagictry.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń