Bardzo Wam Dziękuję za te wspaniałe komentarze ;* Kocham W;as i wiele to dla mnie znaczy *.* Jeżeli na czyimś bloga zaobserwowanym przeze mnie nie komentuje to znaczy, że nie mam czasu. Nauka, dodatkowe zajęcia itd... Zrozumcie /

poniedziałek, 30 czerwca 2014

Rozdział 4

Z dedykacją dla Kathy <3 Przepraszam za błąd Kochanie ;***

Martina


   Ruggero stał z kompletnym bezruchu, jednak po chwili się otrząsnął i usiadł obok mnie. Objął swoim ramieniem i dał mi się wypłakać. Siedzieliśmy tak dopóty, dopóki nie wrócił Jorge. Szkoda tylko, że wrócił z Diego...
   -Tini! Ja Cię tak strasznie przepraszam! To moja wina! -Rugge wstał i złapał go za koszulkę.
   -Dlaczego go nie powstrzymałeś?! Jeszcze mi powiedz, że stałeś i tak po prostu się na nich gapiłeś?! Hmm?!?! -jego ciałem zapanowała wściekłość. Przeraziłam się, że zaraz się pobiją, a raczej mój kuzyn mu coś zrobi. 
   Szybko wstałam i odsunęłam ich od siebie, stając pomiędzy chłopakami. Jednak po chwili Rugge mnie od siebie odepchnął, rzucając mnie w ramiona Jorge. Teraz się przeraziłam nie na żarty. Brunet zamachnął się i uderzył pięścią prosto w Diego. Krzyknęłam "PRZESTAŃ!", ale to go nie zatrzymało. Jorge mnie do siebie przytulił tak, bym  nie widziała, jak się biją i wyprowadził z kuchni. Próbowałam się wyrwać i ochronić Diego przed moim kuzynem, jednak Jorge był za silny. Wybuchnęłam płaczem. Podniosłam głowę i spojrzałam się w oczy mojego "ochroniarza".
   -Diego mi nic nie zrobił... -szepnęłam załamana. Właśnie obrywa nie ten koleś.
   -Ccco? Ty go bronisz? -był zdezorientowany.
   -Bo on dostaje od mojego kuzyna kompletnie za nic! -krzyknęłam, a po chwili dodałam. -On mi pomógł...
  -Że co?! -puścił mnie i wrócił do pomieszczenia, w którym bili się Oni. Usłyszałam krzyki w stylu "RUGGE, ZOSTAW GO", czy "POPADŁO CI NA MÓZG DO KOŃCA?!''. 
Bezradna usiadłam na podłodze i ponownie wybuchnęłam płaczem. Po jakimś czasie słychać było tylko samą ciszę. Do pokoju wparował Jorge. Sam.
   -Gdzie oni są? -zapytałam pośpiesznie.
   -Wiesz... Kazałem im gdzieś pójść i się dogadać. Mają być poza domem, by Ci nie przeszkadzać. By nam nie przeszkadzać. -odpowiedział. Uśmiechnął się z lekka do mnie. Nie odwzajemniłam gestu.
   -Mam pomysł. Idź się wykąpać, przebierz w wygodne ciuchy i... możemy obejrzeć jakiś film. I będzie to komedia, byś zapomniała o... tym wszystkim. -tym razem się uśmiechnęłam. 
   Zgarnęłam z pokoju czarne dresowe spodnie, czystą bieliznę i białą luźną koszulkę. Weszłam do łazienki. Pierwsze co zrobiłam, to podeszłam do kabiny prysznicowej i sprawdziłam jaka jest woda. Była ona ciepła, a nawet gorąca. Hmmm... Taka jak lubię. Ściągnęłam z siebie ubrania i weszłam pod prysznic. Umyłam swoje ciało i owinęłam je ręcznikiem. Stanęłam przed lustrem i zmyłam caluśki makijaż. Po raz pierwszy Jorge zobaczy mnie bez makijażu... Przeżyje... Założyłam na siebie czyste ciuchy i wyszłam z pomieszczenia. Usłyszałam, jak chłopak włącza film, po czym szybko zatrzymuje, byśmy go obejrzeli od początku. Zeszłam na dół i ujrzałam na stole dużą miskę popcorn'u. Uśmiechnęłam się sama do siebie.

