Bardzo Wam Dziękuję za te wspaniałe komentarze ;* Kocham W;as i wiele to dla mnie znaczy *.* Jeżeli na czyimś bloga zaobserwowanym przeze mnie nie komentuje to znaczy, że nie mam czasu. Nauka, dodatkowe zajęcia itd... Zrozumcie /

niedziela, 24 sierpnia 2014

Rozdział 10 sezon 2

Martina


   Czekałam pod salą już drugą godzinę. Byli ze mną Diego, Facundo, Xab, Ruggero, Mercedes, Lodo, Cande, Alba, Conni, Valeria i Pablo. Strasznie się martwię o Jorge. Myślałam, że nic mu nie jest, że to nie jest nic poważnego. Diego mnie uspokaja, ale jeśli na prawdę coś mu jest? Właśnie wróciła Mora. Oderwałam się od Dominiqueza i podeszłam do niej. Chwyciłam jej nadgarstek i zaciągnęłam do łazienki.
   -O co Ci chodzi? Możesz mnie już puścić?! - krzyknęła.
   - Słuchaj. Muszę wiedzieć, co się stało. Dlaczego tutaj wylądował? I dlaczego z nim ciągle siedzisz?
   - Dlaczego? Przyszedł na tor w złym humorze. Zabrał swój motor i od razu poszedł jeździć. Nie wyrobił na zakręcie, motor go przygniótł, a potem... a potem stracił przytomność.
   - Co? - mój głos zadrżał. On jest głupi czy co?! W takim stanie poszedł jeździć?! Przecież mógł się zabić! Kiedy tak pomyślałam, przypomniała mi się moja próba samobójcza. Zrobiło mi się głupio. Mora wyszła, a ja usiadłam na tych zimnych kafelkach. On chciał się zabić?...

Jorge


   Lekarz ciągle mi robił badania. Przez ten cały czas myślałem o jednym. Martina do mnie przyszła, pocałowała mnie... a przecież nie dawno sama ze mną zerwała. Siedziała ze mną, kiedy tutaj leżałem? Czuwała nade mną każdego dnia? Muszę z nią o tym porozmawiać.
   - Dobrze. Wszystkie wyniki badań wskazują na to, że praktycznie nic panu nie jest. Jednak możesz mieć w ciągu najbliższych dwóch tygodni częste omdlenia. - już miał coś powiedzieć, ale przerwała mu pielęgniarka, słowami "pacjent spod 13 się dusi", więc szybko pobiegł za dziewczyną, która wyglądała na 19-20 lat. Ogólnie młode tu są pielęgniarki ;). 
   Nagle usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi. Spojrzałem się w tamtą stronę. Martina.
   - Hej. Jak się czujesz? - spytała siadając obok mnie na łóżku.
   - Dobrze. Dzięki. Martina... ?
   - Tak? - spytała szybko.
   - Siedziałaś ze mną cały czas?... - i wtedy spuściła głowę.
   - Nie... Dopiero od dzisiaj. Przez weekend się z Tobą nie widziałam. Ale jak przyszłam do szkoły, Diego zapytał się mnie, czy jesteś. Wytłumaczyłam mu, że już... nie jesteśmy razem... ale nalegał, bym do Ciebie zadzwoniła. Mówił, że ode mnie być może odbierzesz. - uśmiechnęła się. - ale nie odebrałeś. Nie Ty. Mora. - tutaj posmutniała. - oddałam telefon Diego, nie chciałam gadać z Twoją nową dziewczyną. - zmarszczyłem brwi. Przecież to nie moja dziewczyna! - Diego dowiedział się, że jesteś w szpitalu. Nie miałam o tym pojęcia. Przyjechałam z nim jak najszybciej.
   - Mora nie jest moją dziewczyną. Nie wiem dlaczego tak pomyślałaś, ale... nie.
   - Aha... - złapała mnie za dłoń. - Jorge... przepraszam Cię za tamto... Ja nie chciałam krzyczeć, po prostu... wybuchłam.
   - Ja też Cię przepraszam. Nie chciałem, by tak wyszło z Vicky.
   - Czyli, że... wracamy do siebie? - zapytała z delikatnym uśmiechem.
   - Nie... Tini... Musimy dać sobie trochę czasu. Przemyśleć to wszystko...
   - Okey. - puściła moją dłoń i podeszła w stronę drzwi. Jednak szybko się wróciła i wpoiła w moje usta. Przymknęła oczy, tak jak zawsze. Patrzyłem się na nią ze zdziwieniem, ale i tęsknotą. Po chwili, tej dłuższej, się ode mnie oderwała. Spojrzała mi ostatni raz w oczy i wybiegła z sali. Dopiero po chwili skumałem co się właśnie wydarzyło....




Konkurs z okazji LBA !

   No cześć, misiaki ;*
   Chciałam się wam zapytać, czy bralibyście udział w konkursie na One Shoty'a? Proszę, piszcie w komentarzach. ;) Były by to prace o miłości, przyjaźni, rodzinie, czym kolwiek chcecie. Osoby wybieracie Wy. Nie muszą być osoby z serialu. Bierzecie kogo chcecie, piszecie o czym chcecie. Szczegóły typu: na jaki adres wysyłać, jakie będą nagrody i ile prac wynagrodze dodam później. Na razie chcę wiedzieć ile osób z Was weżmie udział. Do tego postu dodam ankietę, ale to potem. Jeśli ktoś jest zainteresowany, i wie, że na pewno weźmie udział, niech skomentuje.
To tyle. Paa <3

środa, 20 sierpnia 2014

Liebster Blog Award! ;D

Heyka ;D Zostałam nominowana przez Caroline Wesley, która ma wspaniałego bloga <3
Nawet nie wiecie, jak się cieszę i szczerze za to Dziękuję <3

Pytania od Caroline:
1. Jak masz na imię?
Andżelika xD
2. Co lubisz robić w wolnym czasie?
Hmm... Lubię wychodzić ze znajomymi, jeździć na deskorolce, ale chyba najbardziej to pisać i grać na gitarze oraz keyboardzie <3 ;D
3. Jakie masz hobby?
To ciekawe pytanie... Ale raczej pisanie rozdziałów. Kocham to robić. Ciągle coś piszę, wymyślam w głowie...
4. Czemu założyłaś bloga?
Czytałam wcześniej mnóstwo blogów. Niestety nie komentowałam, a teraz większość autorów, tak po prostu usunęła bloga ;c Pomyślałam sobie, że to może być fajne. Założyłam nawet specjalny zeszyt i zaczęłam w nim pisać. Dopiero po jakiś dwóch miesiącach zdecydowałam się założyć bloga ;D
5. Co masz z polskiego? ;d xD
Z polskiego miałam 5 xD Ale kujon ze mnie żaden. Podciągnęłam ocenę tylko dlatego, że napisałam dodatkowe opowiadanie ;D
6. Spójrz w lewo ;d Co widzisz? ;d
Pierwsza rzecz? Telefon xD
7. Jakbyś miała wybór, to gdzie pojechałabyś na wakacje? ;d
Hmmm... Nie mam pojęcia xD Ale chyba wybrałabym się do Włoch! Chciałabym zobaczyć to piękne miejsce <3
8. Ile masz lat?
13 ;D
9. Masz rodzeństwo?
Tak. Dwoje. Siostrę Paulinę - 15 lat, i brata Michała - 12 lat.
10. Masz zwierzaka? ;d
Tak, mam. Wabi się Sonia. Jest to mieszaniec, Pitbull i Terrier ;D
11. Skąd wzięła się Twoja pasja do pisania? ;d
Chyba od innych blogerek. To im wszystko zawdzięczam. Dzięki nim spróbowałam i mi się to spodobało xD Dziękuję im bardzo <3

Ja nominuję:
1. Kathy <3 Z bloga podanego o tutaj xD --> El verdadero amor-Leonetta Kobieto piszesz świetnie! Tylko szkoda, że robisz takie długie przerwy ;c
2. xAdusiax <3 Nowa historia Leonetty Bardzo mi się podoba styl Twojego pisania ;* Rozdział są... wuala *.* (nie zapominaj o tym)
3. Werkaa Blanco <3 LeonettayMarcesca Nie mogę się oderwać od tych rozdziałów xD Wspaniale piszesz ;* A, i dalej czekam na następny rozdział! xD
4. Andżelaa. G <3 Unconditionally love you Kochana... Pisz dalej! ;3 Twój blog jest wspaniały! A wy o tym zapominacie ;*
5. Martyna Verdas <3 Z tego cudownego bloga ;3 "Miłość potrafi znaleźć drogę tam, gdzie nawet nie ma ścieżki" Ten blog jest... nie mam słów ! Wspaniały, świetny boski... Nie wiem co Ci jeszcze powiedzieć... xD 


Moje pytania to:
1. Jak masz na imię?
2. Do której klasy teraz idziesz?
3. Masz chłopaka? ^^
4. Twoja ulubiona piosenka to... ?
5. Twój ulubiony blog?
6. Czytasz moje opowiadania?
7. Dlaczego piszesz?
8. Ulubiona książka, film? 
9. Twoja największa wpadka? xD
10. Ulubione żarcie? xD
11. Wstawisz swoje zdjęcie? (w odpowiedzi) xD
12. Twoja największa przyjaciółka?
13. Kogo najbardziej lubisz z serialu"Violetta"?
14. Oglądasz sezon 3 po hiszpańsku "Violetta"?
15. Co najbardziej lubisz robić?


Bardzo Dziękuję (ponownie) za nominację Caroline <3 Twój blog jest wspaniały (ale o tym pewnie wiesz xD) Nigdy go nie usuwaj! A już raz dostałam zawału (xD), bo napisałaś, że odchodzisz... ;c Niestety, nie skomentowałam tego, bardzo Cię przepraszam ;c Ale nie mogłam. A później już zapomniałam.

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Rozdział 09 sezon 2

Martina


   Rano obudziłam się tak, jak zwykle. Westchnęłam i sprawdziłam godzinę w telefonie. 8:57. 8:57?! Szybko wstałam z łóżka i podbiegłam do szafy. Wyciągnęłam wyszykowany zestaw i pobiegłam do łazienki. Wszystko próbowałam zrobić jak najszybciej. Bez śniadania wybiegłam do szkoły. Jak ja mogłam tak zaspać?! Zawsze budzę się o jakiejś 7:00, czasami nawet wcześniej! Rozejrzałam się na ulicy i zaczęłam przebiegać przez pasy, jednak nie zauważyłam jednego samochodu, i prawie we mnie wjechał.
   - Przepraszam! - krzyknęłam i dalej biegłam. 
   Tuż przed wejściem do szkoły, ktoś za mną krzyknął. Odwróciłam się i zobaczyłam Mechi. Nie zdążyłam się obejrzeć i uderzyłam w kogoś. 
   - Bardzo Cię przep... - spojrzałam się na Diego.
   - Nic się nie stało. Dlaczego Cię tak długo nie było? W ogóle was wszystkich? - przerwał mi ze śmiechem.
   - Zrobiliśmy sobie takie "wakacje".
   - Okey. A widziałaś Jorge? - zapytał. Spuściłam głowę.
   - Nie jesteśmy razem, nie wiem, gdzie on może być. Ale nie ma go od rana? - zapytałam. Przestraszyłam się w środku, ale słowa wypowiadałam z obojętnością.
   - Nie... Przykro mi. - przytulił mnie.
   - Dzięki. - blado się do niego uśmiechnęłam. 
   - Słuchaj, Tini... On ode mnie nie odbiera. Mogłabyś Ty zadzwonić? Być może odbierze, chcę tylko wiedzieć co się z nim dzieje... Nie ma go w domu. Byłem teraz u niego, ale jego mama powiedziała, żebym później przyszedł.
   - Okey. Chodź. - złapałam go za rękę i pociągnęłam do toalety.
   - Ale tu macie ładnie. U nas jest o wiele gorzej. - w tym czasie wyciągnęłam komórkę i wybrałam jego numer. Przyłożyłam urządzenie do ucha i czekałam. Pierwszy sygnał, drugi sygnał.... trzeci sygnał.... czwarty...
   - Halo? - usłyszałam głos jakiejś dziewczyny. Poczułam ukłucie w sercu. Podałam telefon Diego'u i usiadłam na umywalce, spuszczając głowę, by nie widział moich łez, które próbowałam zatrzymać w kącikach oczu.
   - Cześć, Jorge. Powiesz nam, gdzie jesteś? Martwimy się o Ciebie. Nie ma Cię w domu.... Co?! Ale jak to?.... Dobra, dzięki, będę tam za chwilę.... No, na razie. - rozłączył się i podał mi go.
   - I? - spytałam płaczliwym głosem.
   - Jest w szpitalu, miał wypadek na cross'ie. Dwa dni temu. - pierwsza łza uciekła mi na policzek.
   - Coś mu się stało? - wychrypiałam.
   - Od czasu zdarzenia, nie ma przytomności. Jedziesz ze mną do szpitala? - kucnął przede mną i starł mi łzy z policzków. Skinęłam głową na "tak". Wyszliśmy z ubikacji. Tym razem to Diego chwycił moją dłoń i to on ciągnął mnie do samochodu. Otworzył mi drzwi i gdy weszłam, zamknął je. Usiadł na miejscu kierowcy i odpalił.
   - Co się stało, że zerwaliście? - zapytał nieśmiało.
   - Yyymm... Jorge mnie zdradził z siostrą Candelari, i oszukiwał mnie mówiąc, że nic się pomiędzy nimi nie wydarzyło. - głupio mu się zrobiło.
   - Tini, ja nie chciałem... Wiem, że tak samo ja Ci zrobiłem, ale Jorge? On nie jest taki. Na pewno tego nie chciał. Musisz z nim pogadać.
   - Wiem... Ale nie mam ochoty do niego wracać.

Mora


   Siedzę przy Jorge'u już od wczoraj. Dlaczego? Bo wcześniej lekarz mówił, że "jeszcze nie można do niego wchodzić". Martwię się o niego. To moja wina, że tu leży! Pewnie zrobiłam coś źle w cross'ie i przeze mnie tu jest... Usłyszałam czyjeś kroki i dźwięk otwierania drzwi. Podniosłam głowę i ujrzałam Conni, Val i Pablo.
   - Jeszcze się nie obudził? -spytała Conni.
   - Nie... Ale co wy tutaj robicie? Macie dzisiaj szkołę.
   - A Ty niby nie masz? -zaśmiała się Valeria.
   - Była już Martina? -spytał cicho Pablo.
   - Nie, nie było jej tu. Widać, nie zależy jej tak bardzo. - i wtedy usłyszeliśmy pukanie. Do środka wszedł Diego, a za nim... Martina. Ale wpadka... Oby nie słyszała moich słów.
   - Hej. Jak tam?
   - Nijak. Przecież mi na nim nie zależy... - wybiegła z sali. 
   - Oj, dziewczyny... - narzekał czarnowłosy i poszedł za swoją przyjaciółką. Zrobiło mi się głupio.

Diego


   Zauważyłem, jak wbiegała do toalety. Nie za dużo myśląc weszłem za nią. Płakała.
   - Martina?... Co się dzieje?
   - Nic... Po prostu, jak Mora to powiedziała, i jeszcze widok jego podłączony do tego wszystkiego, Pablo... - zamilkła.
   - Ale co jest z Pablo?
   - No bo... Zdradziłam Jorge całując się z nim kiedyś... On nic nie rozumie... -przez płacz, robił jej się coraz wyższy głos.
   - Chodź. Mam pomysł. - wyszła i czekała, aż doprowadzę ją do celu.
   - No i po co mnie tu przyciągłeś? - zapytała stając, pod salę Jorge.
   - Wygonimy wszystkich i sobie porozmawiasz ze swoim chłopakiem.
   - On nie jest moim chł... - przerwałem jej.
   - Al go kochasz. I za pewne, gdy tylko się obudzi wyjaśnicie sobie wszystko. Będziecie ponownie szczęśliwi. -zaśmiałem się smutno. - No leć. - przytuliła mnie i weszła do sali. Po chwili zaczęły wychodzić różne osoby.

Martina


    Gdy zostałam sama, usiadłam obok Jorge i chwyciłam Jego dłoń.