Jorge


   Gdy usłyszałem, że Martina schodzi po schodach, szybko podniosłem głowę. Po raz pierwszy widzę ją bez makijażu i.... jest taka piękna.... po co ona się maluje? Bez tych najróżniejszych kosmetyków wygląda o wiele lepiej... Widziałem, jak się uśmiecha. Usiadła na kanapie i spojrzała się na mnie.
   -To co oglądamy? -pokazałem jej tylko okładkę płyty. Jej uśmiech rozszerzył się jeszcze bardziej.
   -A nie mieliśmy obejrzeć komedii? -zagadnęła.
   -Mieliśmy... ale kiedy przeglądałem płyty, przy tej była karteczka "muszę to obejrzeć", więc pomyślałem, że to świetna okazja.
   -A nie zanudzisz się? Nie myślałam, że jakiś chłopak z własnej woli, będzie chciał obejrzeć "Trzy metry nad niebem"....
   -No to źle myślałaś. Pomęczę się dla Ciebie. -usiadłem obok niej, chwytając pilota z ławy. Dziewczyna wtuliła się we mnie i delikatnie musnęła swoimi wargami mój polik.
   -Dziękuję. -poczułem, jak serce zaczyna mi bić szybciej i uderzyła mnie fala gorąca....

Ruggero


   Po dwóch godzinach dyskusji, ostatecznie pogodziłem się z Diego. Na szczęście nic mu nie jest, poza kilkoma siniakami. Podziękowałem mu za to, że obronił Martine przed tym .... Ugh, David'em.
   Dostałem też sms'a, że rodzice musieli nagle wyjechać do Włoch, do mojej mamy, w celu wyjaśnienia jakiejś sprawy i wrócą dopiero za dwa dni.
   Po rozmawiałem z nim trochę, i wróciłem do domu. Gdy weszłem do środka, wszystkie światła były po gaszone i widać było tylko włączony film na telewizorze. Westchnąłem i wyłączyłem urządzenie. Odwróciłem się i na kanapie zauważyłem Jorge z Tini. Spali. Już miałem odchodzić, gdy usłyszałem ciche pomrukiwanie Martiny. Spojrzałem na nich ponownie, i teraz dziewczyna leżała wtulona w mojego przyjaciela. Uśmiechnąłem się do siebie. 
   Myślę, że Martina szybko zapomni o tym, co zrobił jej David, gdy będzie spędzać czas z Jorge'm. 
   Ostatni raz się na nich popatrzyłem i poszłem do swojego pokoju. Rzuciłem się na łóżko i odpłynąłem do krainy Morfeusza.

Elizabeth


   Wczoraj Jorge miał iść po Tini i przyjść z powrotem do Mechi na imprezę, ale nikt ich nie widział. Zaniepokoiłam się i zostałam w domu. Dzwoniłam do niego, ale nie odbierał. Byłam bardzo zmęczona i tak jakoś... zasnęłam. Jednak nazajutrz rano, dalej go nie było. Postanowiłam więc, że pójdę do Martiny. Być może w ogóle do niej nie poszedł?
   Właśnie stoję przed jej domem. Zapukałam delikatnie i po chwili otworzył mi Ruggero. 
 -Cześć, przepraszam, jeśli Cię obudziłam. Widziałeś gdzieś Jorge? Nie wrócił wczoraj na imprezę, ani na noc. Strasznie się martwię. -powiedziałam chowając kosmyk moich włosów za uchem. 
   -No... widziałem. Został u nas na noc. 
   -A coś się stało, że został? -niepokoiłam się.
   -Nie, nie, nic MU się nie stało. Wiesz, Tini to jego przyjaciółka i tak wyszło, że musiał jej pomóc.
   -Okey, to ja już się nie wtrącam. Na razie. -pocałowałam go w policzek i szybko uciekłam do domu. Odetchnęłam z ulgą, że mojemu bratu nic nie jest.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------

Miał być dłuższy, ale stwierdziłam, że i tak jest długi,a chciałam wam zrobić niespodziankę i... Jest! <3

niedziela, 29 czerwca 2014

Ważne, bo...... ZOSTAJĘ!!! ♥♥♥

Przemyślałam sobie to wszystko i stwierdziłam, że za szybko to zrobiłam. Na początku chciałam oddać komuś bloga, ale po ostatecznych za i przeciw, uświadomiłam sobie, że nie chcę jeszcze odchodzić. Rozdział 4 dodam za tydzień. Dlaczego?? Bo od 1 do 5 mnie nie będzie, a wątpie w to, że zdąże to napisać poprawić itd., a chciałabym, napisać go długiegi, na PRZEPROSINY. Jest mi smutno, bo jak oznajmiłam, że odchodzę, to skomentowały tylko Kathy i Klaudia Bandyk. Szkoda... no a pod rodziałem 3 nie było tych 3 komentarzy...
Do zobaczenia ;***

czwartek, 26 czerwca 2014

... (╥﹏╥) ... (ㄒoㄒ) ...