   - Jorge, błagam obudź się... - zaczęłam ryczeć, jak małe dziecko. - bardzo Cię przepraszam... Za wszystko... Powinnam Ci wybaczyć, w końcu sama zrobiłam Ci takie świństwo... Sam mi wybaczyłeś.... Wierzę Ci... Rozumiesz?... Wierzę... że to nie była Twoja wina... To Vicky, nie Ty.... Zrozumiałam tAle proszę Cię, obudź się.... - położyłam swoją głowę na jego tors i dalej płakałam. Chciałam ponownie spojrzeć jego twarz. Tą bladą, śpiącą twarz.
   - Kocham Cię... - spojrzałam się na jego usta i... go pocałowałam. A on... otworzył oczy. Tak strasznie się ucieszyłam.
   -Obudziłeś się. Ty się obudziłeś! - wtuliłam się w jego tors, a z moich oczu wypłynęły łzy.
   - Co ja tutaj robię?... Co Ty tutaj robisz?... Co się stało?... Au... Moja głowa... - złapał się za nią. Przestraszyłam się. Szybko wstałam i zawołałam pielęgniarkę z korytarza. Do środka weszły pozostałe osoby, a ja nadal byłam szczęśliwy, z powodu "pobudki" Jorge. 
   - Przepraszam was, ale musicie opuścić tą salę. 
   - Ale nic mu nie jest?
   - Nie, tak na oko, to jest zdrowy. Ale czy coś się jednak dzieje, okaże się po badaniach. Proszę być dobrej myśli. - po tej informacji wyszłam na korytarz. Diego mnie do siebie przytulił z radości.
   - Mówiłem, że będzie wszystko okey. - zaśmiał się, a ja razem z nim.



niedziela, 10 sierpnia 2014

Rozdział 08 sezon 2

Martina


   Siedziałam tak przez kilka godzin, zamknięta w łazience. Musiałam się wypłakać... Po co ja w ogóle żyję?... Co?! No po co?!... Zamiast Samuel'a, mogłam zginąć JA! Nie ON! Wszystko przeze mnie! Tylko i wyłącznie przeze mnie! Nienawidzę siebie... Załamana przeczołgałam się do szafki pod zlewem. Oparłam się o prawe "drzwi" i z lewej strony wyciągnęłam jakieś tabletki. Wysypałam je na podłogę i wzięłam kilka do ręki. Mogłam się zabić przy ostatniej okazji, gdy byliśmy na tych "wakacjach", ale wtedy umarłabym dlatego, że Jorge nie było i być może już nie ma. Wtedy, gdy Pablo wszystko popsuł.... Ale zjawił się on i mi pomógł. Po chwili się ogarnęłam i spojrzałam na dłoń, w której trzymałam te pigułki.
   -Co ja w ogóle robię?... O czym ja myślę?... -wyrzuciłam zawartość buteleczki z ręki i szybko podbiegłam do drzwi. Zdenerwowana zaczęłam otwierać drzwi (wcześniej je zamknęłam), ale było to dość tudno, gdyż moje dłonie cały czas drżały... Jednak po kilku próbach udało mi się i wtuliłam się w Ruggero, który nadal stał pod drzwiami. 
   -Ej, mała, nie płacz... -mówił cicho szeptając do ucha.
   -Ja już tak dłużej nie mogę... Brakuję mi Samu, Jorge mnie zdradza, a wszystko miało być tak pięknie... -łkałam.
   -Nie martw się, wszystko się wyjaśni, a za Samuel'a się nie obwiniaj, rozumiesz? To nie jest Twoja wina... -tulił mnie. -Martina?... -zapytał głucho i... zesztywniał. Nie zamknęłam drzwi od łazienki... Ups... -Czy Ty się chciałaś zabić?!... -niby krzyknął, ale był spokojny... chyba.
   -Nie gadajmy o tym... Już tego nie zrobię, obiecuję. -pocałowałam go w policzek i wytarłam łzy z policzków. -Obejrzymy sobie jakiś film? Proszę... Chcę chociaż na chwilę zapomnieć o tym wszystkim...
   -Jasne, księżniczko. -drugie słowo szepnął mi do ucha. Pomimo wszystkiego, uśmiechnęłam się. 
   Usiadłam na kanapie, a chłopak poszedł do kuchni, przygotować przekąski. Chciałam mu pomóc, ale on twierdził, że sobie poradzi. Czekałam na niego, gdy nagle mój telefon zaczął grać "En gira". (od aut. kawałek nr. 47 na playliście obok, po prawej) Spojrzałam na ekran i przeczytałam "Lodovica". Niechętnie odrzuciłam połączenie. Ale tylko dlatego, że pewnie chciała się zapytać, jak tam, czy już się z tym oswoiłam, czy był u mnie Jorge, a ja chciałam o tym choć na chwilę zapomnieć. Odetchnęłam i do środka wszedł Ruggero z tacką, na której znajdowały się dwa kubki, bodajże z gorącą czekoladą, miska z popcornem i druga miska z chipsy'ami. 
   -Chcesz mnie utuczyć? -zaśmiałam się.
   -O, jednak potrafisz się śmiać. -uśmiechnął się. Usiadł obok mnie i położył tackę na stolik. 
   -Poczekaj chwilkę. -dodał i gdzieś poszedł. Wrócił dopiero po jakiś kilku minutach, gdzie w tym czasie zdążyła dwa razy zadzwonić Lodovica, ale za każdym razem wciskałam czerwoną słuchawkę. 
   -Coś się stało? Jesteś jakaś smutna... -usłyszałam głos chłopaka. Przyszedł, jak się okazało, z kocem. 
   -Nie, tylko... Lodo do mnie wydzwania. Mogłabym mieć do Ciebie jedną prośbę? -spytałam z nadzieją. Kiwnął głową. -Zadzwonisz do niej i jej to wytłumaczysz? Chcę o tym chociaż dzisiaj nie myśleć, ale Lodo będzie się martwić.
   -Jasne. Poczekaj chwilkę. -uśmiechnął się uspokajająco i z powrotem poszedł do kuchni. Czekałam na niego kolejne minuty i w końcu przyszedł. Włączyliśmy telewizor i Rugge zaczął szukać jakiegoś filmu, a ja w tym czasie przykryłam się kocem. Kiedy już zdecydowaliśmy się na horror pt. "Naznaczony 2" (od aut. osobiście polecam ;D Ale najpierw obejrzyjcie 1 część, będzie jeszcze 3 ale dopiero 13 kwietnia 2015 r, niestety), Rugge oparł się o kanapę plecami i zabrał ode mnie kawałek kocu. 



  
   

piątek, 8 sierpnia 2014

Rozdział 07 sezon 2

Martina


   Czekałam w pokoju, aż drzwi nareszcie się otworzyły. Podniosłam głowę i tego pożałowałam. To był Jorge. Jednak przyszedł. Podniosłam się do pozycji siedzącej i unikałam jego wzroku.
   -Hej... Martina ja Cię ogromnie przepraszam za to, że nic nie powiedziałem, ale... nie umiałem. Tak samo było z Diego i nie chciałem, byś pomyślała.... -przerwałam mu.
   -Że to się zakończy. Być może. -klęknął przede mną i chwycił moje dłonie.
   -Kochanie błagam... Opowiem Ci wszystko od początku do końca, szczerą prawdę, ale... musisz mnie wysłuchać. -Skinęłam po dłuższym się zastanowieniu głową.
   -No więc tak... Wtedy, gdy mówiłem Vicky, że jest extra, miła, ładna i tak dalej, to nie dałaś mi dokończyć. Miałem jej powiedzieć, że i tak z tego nic nie będzie, jestem w końcu z Tobą, tak?... Później, jak poszłaś, to jej to wytłumaczyłem, znaczy, po części... Wiedziała, że jesteś ze mną i, że jesteś w ciąży... Potem poszedłem do swojego pokoju, a ona przyszła i wtedy wytłumaczyłem do końca, że i tak nie będziemy razem. Chciała zrobić tylko jedną rzecz, więc jej pozwoliłem, ale nie miałem pojęcia, że chodzi jej o pocałunek... Przepraszam, chociaż wiem, że to i tak nie pomoże... -skończył swój monolog ze łzami w oczach. Nie wiedziałam co zrobić. Miałam wielką ochotę, by dać mu w twarz. Podniosłam dłoń i już miałam mu strzelić w liścia, ale zatrzymałam się przed twarzą. Opuściłam rękę, wybuchnęłam płaczem i wybiegłam z pokoju. Jednak od razu, po wyjściu z pomieszczenia zatrzymał mnie Ruggero. Zaczął mnie zawalać pytaniami, ale ja go nie słuchałam. Udałam się do łazienki, zamknęłam się i zsunęłam się po drzwiach, nadal mocno płacząc. 
Ruggero


   Martina zamknęła się w łazience... Pukałem, prosiłem, by otworzyła, ale ona mnie tylko wyganiała... Weszłem do jej pokoju i od razu naskoczyłem na mojego przyjaciela.
   -Coś Ty jej zrobił?!...
   -Zniszczyłem ją... -powiedział, stając do mnie tyłem. Odwrócił się, ukazując swoją zapłakaną twarz.
   -Zniszczyłem osobę, z którą chciałem iść przez życie.... To wszystko schrzaniłem... Jestem zwykłym dupkiem... A Martina mi tego nie wybaczy... -powiedział, patrząc w jeden punkt na podłodze... I wyszedł z pokoju swojej byłej dziewczyny... 

Jorge


   Zły na siebie poszedłem na tor. Przebrałem się w strój i odebrałem swój motor od Mory.
   -Coś się stało, królewiczu? -nazywa mnie "królewiczem", bo jak ona twierdzi, "jestem królem na tym torze". Nie odpowiedziałem nic, tylko zabrałem maszynę i zacząłem jeździć. Chciałem się po prostu wyżyć. Jechałem po raz pierwszy tak szybko, co mi się podobało. Skręciłem w prawo i przewróciłem się. Cross mnie przygniótł, a ja powoli odpływałem...

Mora


   Gdy Jorge przyszedł na tor, zdziwiłam się. Dawno go nie było. I nigdy nie był w takim nastroju. Troszeczkę się zaniepokoiłam, jak widziałam, że tak szybko jeździ. Uważnie go obserwowałam. Aż w końcu stało się. Krzyknęłam jego imię i w szybkim tempie znalazłam się obok niego. Ratownik też nie był w tyle i próbował z nim "gadać", ale on stracił przytomność... 

czwartek, 7 sierpnia 2014

Rozdział 06 sezon 2



   Postanowiłam, że chwilę tutaj posiedzę i wrócę do domu, do moich czterech ścian... Za tydzień jest pogrzeb Samuel'a... Muszę przygotować jakąś przemowę, chociaż tak chciałabym go pożegnać... Wyszłam z baru szybko, gdy tylko go nie było w zasięgu wzroku. Ale... zauważyłam Lodovica'e. Podeszła do mnie.
   -Hej!..
   -Cześć... -powiedziałam smutno.
   -Byłaś u Jorge? -zapytała.
   -Tak... -spuściła głowę.
   -Wiem Tini, powinnam Ci powiedzieć od razu, ale on mnie prosił, bym tego nie robiła... Przepraszam... -zdziwiłam się i w ogóle nie zrozumiałam. Spojrzałam się na nią pytająco.
   -Ty wiesz o tym, że kiedy Ty pobiegłaś do swojego pokoju, to Jorge i Vicky się pocałowali, no nie? -zapytała, a ja nie mogłam w to uwierzyć... Nie dawno jeszcze mi zapewniał, że kocha TYLKO mnie, ale...  Widocznie mogłam z nim od razu zerwać, a nie stchórzyłam po jego słowach... Do oczu napłynęły mi łzy i wtuliłam się w Lodo, wybuchając płaczem...

Jorge



   Nie mogłem jej nigdzie znaleźć... Zacząłem się powoli obawiać, że coś jej się stało... W końcu nie dawno była w szpitalu. Gdy dowiedziałem się, że nie ma już dziecka...to...bolało. Miałem nadzieję, że stworzymy tą upragnioną rodzinę... Nadzieja matką głupich... Kiedy wiedziałem, że i tak jej nie znajdę, wróciłem do domu. Wyciągnąłem telefon i wybrałem jej numer. Przyłożyłem komórkę do ucha i czekałem... Jeden sygnał... Drugi sygnał... Trzeci sygnał... Czwarty sygnał... i odebrała!
   -Martina?! Błagam Cię, powiedz gdzie jesteś... -głoś mi drżał.
   -Nic Ci nie powie. -to była ... Lodo?
   -Lodovica?... Co jest z Martiną?
   -Jorge wygadałam się. -powiedziała prosto z mostu. Zamarłem.
   -O czym?... -nie chciałem wierzyć, że Tini wie, o mojej zdradzie...
   -O Twoim pocałunku z ... no z Vicky. Masz do niej nie dzwonić, i w ogóle zostaw ją w spokoju. Na prawdę Jorge... Ona jest załamana... -mówiła spokojnie, ale smutno. Spuściłem głowę.
   -Okey... Ale przekaż jej, że bardzo ją kocham i wytłumaczę jej to... Tylko niech przyjdzie do mnie, albo ja do niej... Obiecuję jej powiedzieć całą prawdę... Proszę... -tak strasznie bałem się, że mi odpowie "nie". Byłem zdruzgotany.
   -...Martina powiedziała, że nie przyjdzie dzisiaj, ale chce usłyszeć Twoją wersję. Tylko dlatego, że obiecywałeś jej w domu coś... Nie wiem o co chodzi, ale Ty podobno będziesz wiedział. Na razie. -szybko krzyknąłem.
   -Nie, nie Lodo nie rozłączaj się! Dasz mi... Martine do telefonu?... Proszę... -czułem, że jak mi ją da do telefonu, to ze mną zerwie, ale chciałem zaryzykować, pogadać z nią... Zapewnić, że Ją kocham...
   -Co chciałeś?... -słyszałem, jak pociąga nosem. Extra, płacze. Przeze mnie...
   -Martina?... Błagam Cię, porozmawiajmy... Ja nie chciałem... Przepraszam Cię ogromnie... Ale proszę, ja Ci to wytłumaczę... Kochanie, wybacz mi, że Ci tego nie powiedziałem... Mógłbym do Ciebie przyjść?...
   -Dddobrze... -i się rozłączyła. Patrzałem się w jeden punkt przed sobą, powstrzymując się od płaczu. Czuję się, jakbym miał ostatnio szansę, by ją odzyskać... I tak bardzo się boję, że ją stracę... Ale nie mogę się poddać. Będę o nią walczyć. Nie dam jej tak po prostu odejść...

Ruggero


   Siedziałem sobie na kanapie i oglądałem film, gdy do środka weszła Martina i Lodovica. Zmartwiłem się, gdy zobaczyłem ją całą zapłakaną. 
   -Co się stało? -spytałem wstając.
   -Nie ważne... -powiedziała brunetka i pobiegła do swojego pokoju.
   -Jorge całował się z Vicky, a ja jej o tym przez przypadek powiedziałam...
   -Co?... Jak to?... Dlaczego ja nic o tym nie wiedziałem?! Już dawno bym z nim coś zrobił, a nie siedział w domu przed telewizorem! Lodo... czemu nic nie powiedziałaś?....
   -Nie chciałam, by się dowiedziała Martina.
   -Okey, zostajesz, czy już idziesz?
   -A Martina?
   -Ja się nią zajmę. -dziewczyna przytaknęła i opuściła dom. Ja za to, udałem się do Martiny. Delikatnie zapukałem do jej pokoju. Kiedy nic nie odpowiedziała, sam wszedłem do środka. To, co zobaczyłem... przeraziłem się.
   -Martina, Ty palisz?! Skąd Ty to masz?! -pytałem. Podeszłem do niej i zabrałem to świństwo. Otworzyłem okna, by German się nie dowiedział, i by usunąć ten śmierdzący dym z pomieszczenia.
   -Masz tego więcej? 
   -Tak. Ale nie licz, że Ci powiem.
   -Oddaj mi te fajki! 
   -Nie! -krzyknęła jeszcze głośniej i schowała się pod kołdrę, wybuchając płaczem. Usiadłem obok na łóżku i położyłem dłoń, gdzie miała ramię. Delikatnie je głaskałem. Wtedy ona szybko się odwróciła i wtuliła w moje ciało.
   -Kochanie, nie płacz... Wszystko będzie dobrze... Zobaczysz... 
    -Ale jak?... Wszystko się wali... To najgorszy tydzień w moim całym życiu... -płakała. Nagle usłyszałem pukanie do drzwi.
   -Poczekaj, pójdę sprawdzić, kto to. -wstałem i otworzyłem drzwi. To był Jorge. Dlatego również wyszedłem na korytarz, nie wpuszczając go do pokoju Martiny.
      -Co Ci odbiło?!
   -Stary, pogadamy później, teraz muszę pogadać z Martiną. Proszę... Wpuść mnie. -w jego oczach zobaczyłem coś, czego jeszcze nigdy nie widziałem. Łzy. Kiwnąłem głową i ten wszedł do środka. Ja tylko stałem przed drzwiami, czekając, aż któreś z nich wyjdzie, lub gdy usłyszę coś niepokojącego.





....