Moje zdjęcie na pamiątkę 
No więc tak ... Podjęłam dość bardzo ważną decyzję i ... odchodzę. Z wielkim trudem napisałam "odchodzę", uwierzcie mi.... Łzy leją mi się strumieniami, nie mogę tego opanować, bo .... was zostawiam. Nawet nie wiecie, jakie to było dla mnie ważne. Codziennie sprawdzałam po kilkanaście razy, czy nie ma nowego komentarza, nie zależało mi na tym, bym miała najwięcej wyświetleń, tylko, by się wam podobały moje opowiadania. Szczerzyłam się, jak głupia, gdy czytałam wasze opinie .... Strasznie mi ciężko od was odejść, zostawić was, ale .... i tak nie zrozumiecie. Nikt się nie cieszył z tego, że piszę bloga. Nikt. Tylko moje przyjaciółki, rodzice i rodzeństwo, wiedzieli, że go piszę. Nikt więcej. Nikt nie akceptował tego, że lubię serial "Violetta". Przepraszam, jeśli kogoś to urazi, ale mój tata powiedział, że to mi robi wodę z mózgu... Nikt mnie w tym nie wspiera. A moja przyjaciółka, gdy dowiedziała się, że piszę, zaczęła również. Tylko, że ona nie robiła tego, bo to kocha, tylko po to, by dostać kolejną dobrą ocenę z polskiego i pochwalić się swoimi "umiejętnościami".... Bardzo was przepraszam, nawet nie wiecie, jak bardzo mi z tego powodu źle.... Kocham was. Pamiętajcie o tym.... Dziękuję osobą, którzy komentowali, nawet nie wiecie, ile to dla mnie znaczy.... Nie usunę bloga, bo chciałabym, by moje prace, moje starania, moje wyobraźnie tak po prostu zniknęły .... A więc, tak .... To ostatni post na tym blogu. Nie obiecuję, że być może kiedyś znowu będę pełna życia, pełna weny, pełna chęci do życia, i wrócę do was kochani, ale daję słowo, że solidnie to przemyśle, chociaż już tyle nad tym myślałam. Okey, koniec tego. Wycieramy policzki, dodajemy posta i ... Żegnam się z wami 
Życzę wam pogodnych, wesołych, wspaniałych, zdrowych i pełnych życia WAKACJI !!

Kocham was !!!
I nigdy nie zapomnę !!!


Nie wierzę, że ostatni raz to piszę....

Blancowaa <3


Mój kontakt dla was ujawniony
Przyjmę was z miłą chęcią, tylko powiadomcie mnie, że to Wy 

czwartek, 19 czerwca 2014

One Shot "Moje serce bije tylko i wyłącznie dla Ciebie"

   Nie zgadniecie, gdzie teraz jestem... W szpitalu, na łóżku, podłączona do jakichś pikających maszyn. Doktor powiedział, że będą mnie operować i mogę tego nie przeżyć. Potrzebuję nowego serca, potrzebuję również kogoś, kto mógłby mnie podeprzeć w tych trudnych momentach, ale mój chłopak jeszcze nie przyszedł....
   Może opowiem wam coś o mnie, o nim, o naszych relacjach, znajomych?.... Zresztą, i tak nie mam nic lepszego do roboty. A więc tak poznałam się z Jorge'm:
   Mieliśmy napisać razem piosenkę, na dodatkowe zajęcia w szkole. Nam obojgu zależało na dobrej ocenie, więc siedzieliśmy na nią cały dzień. Później Jorge zabrał mnie do jakiejś knajpki na kolację, bo jak on stwierdził "przyda mi się nagroda ;)". Bawiłam się z nim świetnie, nie zabrakło śmiechu, nie było takiej sytuacji, że było cicho i niezręcznie. Po skończonym posiłku odprowadził mnie do domu, jednak przed samymi drzwiami zatrzymał mnie, chwytając za rękę.
-Hmm? -zapytałam. Wtedy on się do mnie przybliżył i po prostu ... pocałował.
   Następnego dnia zostaliśmy już parą ;)
Teraz trochę zapoznam was ze mną i moim "księciem" ? 
   Ja, jestem szczupłą, niską brunetką, o imieniu Martina. Moje oczy są niczym "czekolada", tak je nazywa Jorge. Mam dużo zainteresowań, ale największym to ... chyba komponowanie piosenek, utworów... Kocham moich przyjaciół i nie zamieniłabym ich za nic w świecie <3
   Jorge, to wysoki brunet o zielonych, głębokich oczach. Jest niezwykle przystojny, ale on twierdzi inaczej. Kocha swoje hobby, czyli jazdę na motorze.
   No a o przyjaciołach? To zabawne...
   Właśnie wyszłam z samolotu i podeszłam do miejsca, gdzie miałam zabrać swój bagaż. Wzięłam bardzo podobny do mojego i po prostu odeszłam. Ale jednak... Zatrzymał mnie głos jakiejś Włoszki. Odwróciłam się i ... ujrzałam moją walizkę! Podbiegłam do niej i serdecznie przeprosiłam. 
   Tak właśnie poznałam Lodovicę, a ona mnie zapoznała z Ruggero, Mercedes, Samuel'em, Candelarii, Xabiani'm, Albą i Facund'em.
   Boję się, że Jorge nie przyjdzie... Już dawno powinien tu być. Do oczu napłynęły mi łzy.
   