Kto z was ogląda "Violetta 3" po hiszpańsku? Mnie ciekawość zżera xD 
Ale i tak po polsku będę oglądać, lub czekać na pierwsze odcinki z napisami <3
Już jutro dostępny kolejny --> 9!!!
Ja osobiście oglądam na YouTubie
A Wy??
I jak wam się podoba rozdział?
Według mnie był okropny... Więc przepraszam Was, że musicie czytać to "coś" wyżej ;c
No to co tutaj jeszcze.... Być może napisze jakiegoś One Shot'a
Ale nie mówię tego na 100 %
Dobra, już was nie zanudzam xD
Do następnego rozdziału <33
Andżelika .
PS A, bo zapomniałam. W ogóle wchodzicie w linki z utworami do rozdziałów? Bo dodaje je, by mieć "nastrój", i również dlatego, że nwm jak dodać to, by mieć piosenki na blogu (jeśli wiecie o co mi chodzi xD) To tak.... Zaglądacie w te linki, czy nie??


środa, 6 sierpnia 2014

Rozdział 05 sezon 2

Z dedykacją dla Klaudii Bandyk <3 ~Dziękuję, za Twoje miłe komentarze <3
Martina


    Nareszcie dojechaliśmy... Mój tata i Ruggero wyciągnęli walizki z samochodu. Zabrałam swoje i od razu pobiegłam do mojego pokoju. Tam, zamknęłam drzwi na klucz i się przebrałam. Otworzyłam okno i usiadłam na parapecie. Podłączyłam słuchawki pod telefon i puściłam piosenki. (od aut. to jest ta piosenka ----> Andrew Belle - In My Veins) Pamiętam, jak Samuel śpiewał mi tą piosenkę, gdy byłam mała... gdzieś usłyszał ją w radiu i powiedział, że jest taka jakaś smutna. Od tej pory, gdy miałam doła, tą właśnie piosenką mnie rozchmurzał.... Uśmiechnęłam się... Tak za nim tęsknie... Pierwsza łza spłynęła mi po policzku. Miałam ochotę w coś uderzyć... To wszystko moja wina! Mój przyjaciel nie żyje przeze mnie! Przypomniała mi się cała sytuacja w szpitalu... Ja siedziałam na łóżku w sali, spojrzałam na drzwi, które były "do połowy szklane" i co widziałam? Jak Rugge próbuje im powiedzieć o Samu... następnie płacz Candelari.... wszystkich... Przez moje gadulstwo wszyscy cierpią.... Nienawidzę siebie.... Postanowiłam, że pójdę się przejść na spacer... potem być może do jakiegoś baru... albo odwiedzę Jorge, by z nim ostatecznie zerwać? Ponownie się przebrałam. Zabrałam ze sobą tylko telefon i słuchawki. Wymknęłam się z domu i zaczęłam iść przed siebie. Znowu musiałam podłączyć słuchawki i tym razem puściłam I Should Go, Levi'ego Kreis'a. Wsłuchałam się w tekst... Zamknęłam oczy i nadal szłam. Nagle poczułam, jak się od kogoś odbijam. Otworzyłam gwałtownie oczy i ujrzałam jakąś dziewczynę. Była ode mnie starsza, tego można było się domyślić. 
   -Hejka... Jak Ci na imię? -spytała ani miło, ani chłodno.
   -Martina...
   -Elizabeth. Ale mów mi Eliz, bo nienawidzę, jak ktoś tak mówi. Okey, a więc Martina, co tutaj robisz sama?
   -Ale, że gdzie? Poszłam tylko na spacer. -nie rozumiałam, o co jej chodzi.
   -To jest "nasze" miejsce. Chyba, że chcesz się dołączyć? -co?
   -Wasze, czyli kogo?
   -Moje, Avan'a, Damien'a i Mory. To jak?
   -Mi to wszystko jedno... -odpowiedziałam smutno.
   -Fajnie, idziesz ze mną. -właściwie, to nie obchodziło mnie to, czy jej ufać, czy nic mi nie zrobią. Miałam to wszystko głęboko w dupie. Po jakiś 10 minutach, dostrzegłam 3 osoby. Jedna dziewczyna, czyli pewnie Mora, i dwóch chłopaków. Stanęliśmy obok nich.
   -Cześć. Mamy nową koleżankę w zespole. -uśmiechnęła się dziwnie. -Może ją powitacie, hmmm?
   -A no tak, gdzie nasze maniery. -zwrócił się brunet. -Jestem Damien.
   -A ja Avan. Hej. I witaj w drużynie. Jesteś nowa, więc jak każdy, musisz zapalić. Nie zapalisz, nie ma szacunku. -podał mi skręta. Dla mnie to było wszystko jedno, więc wzięłam go od niego, podpalił mi, a ja po jakiś 5 minutach rozkoszy wyrzuciłam go spalonego do bliskiej kałuży. Pierwszy raz paliłam... usłyszałam oklaski. Spojrzałam się na nich z miną "przestańcie", co zrobili. Spojrzałam się na zegarek w telefonie.
   -Sorki, ale muszę spadać. Mój ojciec zaraz wraca z pracy, a jeszcze muszę coś zrobić. Na razie.
   -Narka. Tylko przyjdź jutro ok. 16. 
   -Spoko. To do zobaczenia. -pożegnałam się z nimi i skierowałam się w stronę domu Jorge. Też mi chłopak... Ani razu do mnie nie przyszedł, kiedy byłam w szpitalu... gdy go potrzebowałam... ciekawe czy wie, że "jego" dziecko już nie żyje... Pff... Chyba, że Rugge mu powiedział. Tylko on i tata wiedzą, że mi usuwali. Po jakiś kilku minutach stałam pod drzwiami jego domu. Nagle moje nogi zrobiły się, jak z waty. Nie umiałam dotknąć dzwonka, zapukać do drzwi. Ale ostatecznie uniosłam dłoń do góry i nacisnęłam dzwonek. Po chwili otworzył mi właśnie on.
   -Cześć Martina. -pocałował mnie w policzek, czemu nie mogłam zaradzić, bo nie mogłam się po prostu ruszyć. Jednak gdy on zbliżył się do mojego policzka i szybko go musnął swoimi wargami, odsunął się ode mnie i spojrzał z troską w oczy.
   -Tini, Ty paliłaś? -nie wiem dlaczego, ale się tym przejęłam. Spuściłam głowę i jednak weszłam do środka. Usiadłam na kanapie w salonie.
   -Martina paliłaś? Tylko odpowiedz, ale proszę, nie kłam, bo to czuć. Co się dzieje? Jesteś w ciąży, nie możesz pa... -tu mu przerwałam.
   -Tutaj Cię kochany zaskoczę. Nie jestem już w ciąży. -przeraził się.
   -Poroniłaś?... Kochanie co się stało?... -klęknął przede mną i otulił swoją ciepłą dłonią, moją zimną łydką. Tak jak wtedy, gdy go powiadomiłam o ciąży... ;c
   -Nie ma go... Tyle... Tak samo jak Ciebie... Nie było, gdy tak bardzo Cię potrzebowałam... Wolałeś zostać z Vicky... -rozryczałam się... Spuściłam głowę, a on ją podniósł swoim kciukiem. 
   -Słuchaj... Ja nie kocham Vicky, nie zadurzyłem się w niej, nie chcę z nią być... To Ciebie kocham, to z Tobą chcę być, to w Tobie zakochuje się codziennie od nowa... Przepraszam, że mnie nie było, że nie mogłaś się do mnie wtedy wtulić, gdy chciałaś... Po prostu... Przepraszam... Ale powiedz mi, co się stało z naszym dzieckiem?... -on miał... łzy w oczach?...
   -Usunęła... -już miałam powiedzieć, że usunęła mi pani doktor w szpitalu, bo zagrażał mojemu życiu, kiedy on mi przerwał.
   -Jak to usunęłaś?!... Kochanie, dlaczego?... Co się takiego stało?... Jak mogłaś usunąć nasze dziecko?....
   -Jorge... to nie ja usunęłam... Ja tego nie chciałam... tylko... -wybuchnęłam płaczem. -miałam wypadek i... tak się stało, że dziecko zagrażało mojemu życiu... To nie ja podejmowałam decyzję... -chłopak natychmiast mnie przytulił. Tak mi tego brakowało... Wybuchnęłam jeszcze większym płaczem.
   -Opowiesz mi o tym wypadku? -czyli jednak nie wiedział.
   -Nie wiesz o nim? Wszyscy przyszli do szpitala oprócz Ciebie... -zrobił złą minę.
   -Dziewczyny mi powiedziały, że jadą z chłopakami na zakupy, a potem na plażę i nie wiedzą, o której wrócą... Nie miałem pojęcia... Co ze mnie za chłopak...Przepraszam Tini, ja na prawdę nic nie wiedziałem... Gdybym przecież słyszał, że jesteś w szpitalu, to bym od razu do Ciebie przyjechał... Przepraszam... -szeptał, gdy byliśmy w swoich objęciach. -Ale Tini... Samuel nie wrócił na noc, to... wiesz, gdzie on jest?... -na te słowa płakałam jeszcze bardziej... Postanowiłam, że opowiem mu wszystko od początku.
   -Pamiętasz, jak wtedy krzyknęłam drugi raz, że Cię nienawidzę?... Uciekłam do pokoju, przyszedł Samuel, i powiedział, że mnie odwiezie do domu. Jechaliśmy spokojnie, ale... zaczęłam się z nim kłócić i nagle jakaś ciężarówka wyjechała i... -przerwał mi, bo coraz mocniej zbierał mi się na płacz, a mówiłam na jednym wdechu...
   -Ciii..... Nie martw się.... -poczułam, że robi mi się mokre w miejscach prawego obojczyka... On płacze...
   -Kolejna osoba przeze mnie płacze... -ponownie mi przerwał.
   -To nie jest Twoja wina... -pocałował mnie w szyje. Poczułam miłe mrowienie w tym miejscu.
   -Kochanie?...
   -Tak? -spytałam. Odrywając się od niego.
   -Dlaczego paliłaś?... To nie jest wyjście z sytuacji, w której jesteś... Proszę Cię, nie pal już...
   -Ale... nie, nie mogę, przepraszam... -powiedziałam, po czym uciekłam z jego domu. Nie wiedziałam, gdzie mam pobiec, schować się, by mnie tylko nie znalazł, ale... zobaczyłam jakiś bar. Na pewno mnie tutaj nie znajdzie. Usiadłam przy stoliku i wypatrywałam go za oknem. Szedł, rozglądając się we wszystkie strony, ale mnie nie widział. I dobrze.