   
   Operacja skończona! Doktorzy mówią, że wszystko poszło zgodnie z planem, że się UDAŁA! Ale ... nadal go nie ma. Nadal potrzebuję kogoś, kto mógłby wesprzeć mnie w tych trudnych chwilach, ale jego cały czas nie ma... Do sali weszła Cande, Mechi, Lodo i Alba.
-Cześć! Widzisz, mówiłam, że operacja się uda! A Ty narzekałaś! -mówiła uśmiechnięta Lodovica.
-Cześć, tak, miałaś racje, wszystkie mieliście... -powiedziałam smutno.
-Ej, co jest? Powinnaś się cieszyć!
-No, cieszę się, że się udało, ale... ani razu nie przyszedł do mnie Jorge...
-Nie martw się, w końcu przyjdzie, zobaczysz. 
-Dobra dziewczyny, gadajcie, co tam u was! -krzyknęłam przywracając się, do pozycji siedzącej.


   Minęło już dużo czasu, wyszłam ze szpitala, wszystko ze mną w porządku. Mój chłopak nadal nie przyszedł, więc teraz postanowiłam do niego pójść. Bardzo się tym przejmuję... Zeszłam do gabinetu mojego taty i lekko zapukałam.
-Proszę! -weszłam do środka.
-Tato, mogłabym pójść do Jorge? -spojrzał się na mnie pytająco.
-A... tak. -nagle zrobił się smutny.
-Coś nie tak? -zaniepokoiłam się.
-Nie, nie... Idź do Jorge. -uśmiechnął się.
   

   Byłam u niego, długo waliłam drzwi, ale nie było nikogo, nikt nie chciał mi otworzyć... Pchnęłam drzwi i ... były otwarte, więc weszłam do środka. Na stole znalazłam kartkę papieru. Podniosłam ją i przeczytałam na głos, myśląc, że wyszedł do sklepu, czy coś i po prostu zostawił wiadomość mamie, zapominając zamknąć drzwi.
-"Kochanie, wybacz mi, że nie mogłem Cię w tych trudnych momentach wesprzeć, a tak wiem, że tego potrzebowałaś. Chcialem Ci zrobić prezent, moje serce już dla mnie nie biję... Ale jestem szczęśliwy, że mogłem Ci je oddać, że nadal żyję w Tobie... Kocham Cię, Jorge ... ;*".















środa, 18 czerwca 2014

Rozdział 3

Martina


   Gdy Ruggero wyszedł z pokoju położyłam się na łóżku i wybuchnęłam płaczem. Wtedy, w kawiarni, gdy Damien złapał mnie za rękę, do środka wszedł David. On go zabije... Muszę coś z tym zrobić. Odczekałam chwilę, by mieć pewność, że Rugge odszedł daleko. Chwyciłam moją torebkę i wyszłam z domu.
   
   Po paru minutach znajdowałam się przed domem Caroline. Delikatnie zapukałam szybko wycierając zaschnięte łzy na policzkach. Otworzyła mi Jessica.
-Hej. -przytuliła mnie.
-Cześć. Jest Damien?
-Tak, jest. Wchodź. Damien!!!! -zawołała go. Chwile później po schodach schodził brunet.
-Siema. Caroline wyszła. -uprzedził.
-Przyszłam do Ciebie. Masz chwilkę? To bardzo ważne.
-Tak, jasne. Chodź do mnie, do pokoju. -jak powiedział tak zrobiłam. Weszłam do jego pokoju i czekałam, aż usiądzie obok.
-No to o co chodzi? Stęskniłaś się? -zaśmiał się.
-Damien zostaw mnie w spokoju. Nie gadaj ze mną, nie łaź za mną, nie wchodź mi w drogę. -powiedziałam z drgającym głosem.
-Ccco? To jakiś żart? Ty chyba nie... nie. To nie może być prawda.
-Może. A teraz wybacz mi, ale muszę wracać do domu. -chciałam wstać, jednak on chwycił mnie za nadgarstek odwracając w swoją stronę.
-Co się dzieje? Powiedz mi tylko jedno. Nie lubisz mnie, ktoś Ci powiedział o mnie coś głupiego albo żenującego?... albo ktoś Ci grozi. -przeszedł mnie dreszcz, gdy wyppwiedział te słowa. Bez odpowiedzi spuściłam głowę i wybiegłam z jego pokoju. Odnalazłam Jess i się z nią pożegnałam. Łzy zaczęły mi napływać do oczu, jednak ja dalej szłam. Nawet nie wiem gdzie, szłam przed siebie.
   Po jakiejś godzinie usiadłam na pierwszej lepszej ławce i ponownie dziś wybuchnęłam płaczem. Ale... nagle poczułam, że ktoś się dosiada. Podniosłam głowę i od razu tego pożałowałam.
-Co tu robisz sama księżniczko?
-Zostaw mnie samą Diego.... -odwróciłam się do niego plecami.
-Ej, co jest? -po raz pierwszy nie słyszałam w jego głosie kpiny, chłodu lub nienawiści. Spojrzałam na jego twarz. Martwił się, wiedziałam to... w końcu po raz pierwszy płaczę tak mocno na jego oczach
-Nnie ważne.
-Chodź, pójdziemy do mnie, dam Ci jakąś herbatę czy coś.
-A... będzie David?
-Nie, a co, coś Ci zrobił?
-Jak się dowie prawdy to tak.... -nie wiedząc co robię przytuliłam się do niego.
-Boję się...
-Nie masz czego. Jestem przy Tobie. -zrobiło mi się ciepło na sercu.
-Chodźmy.