------------------------------------------------------------------------------------------------------
No hej !
Wiecie... Teraz jest coraz mniej komentarzy... Dlatego Dziękuję Klaudii Bandyk, że wciąż komentuje i zachęca mnie do dalszego pisania. <3
Wiem, że są wakacje i większość chce się "wylatać" na dworze, połazić ze znajomymi itd.,
więc nie zrozumcie tego w ten sposób, że ja od was wymuszam komentarze. O to, to nie.
Mi jest po prostu miło z tego powodu, że zostawiacie po sobie jakiś ślad xD
Dzisiaj taki krótszy, ale też jest akcja xD
To do zobaczenia ;D
Teraz mam więcej czasu w domu, więc rozdziały będą częstsze, ale nie takie długie <3
To Paa <3
Andżelika .

wtorek, 5 sierpnia 2014

Rozdział 04 sezon 2

Martina


   Jak to moja ciąża jest zagrożona?... Nie dość, że zabiłam Samuela, to jeszcze zabije nasze, poprawka, moje dziecko! Jestem kompletną idiotką!... Płakałam tak, wtulając się w Ruggero. Byłam strasznie zmęczona i głodna. Nic nie jadłam dzisiaj....
   -Rugge... -szepnęłam.
   -Tak? -zapytał z troską.
   -Jestem głodna.... -powiedziałam, już prawie czułam, jak zasypiam. Byłam kompletnie wyczerpana...
   -Zjadłaś moje naleśniki?
   -Nie... Rugge... Ja.... -i... odpłynęłam...

Ruggero


   Martina zaczęła coś mówić, ale... zasnęła? Delikatnie szturchnąłem ją w ramię. Nic. Zrobiłem to ponownie i znowu zero reakcji. Przestraszyłem. Zacząłem ją szturchać mocniej, ale ona nadal się nie budziła. Łzy napłynęły mi do oczu. Krzyknąłem: "Pomocy!" i zaczęli przybiegać lekarze, pielęgniarki... Jakiś chłopak złapał mnie za ramiona i wyprowadził z sali. Po mnie wyszedł stamtąd German. Nie wytrzymałem... Usiadłem na krześle, wybuchnąłem płaczem i obserwowałem przez szybę, jak jej ratują życie...

Vicky


   Jak to Jorge i Martina są razem?... I ona z nim w ciąży?... A już myślałam, że coś z tego będzie... Chociaż, mogę spróbować. Zapukałam delikatnie do jego pokoju i po chwili siedziałam obok niego na łóżku.
   -Hej... -powiedziałam specjalnie smutno. 
   -Cześć... Słuchaj Vicky, przepraszam, jeśli robiłem Ci jakieś nadzieje, ale... kocham Martine i... zrozum. Nie długo będziemy mieć dziecko, chcę z nią iść przez ten świat.
   -Dobrze, ale mogę coś zrobić? -zapytałam niby "smutno".
   -Tak, jasne. Co chciałaś? -zapytał podnosząc brwi.
   -Właściwie, to nic ważnego... -wstałam.
   -Nie... powiedz. -przybliżyłam się do niego. 
   -Chciałam tylko... jedną rzecz... -uśmiechnęłam się i go pocałowałam.
   -Co tutaj się dzieje?! -krzyknęła Lodovica. Chłopak się ode mnie oderwał, spojrzał na czarnowłosą i usiadł na łóżku.
   -Lodo proszę Cię, nie mów nic Martinie... Błagam... -mówił z lekkim strachem.
   -Okey, nie powiem. Jak chcesz zrobić to sam, dobrze. Ale masz tydzień. Inaczej sama jej powiem. Nie wierzę, że jej to zrobiłeś... -i wyszła z naszego pokoju.
   -No to co? Dokańczamy? -przybliżyłam się do niego, jednak tym razem mnie odsunął tak, bym usiadła na łóżku i wyszedł. Ahhh... Faceci.


Martina


   Obudziłam się przez jakiegoś mężczyznę. To chyba... lekarz. Coś tam gadał do pielęgniarek i... chwila?! Czy on mnie... reanimował?!... Zaczął zadawać mi pytania.
   -Halo, słyszy mnie pani? Jeśli tak, to proszę dotknąć palcem swojego nosa. -tak też zrobiłam, ale... strasznie bolał mnie brzuch...
   -Strasznie  mnie boli.... -wybełkotałam.
   -Co pani boli, w którym miejscu? 
   -Podbrzusze... całe... -wysyczałam. Skuliłam się i kurczowo trzymałam sweter w okolicach bólu. Coś tam gadał znowu do pielęgniarek i po chwili go już tu nie było. Podszedł do mnie ten sam chłopak, co był ze mną w karetce.
   -Martina zabierzemy Cię teraz sale operacyjną, by usunąć dziecko. Niestety teraz ono zagraża Twojemu życiu... Przykro mi... -rozpłakałam się... Odłączyli mnie od pikających maszyn i zaczęli przewozić na salę operacyjną. Po drodze przyczepili się tata z Rugge'm.
   -Co jest? Dlaczego Cię zabierają? -zapytał zapłakany tata.
   -Usuwają mi....dziecko...bo zagraża mojemu życiu... -płakałam.

*Kilka dni później - German wiezie Martine do domu*

   Siedziałam w tym samochodzie i byłam cicho. Przez te kilka dni dużo się zmieniło... Nie jestem w ciąży... Moje życie się zawaliło... Nie widziałam się ani razu z Jorge'm... Kilka razy próbowałam się pociąć w szpitalnej łazience (?), ale zawsze przeszkodziły mi albo pielęgniarki, albo jacyś ludzie, pacjenci, albo ten ratownik... Dlaczego chce się zabić? To proste... moje życie nie ma sensu... To ja powinnam umrzeć, zamiast Samuela... Jorge mnie zdradza... Moje niedoszłe dziecko nie żyje... Po co żyć?

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Rozdział 03 sezon 2

Martina



   Gdy usłyszałam słowa Vicky, poczułam... zazdrość, zdenerwowanie... Powiedziałam Jorge'owi, że go nienawidzę i uciekłam z domu. Słyszałam, jak mnie woła, biegnie za mną, lecz ja nie ustępowałam. Nie miałam ochoty na rozmowę z nim. Dlatego wyciągnęłam telefon i wybrałam numer Ruggero. Odebrał po dwóch sygnałach.
   -Coś się stało? -zapytał troskliwie. 
   -Pomożesz mi? -spytałam płaczliwym głosem. Nie, tylko nie to, ja nie chcę płakać...
   -O co chodzi? -bardziej się zmartwił. Łzy napłynęły mi do oczu.
   -Jorge... -wypowiedziałam jego imię drżącym głosem i chłopak mi przerwał.
   -Coś Ci zrobił?
   -Flirtował z Vicky... Dlatego nie mów mu, gdzie jestem, tylko do mnie przyjdź.
   -A gdzie jesteś? -zapytał.
   -Będę.... nad jeziorem. -i się rozłączyłam. Poszłam w stronę wody i.... się rozpłakałam. Po prostu się rozpłakałam. 
   Gdy już dotarłam, usiadłam na moście. Wpatrywałam się w zachód słońca, który o tej porze wyglądał niesamowicie. Ale, gdy tylko pomyślałam o moim chłopaku, uśmiech znikł mi z twarzy. Jeśli z nim zerwę, to co wtedy się stanie z naszym dzieckiem? Sama sobie nie poradzę... To wszystko.... Najlepiej byłoby, gdybym w ogóle go nie poznała. 
   Usłyszałam, jak ktoś idzie po moście. Odwróciłam się i zobaczyłam Rugge z kocem. Blado się do niego uśmiechnęłam. Wtedy po policzku spłynęła kolejna słona łza. Chłopak usiadł obok mnie i dodał otuchy, przytulając mnie do siebie. Zaśmiałam się, a po chwili wybuchnęłam płaczem. Schowałam twarz w jego torsie.
   -Dlaczego to tak boli? -zapytałam się.
   -Sam nie wiem.... -powiedział i okrył nas kocem. 

Jorge



   Szukałem jej wszędzie, ale jej nigdzie nie było... Nie dziwię się jej, że mnie nienawidzi. Nie powinienem podrywać Vicky, ale co ona powiedziała Martinie, że uciekła? W celu, by dowiedzieć się prawdy, poszedłem do pokoju Cande. Tam również ma sypialnie Vicky. 
   Delikatnie zapukałem i otworzyła mi ona.
   -Coś się stało? -zapytała z uśmiechem.
   -Słuchaj... Powiesz mi, o czym gadałaś z Tini? -spytałem opierając się o próg drzwi. 
   -Nooo.... o tym.... że.... Ty mi .... się podobasz? -spytała niewinnie. I już wszystko zrozumiałem. Martina pewnie myśli, że podczas jej pobytu w szpitalu, ja się bawiłem z inną. Ale jak ona mogła tak pomyśleć?
   -Wiesz Vicky, jesteś extra dziewczyną. Jesteś piękna, inteligentna, rozsądna, miła i... -przerwał mi znajomy głos za mną.
   -No wiesz Ty co?! Ja już myślałam, że przesadzam, ale najwyraźniej się myliłam... Nienawidzę Cię! -krzyknęła. Szybko do niej podszedłem i chwyciłem za dłonie, które natychmiastowo wyrwała.
   -Nie dotykaj mnie... Zostaw mnie w spokoju... -powiedziała i wybiegła do swojego pokoju. Vicky zaczęła pytać.
   -O co w tym wszystkim chodzi? -odwróciłem się w jej stronę.
   -Martina to moja...chyba jeszcze...dziewczyna. Jest ze mną w ciąży. -oznajmiłem i sam udałem się do swojego pokoju. Spojrzałem ostatni raz na nią. Stała zszokowana, potem mina jej się zrobiła taka smutna, a na koniec wybuchnęłam płaczem i trzasnęła drzwiami, wbiegając do swojego pomieszczenia. Zrobiło mi się jej żal, ale teraz na głowie miałem większy problem. Martina myśli, że ją zdradzam....

Samuel



   Siedziałem w kuchni, gdy nagle usłyszałem trzask drzwi. Hałas dobiegał przy pokoju Martiny. Czyli coś się stało. Delikatnie zapukałem do drzwi, czekając na słowa typu "proszę", ale zamiast tego usłyszałem...
   -Jorge odwal się ode mnie! Nie chcę Cię widzieć... -mówiła płaczliwym głosem. Dlatego właśnie weszłem do środka. Brunetka była cała zapłakana... Gdy tylko dostrzegła, że to ja, zaczęła ścierać łzy.
   -Hej, kochanie... -usiadłem obok niej na łóżku, a ona na moje słowa, cicho się zaśmiała. -Co się stało? -pytałem spokojnym głosem.
   -Pokłóciłam się z Jorge'm. On... Podczas mojego pobytu w szpitalu, zabawiał się z Vicky... -rozpłakała się mocniej, a ja czułem, że zaraz coś zrobię temu gościowi, jednak to mój przyjaciel... Dziewczyna się we mnie wtuliła.
   -Nie martw się tym durniem. Pogadam z nim i... -przerwała mi. 
   -Nie! Nie gadaj z nim o tym, i proszę nie mów mu tego. Ale ja... chcę wrócić do domu. Pomożesz mi? -zapytała nieśmiało. Pocałowałem ją w czubek głowy.
   -Oczywiście. Pomóc Ci w pakowaniu? 
   -Nie, dam sobie radę.
   -Okey, to ja zaraz wracam. 
   Wyszedłem z jej pokoju i zacząłem szukać Candelari. Muszę jej powiedzieć, że mnie nie będzie i to przez dłuższy czas. W końcu ją znalazłem na tarasie, zapatrzoną w jakiś odległy punkt przed sobą. 
   -Cande... Niestety nie będzie mnie przez kilka godzin... -odwróciła się momentalnie.
   -Ale dlaczego? -spytała ze smutkiem i zdziwieniem.
   -Bo... Tini posprzeczała się z Jorge'm i chce wrócić do domu.
   -Ale co się stało? -ta jej ciekawość... xD
   -Kochanie, Martina widziała go z Vicky i... się pokłócili. Nie martw się.
   -Już ja sobie z nim pogadam. Dobrze, jedź, ale uważaj na siebie, bo ostatnio gadali, że jest coraz więcej wypadków drogowych. Obiecujesz?
   -Obiecuję. -przytuliłem się z nią i pocałowałem czule w usta, na co się uśmiechnęła. Wróciłem do Martiny. Siedziała na łóżku, a obok leżały dwie duże walizki, przy okazji się przebrała. Zaniosłem jej walizki do samochodu i usiadłem na miejscu kierowcy. Nie długo po mnie wsiadła do samochodu Martina. Na początku jechaliśmy w ciszy, którą potem przerwała brunetka.
   -Ciekawe, co teraz robi...? -spytała, tak jakby, sama do siebie.
   -Oj Tini... Przestań już o nim myśleć. 
   -A co jeśli teraz siedzi sobie z Vicky? -szepnęła.
   -Nie siedzi... Tylko wyolbrzymiasz problemy.
   -Ja wyolbrzymiam?! A Ty co robiłeś rok temu Candelari?! -wiem, że jest w ciąży, więc to pewnie tylko jej humorki. Dlatego siedziałem cicho, chociaż i tak miała prawdę...
   -No co?! Nic nie powiesz?! A wiesz dlaczego?! Bo to jest tylko i wyłącznie prawda! A on mnie zostawi samą z dzieckiem i tyle! -krzyczała. Odwróciłem się, by spojrzeć w jej oczy i sam krzyczałem...
   -Możesz już przestać?! Denerwujesz mnie i nie mogę się skupić na dro... ! -przerwała mi.
   -Samu ciężarówka wyjeżdża! -wrzasnęła z przerażeniem w głosie. Jednak zanim zdążyłem się odwrócić, poczułem ogromny ból, przez uderzenie w głowę i słyszałem tylko dźwięk tłuczonego szkła oraz krzyki jakiegoś faceta... Potem już... sam nie wiem co się ze mną działo...

Lodovica



   Siedzieliśmy sobie w pokoju z Cande, gdy nagle do środka wszedł Ruggero. Był przybity.
   -Dziewczyny nie widziałyście Martiny? -stanął w drzwiach.
   -No! Pewnie jest u siebie w pokoju, a dlaczego jesteś taki smutny? -wtrąciła się Candelaria.
   -Nie, nie ma jej. Samuel odwiózł ją do domu, bo się posprzeczała z Jorge'm. I przypomniałyście mi, bym sobie z nim pogadała... -powiedziała.
   -To dobrze... Znaczy, szkoda, że się pokłóciła ze swoim chłopakiem, ale przynajmniej wiem, że nic jej nie jest... No wiecie, siedzieliśmy sobie nad jeziorem i powiedziała, że chce już wrócić, ale przekonała mnie, że chce pójść sama, więc ją puściłem. Już myślałem, że jej się coś stało... -odetchnął z ulgą. 
   -Hejka dziewczyny! To co? Robimy sobie babski wie... -przerwała, gdy dostrzegła, że stoi przed Rugge. Po jego minie widziałam, że nie jest zadowolony z tego, że ją spotkał.
   -Dobra, to ja już pójdę. Dzięki za pomoc. -powiedział smutny i wyszedł z pokoju omijając Mercedes szerokim łukiem. Stała smutna i spuściła głowę. O nie! Jeszcze oni się mają pokłócić? Nie pozwolę na to!
   -Mechi dlaczego za nim nie pójdziesz i nie wytłumaczysz, że to było nie porozumienie? Ja gadałam z Xab'em i jest dobrze. Wy sobie pogadacie i też tak będzie. -uśmiechnęła się.
   -Przejdzie mu... -usiadła obok nas na łóżku i zaczęliśmy ploteczki. Chociaż bez Martiny było trochę dziwnie tak sobie zrobić babski wieczór... ;/