Ruggero


   Siedzę sobie na kanapie w salonie i oglądam film, a do domu wbiega zapłakana Tini.
   -Hej, hej, hej! Co się stało? -przeskoczyłem przez kanapę i w mgnieniu oka znajdowałem się obok mojej małej kuzynki.
-Nie dotykaj mnie! -powiedziała wystawiając ręce przede mną. Na jej policzku zauważyłem siniak, a warge miała rozciętą, więc się zaniepokoiłem.
-Co się stało? -powtórzyłem pytanie. Milczała, jednak po chwili wybuchła płaczem i wtuliła się we mnie. Postanowiłem nie naciskać i położyłem ją na kanapie. Nie chciała się ode mnie oderwać.
-Zrobię Ci herbatę, jesteś blada, zimna i myślę, że masz wilgotne ubrania. Czuję to. Pójdź się przebrać. -kiwnęła głową i odrywając się nie chętnie poszła do swojego pokoju.
   Weszłem do kuchni i wykonałem potrzebne czynności. Usłyszałem pukanie do drzwi, i zanim zdąrzyłem powiedzieć "proszę", do środka wszedł Jorge.
-Siema młody. Jest kuzynka?
-Tak, a co? 
-Idziemy na imprezę do Mercedes. -oznajmił, jakby to było oczywiste.
-Raczej nie będzie mieć ochoty na imprezy...
-Coś się stało? -zapytał tak jakoś dziwnie.
-Wymknęła się z domu i wróciła cała zapłakana. Ona... ma duży siniak na lewym policzku. Boję się, że mógł ktoś jej coś zrobić.
-Rzeczywiście... jak chcesz to z nią pogadam.
-Nie, spokojnie, dam radę. -do pomieszczenia weszła Tini ubrana w za dużą szarą bluzą z napisem "California 34", czarne legginsy i włosy związała w luźnego koka.
-Hej. -przywitała się z Jorge'm wychrypując.
-Cześć. Jak się trzymasz? -na tych słowach do jej oczu napłynęły łzy.
-Dobrze... -spuściła głowę. Podeszła do blatu, usiadła na nim i zgarnęła kubek z gorącą herbatą.
-Tini... Co się stało? -zapytałem w obawie, że zaraz wybuchnie płaczem. Westchnęła głośno przygotowując się do odpowiedzi.
-Onnn... onnn.... nie powiem tego. -wybiegła zakrywając twarz dłońmi. Jednak Jorge był szybszy i złapał ją w talii, przyciągając do aiebie. Byli blisko i Martina wtuloła się w zielonookiego. Objął ją mocno.
-Czego się boisz? -zapytał głośno szepcząc. Pewnie powiedziała mu coś na ucho.
-Ale dlaczego? Co on Ci zrobił? -pytał dalej.
-Zabiję go! -wrzasnął. Martina oderwała się od niego gwałtownie, a on wybiegł z domu. Usiadła przerażona na podłodze.
-O co chodzi?
-On już wie... -mówiła do siebie.
-O czym? -zaczynało mnie to denerwować, że nic nie rozumiem, a ona cierpi.
-O tym, że... Daviddd.... mmnie... zzzgwał... ciłłł.... -gdy to usłyszałem zamarłem w bezruchu....


Przepraszam za błędy, za opuźnienie i długość opowiadania. ♥♥♥
Next === 3 komentarze ♥♥♥

sobota, 14 czerwca 2014

Rozdział 2 cz. 2


Martina


   Właśnie stoję przed kawiarenką. Wczoraj Coraline obiecywała mnie zapoznać z jej rodzeństwem, więc mieliśmy się spotkać z nią przed budynkiem. Ruggero cały czas się uśmiecha, jakby coś, nie wiem, jarał....
-Mógłbyś się uspokoić? -zapytałam.
-Nie. -odpowiedział ciągle się szczerząc. 
   Po chwili brunetka przyszła z przystojniakiem o kasztanowych włosach i jakąś laską o brązowych włosach. To u nich rodzinne ~ pomyślałam.
-Cześć. -przytuliliśmy się.
-Hej. To jest Ruggero, mój kuzyn. -chłopak uścisnął jej dłoń.
-Miło mi Cię poznać. Coraline.
-Mi jeszcze bardziej. -uśmiechnął się jeszcze bardziej, jeśli to było możliwe.
-A to jest Damien i Jessica. Damien jest w naszym wieku, a Jessica rok młodsza. To jest Martina. -przytuliłam się z dziewczyną, a potem przytuliłam się z Damien'em. Później to samo uczynił mój kuzyn, tylko, że nie tulił się z bratem Coraline.
   Weszliśmy do kawiarni i tak zleciało nam dzisiejsze po południe.

Elizabeth


   Od wczoraj nie mogę zmrużyć oka. Co się wczoraj wydarzyło? Otóż zerwałam z Nick'iem. Cały czas przed oczami mam obraz jego błagającego mnie ze łzami w oczach, że już się to nigdy nie stanie, ale ja mu się nie dałam. Zbyt dużo razy już od niego to słyszałam...
   Usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Wytarłam moje mokre od łez policzki i wypowiedziałam słowo "proszę". Wtedy wszedł Jorge. Był jakiś taki dziwny...
-Hej, jak się trzymasz? -zapytał zachrypnięty siadając obok mnie na łóżku.
- Źle... A Ty? -spytałam tuląc się do niego.
-O dziwo bardzo dobrze. Znaczy jest mi przykro, że Valeria mnie zdradziła, a być może zdradzała, ale nic wielkiego nie czuję.
-Jorge?
-Hmm? 
-Czy... wierzysz w zmiane Nick'a? -zapytałam nie śmiało.
-Nie mów, że mu wybaczyłaś?! Ile razy od niego to usłyszałaś?? Hm? Tyle razy Ci zapewniał, że to się nie stanie, a Ty jak głupia wierzysz w każde jego słowo! -krzyknął odrywając się od niej.
-Alle... Jja ttyllko się zzapytałłam... -przestraszyła się. Drugi raz jest taka sytuacja, że on krzyczy na kogoś, na dziewczynę... Nawet gdy chciał, to nigdy tego nie robił. Wszyscy o tym dobrze wiedzieli, jednak ...
-Oj, przepraszam... Pójdę do siebie. Miłych snów. -pocałował mnie w czoło i wyszedł. Spojrzałam na zegarek. 20:34... Ahhh.... Trzeba się wykąpać.

Ruggero


   Caroline, Jessica i Damien są bardzo fajni. Ale niepokoi mnie zachowanie Martiny. Od czasu, gdy Damien złapał ją za rękę i powiedział, że "jest tu tydzień, a jeszcze nie widział takiej ładnej dziewczyny". Nie wiem co się jej stało. W końcu to był tylko komplement... Pójdę do niej.
      Lekko zapukałem do drzwi i weszłem do środka ignorując jej sprzeciw.
-Co się dzieje? -zapytałem.
-Mi? Nic ...
-Przecież widzę, no powiedz...
-To nie jest Twoja sprawa.
-Jest, bo chodzi o Ciebie.
-Wyjdź stąd. 
-Pozwól mi Tobie pomóc...
-Wyjdź. -zauważyłem łzy w kącikach jej oczu.
-Dobranoc. -powiedziałem z żalem i opuściłem jej pokój.  

czwartek, 12 czerwca 2014

Nowy wygląd bloga! ;**

   Nie obraźcie się za to na mnie. Ale tamten wygląd mi się znudził i... pomajsterkowałam. Moim zdaniem
nawet fajnie wyszło, tylko jeszcze małe poprawki. No to tyle. Do zobaczenia jutro! <33
Macie takie jedno przerobione moje zdjęcie ;***
Specjalnie zamazane, żebyście nie mieli koszmarów xD
Blancowaa <3

Rozdział 2 cz.1

Valeria


   Chciałam do nich podejść, ale przyszedł nauczyciel i kazał nam usiąść w ławkach.
-No więc tak. Dzisiaj dojdzie do nas nowa koleżanka. Proszę, bądźcie dla niej mili... Możesz wchodzić! -przez drzwi weszła wysoka brunetka.
-Cześć wam. Mam na imię Coraline. Mam siostrę, brata... Nie wiem co wam jeszcze o sobie powiedzieć.
-Masz chłopaka? -rzucił dla żartu David. Uśmiechnęła się.
-Nie, nie mam.
-Dobrze dzieciaki, wracajmy do lekcji. Coraline, usiądź z... Martiną. Ona ma wolne miejsce i myślę, że się polubicie.



Coraline


   Usiadłam z dziewczyną, która podniosła rękę, dając znak, gdzie jest. Od razu mi się spodobał chłopak, konkretnie brunet i z daleka wygląda, jakby miał brązowe oczy.
-Hej. -szepnęłam do dziewczyny. Podniosła głowę z nad zeszytu. 