Martina




   Obudziłam się w... karetce? Spróbowałam się podnieść, ale na to nie pozwolił mi ratownik, stojący nade mną i trzymający moje "łóżko".
   -Co się stało? Gdzie my jesteśmy? -zapytałam się. Otworzyłam oczy szerzej i zorientowałam się, że nie ma tutaj Samuel'a. -Gdzie jest chłopak, który kierował? -spojrzałam się na ratownika.
   -Bardzo, bardzo mi przykro, ale ... niestety zmarł na miejscu... rany były zbyt poważne i zbyt dużo ich było... Niestety, ale nie którzy po prostu giną w takich wypadkach. Na szczęście zdołaliśmy panią uratować. Musi nam pani powiedzieć, jak się nazywa, ile ma lat i miejsce zamieszkania. Zdołasz to powiedzieć? To bardzo ważne... -słuchałam go cały czas, ale po mojej minie można, by było stwierdzić, że skończyłam przy słowach "zmarł na miejscu"... Jak to zmarł?! To wszystko przeze mnie! To ja go zdenerwowałam! To wszystko i wyłącznie moja wina... Wybuchnęłam płaczem i zakryłam twarz dłonią, jednak dalej nie mogłam się podnieść do pozycji siedzącej. Ja go... zabiłam... On nie żyje... Byłam roztrzęsiona. Lecz postanowiłam ujawnić informacje, których potrzebuje ten chłopak.
   -Nazywam się Martina Stoessel, mam 17 lat, mieszkam w Buenos Aires, na ulicy Av de Mayo. Jestem w trzecim tygodniu ciąży. Jak byłam mała, wykryto u mnie żółtaczkę, ale udało mi się ją wyleczyć... Mam uczulenie na kiwi. Może być? -mówiłam spokojnie, próbując zapanować nad sobą, ale moje ręce trzęsły się ze strachu.
   -Dziękujemy, że powiadomiłaś nas o ciąży, ale jesteś niepełnoletnia, więc musimy powiadomić o wypadku Twoich rodziców, oraz, że jesteś w szpitalu. Podałabyś nam numer do nich? -chłopak mówił spokojnie i powoli, co mnie trochę uspokoiło, ale ciągle po głowie chodziły mi te 4 słowa...niestety zmarł na miejscu... Podałam mu numer do mojego taty i myślałam, że już koniec gadaniny i będę mogła sobie wszystko przemyśleć, jednak ten ratownik zapytał się mnie:
   -Chciałabyś bym to ja ich powiadomił, czy wolisz to zrobić sama? -wyciągnął do mnie rękę, w której trzymał komórkę. Pokiwałam delikatnie głową i zabrałam od niego urządzenie.
   -Halo? -usłyszałam głos mojego taty...
   -Tata? Bo wiesz... jestem w szpitalu... miałam wypadek... przyjedziesz do mnie? -zapytałam płaczliwym głosem.
   -Kochanie co się stało?... Jak to jesteś w szpitalu?... Wszystko dobrze?...
   -Nie wiem tato, jadę dopiero do niego. Słuchaj, przyjedź do nas do domku, poproś Rugge, żeby Cię zwiózł do szpitala. On będzie wiedział, gdzie jechać...
   -Dobrze, dobrze, zaraz będę, będziemy... Trzymaj się córeczko i pamiętaj, że wszystko będzie dobrze. -uśmiechnęłam się.
   -Dziękuję... Czekam na Ciebie. -rozłączyłam się i oddałam urządzenie ratownikowi, wybuchając przy tym niekontrolowanym płaczem.

Ruggero



   Oglądałem film na DVD, gdy nagle usłyszałem dzwonek do drzwi. Zdziwiłem się, ale poszedłem otworzyć. Troszeczkę się przestraszyłem, gdy za drzwiami ujrzałem German'a i to ze łzami w oczach.
   -Rugge opowiem Ci wszystko w drodze, ale teraz zabierz mnie do szpitala, Martina miała ponoć wypadek i mówiła, że będziesz wiedział, gdzie jechać. Mogę na Ciebie liczyć? -zapytał z nadzieją. Przestraszyłem się i szybko założyłem na swoje nogi buty. Pobiegłem tylko do mojego pokoju po klucze od samochodu i wybiegłem z German'em z domu. Wsiedliśmy do auta i ruszyłem. German wszystko mi wytłumaczył po drodze. Miał wieści od swojej córki, ale w środku przejechanej trasy, zadzwonił jakiś nieznany numer, co się okazało, lekarz. German cały czas z nim gadał.
   -Dzień dobry... Tak, tak, to ja... Co?... dobrze... Tak, macie moją zgodę... Już do niej jadę... Do widzenia... -rozłączył się i blado na mnie spojrzał.
   -Co? Co się stało? -spytałem uważnie obserwując drogę.
   -Martina jest w ciąży... I... Ta ciąża jest zagrożona... A na dodatek chcą ze mną pogadać na temat tego, że ona jest niepełnoletnia... -próbował mówić spokojnie. Trochę się speszyłem, bo wszyscy wiedzieli o ciąży Tini, no oprócz Germana, Olgi itp., wszyscy w domku o tym wiedzieli... tylko. 
   Na szczęście dojechaliśmy dosyć szybko i bez żadnych wpadek. Ale... ciągle wszyscy gadają o Martinie, a co z Samuel'em?...

Martina



   Leżałam już na swoim łóżku w odpowiedniej sali. Cały czas płakałam... Nie mogłam tego znieść, że Samu... on... nie.... nie... tak nie może być... Okazało się, że coś się może stać z moim dzidziusiem... To mnie jeszcze bardziej załamało... Nie no, niech jeszcze tutaj wejdzie Jorge może co?! Do środka wszedł mój tata, a za nim Ruggero. Tata usiadł obok mnie, pocałował mnie w czoło i powiedział, że wszystko będzie dobrze... Tylko jak?... Jeszcze muszę mu powiedzieć o ciąży... Już otwierałam buzię, żeby coś powiedzieć, ale mojego tatę zawołał lekarz. Ten jeszcze raz mi dał buziaka w czoło i podszedł do tego faceta. Ruggero przysunął sobie krzesło po mojej prawej stronie i chwycił za dłoń.
   -Dlaczego do mnie nie zadzwoniłaś? To jest pierwsza sprawa. Druga jest taka, że Twój tata wie o ciąży, a trzecia to: Gdzie jest Samuel? -wybuchnęłam kolejny raz płaczem. Przytuliłam się do jego ręki i delikatnie skuliłam.
   -Samuel nie przeżył... -powiedziałam patrząc w jeden punkt przed sobą. Czułam, jak chłopak rozluźnia swoją dłoń i zakrył twarz rękoma... -To moja wina... -dodałam ciszej.
   -Nie żartuj sobie... Co się wtedy stało? -zapytał powoli i stanowczo patrząc mi w oczy. Wiedziałam, że teraz cierpi...
   -Jechaliśmy i... zaczęliśmy się kłócić. To ja ją zaczęłam. To ja go zdenerwowałam... On wtedy odwrócił wzrok od drogi i nale... Z podjazdu wyjechała ciężarówka i... wtedy... -nie wytrzymałam i ryczałam, jak małe dziecko... Chłopak szybko mnie do siebie przytulił. Sam płakał...
   -Nie możesz siebie obwiniać... To wina tamtego kierowcy, nie Twojego. -pocałował mnie w czubek głowy. -Mam jeszcze jedną złą wiadomość.
   -To i tak mój najgorszy dzień w życiu... Gadaj. -zaśmiałam się smutno.
   -Twoja ciąża jest zagrożona... -i rozpłakałam się jeszcze mocniej, jeśli to było możliwe...

....

http://violetta-martinastoesselpl.blogspot.com/2014/07/przedpremierowy-odcinek-violetty-3.html
https://www.youtube.com/watch?v=3iprM6_5004
Boże... Już czekam na 1 odcinek po polsku i chcę wiedzieć, czy Leon ją złapie!!!! (podekscytowana)
Ludmiła z Federico tak słodko wyglądają <33
A nasza Violka jest zazdrosna! ;D