-Hej. -uśmiechnęła się.
-Mam pytanie. Kim jest ten chłopak. -wskazałam na bruneta. 
-On to Pablo. A co? Podoba Ci się? -zachichotała.
-Troooszkę? -zaśmiałam się.
-Dziewczyny, przestańcie. Macie się skupić na lekcji. Wiem, że Coraline jesteś tu nowa, ale czas na pogaduchy będzie po lekcjach, albo w czasie przerwy.
-Przepraszamy. -powiedziałyśmy.
   Umówiłyśmy się, że po szkole zabierze mnie do jakiejś kawiarni i zapozna z jej przyjaciółmi. Tak więc, po skończonych zajęciach ruszyłam z nią pod kawiarnie. 
-A tak w ogóle to masz chłopaka? -zapytałam.
-Ja?? Nie... -spuściła głowę.
-Przepraszam, nie chciałam Cię urazić.
-Jasne. -dotarliśmy do tej całej kawiarni. Bardzo ładnie była urządzona w środku
   Usiedliśmy przy wolnym stoliku. Rozmawialiśmy o wszystkim, o szkole, o nauczycielach, o chłopakach z naszej szkoły, no... ogólnie to o rzeczach związanych ze szkołą ;).
   Po pół godzinie przyszli już wszyscy, tak myślę.
-No to jedziemy. To jest Facundo, jego dziewczyn Alba, Mercedes, Valeria, Ruggero, Jorge, Diego, David, Pablo, Lodovica, jej chłopak Xabiani, Candelaria, Samuel, Elizabeth, siostra Jorge, tak samo jak Cande. Jutro poznasz jeszcze mojego kuzyna.
-Cześć. -powiedziała nieśmiało. 

Martina


   Bawiliśmy się świetnie. Jutro ma ona mnie zapoznać z jej rodzeństwem, a ja z kuzynem. Już się nie mogę doczekać! 

poniedziałek, 9 czerwca 2014

Rozdział 1

Mercedes

 
 Zabrałam Elizabeth do jej domu. Cały czas płakała, nie mogła przestać... Zrobiło mi się jej żal. Kolejny raz cierpi przez tego gnojka. Zabiję go osobiście, gołymi rękami, za skrzywdzenie mojej przyjaciółki!
   W domu byli tylko rodzice Eliz. Nie wiem, gdzie wywiało Jorge i Candelarie. Poszliśmy do kuchni, gdzie zrobiłam jej herbatkę. Postanowiłyśmy, że zostanę tu na noc, bo nie zostawię jej w takim stanie.
  Nagle ktoś wszedł do domu zatrzaskując głośno drzwi. W mgnieniu oka znajdowałam się w korytarzy, gdzie zobaczyłam zgubę.
-Mógłbyś przestać walić drzwiami?!
-A Ty byś mogła przestać zadawać tyle pytań?! -pierwszy raz od 16 lat, krzyknął na mnie. Zawsze miał szacunek do kobiet i nigdy nie podnosił na nie głosu. Przestraszyłam się.
-Oj, Mechi, ja nie chciałem, po prostu... -przytulił mnie.
-Co się dzieje? -zapytałam.
-Yyy... Nnno... Wiem o zdradzie Valeri. Gdzie jest Eliz?
-W kuchni... -odpowiedziałam smutno. On wie. Już wie.
  Wszedł do pomieszczenia, zauważając zapłakaną Elizabeth siedzącą na stole. Zawsze tak robiła, jak było jej źle.
-Oj, Eliz... -przytulił ją z całych sił. -Nie płacz. Nie warto po nim teraz niszczyć taką fajną i ładną dziewczynę. -zaśmiała się.
-A Ty? Jak się czujesz?
-No... było mi na początku źle, potem się wkurzyłem i... chyba mi przeszło. Najwidoczniej nie łączyła nas taka więź, jak myślałem. Mechi -zwrócił się do mnie. -możesz iść do domu. Zajmę się nią. -mrugnął oczkiem.
-O nie, nie, nie. Ja dzisiaj u was nocuję. Co nie?
-Tak. -uśmiechnęła się blado. -Chodźmy. -oderwał się od niej  i poszłam z nią do jej pokoju.

Ruggero

 
  Tak strasznie się cieszę, że wracam. Znowu zobaczę się z Martiną, ciocią, wujkiem... Długo ich nie widziałem. Mam nadzieję, że zastanę Tini w domu. Chciałbym z nią porozmawiać, wyjść gdzieś na miasto, powspominać stare lata...
   Zapukałem do drzwi i czekałem, aż ktoś otworzy. Po chwili stanęła w nich ciocia.
-Ruggero! Przyjechałeś już! Wchodź. -przytuliliśmy się i weszliśmy do salonu. Tam czekał już wujek. Z nim także się przytuliłem.
-Bardzo się cieszymy, że Ruggero przyjeżdżasz do nas.
-Ja też. A pro po przyjazdu. Mam pewną prośbę...

David

   Czekam na nią już półgodziny! Gdzie ona jest?! Następnym razem nie dam się namówić na spotkanie na miejscu...
-Cześć! Sooooorry za spóźnienie. -powiedziała brunetka wchodząc do kawiarni.
-Cześć. Następnym razem po Ciebie wychodzę. -spojrzała na mnie miną zbitego psiaka. -Oj, no dobra. Siadaj.
-No to co chciałeś? Wiesz, mam plany na dziś, więc... -przerwałem jej.
-Słuchaj, tu chodzi o Diego. -wzdrygnęła się.
-Coś mu się stało?
-Można tak powiedzieć. Nick go widział z przynętą.
-Co? -wybałuszyła oczy.
-Musimy bardziej uważać, bo z naszego planu nici. -dziewczyna ponownie się wzdrygnęła.
-To... może nawet lepiej? -spytała nie pewnie. Wyczuwałem u niej strach. Bała się mnie. I dobrze. Wstałem  i ukucnąłem przy niej.
-Kochanie, przecież i tak musisz to zrobić. A jeśli nie, to my to zrobimy z Tobą. Rozumiesz? -milczała. -Rozumiesz?! -nadal milczała. Uderzyłem ją w twarz. -Rozumiesz?! -krzyknąłem na całą kawiarnie, przez co wszyscy się na nas spojrzeli.
-Przepraszam, nie macie swojego życia? -odwrócili się.
-To jak, rozumiesz, czy nie? -szepnąłem krzycząc. Łzy zbierały jej się w kącikach oczu. Powoli i nie pewnie kiwnęła głową.
-No i widzisz. To nie takie trudne. -usiadłem na swoim krześle. -Przynęta jutro idzie na zakupy ze swoją przyjaciółką. Masz na nich przypadkiem wpaść i jakoś się wkręcić na zakupy z nimi. Dokładne dane prześle Ci jutro. -pocałowałem ją w policzek i wyszedłem.

Ruggero

-Oczywiście! -krzyknęła Clara i mnie przytuliła.
-Na serio się zgadzacie? Na prawdę pozwalacie mi tu zamieszkać?
-Tak. Jesteśmy rodziną, chętnie Ci pomożemy. -teraz to ja ich przytuliłem.
-Dziękuję.
-Nie ma sprawy. Tini jest u siebie w pokoju. Leć, pewnie się ucieszy tak jak my. -uśmiechnąłem się.
  Szłem po schodach i cicho zapukałem do drzwi. Nikt mi nie odpowiedział. Powtórzyłem czynność, tylko że głośniej. Nadal cisza. Otworzyłem drzwi i ujrzałem pustkę. Nie było tu nikogo.
   Wyciągnąłem telefon i wybrałem numer mojej kuzynki. Odebrała po jakiś 2 sygnałach.
-Cześć. -powiedziała płaczliwie.
-Hej, hej, hej. Co jest?
-A... nic. Przewróciłam się i... no wiesz. Beksa ze mnie.
-Nie wierzę Ci, ale okey. Gdzie jesteś?
-W parku, a ... przyjechałeś już?!
-Tak. -zaśmiałem się. -Podaj ulice i za chwilę będę. -porozmawialiśmy jeszcze chwilę i rozłączyła się niespodziewanie. Nie wiem co to miało znaczyć. Szybko wybiegłem z domu, wcześniej pytając się wujkowi o tą ulicę.
   Gdy nareszcie znajdowałem się w parku znalazłem ją na ławce. Siedziała skulona i... płakała. Gdy byłem już dość blisko, klęknąłem przed nią.
-Co jest mojej małej kuzyneczce? -zapytałem żartobliwie, by ją trochę rozchmurzyć. Nie odpowiedziała nic. Usiadłem obok niej.
-Ej, co j... -przerwałem, gdy natychmiastowo przytuliła się do mnie. Objąłem ją ramieniem i szepnąłem do ucha.
-Co się stało? -uniosła głowę i spojrzała na mnie opuchniętymi, czerwonymi oczami.
-Nie mogę Ci powiedzieć.
-Co?
-Nie może Ci powiedzieć, nie słyszałeś?! -odwróciłem głowę, a za mną stał wysoki, czarnowłosy chłopak. Patrzył się na mnie, jakby chciał mnie zabić. O kurczę!
-Wybacz mi, ale ja jestem tylko jej kuzynem. Mam świadomość, że to dziwnie wygląda, ale to tylko moja kuzyn... -przerwał mi.
-Co? Masz ją zostawić i tyle.
-Nie jesteś jej chłopakiem?
-Nie. Idź stąd.
-Skoro nie jesteś nikim ważnym, to mogę z nią być ile chcę.
-Chłopaki przestańcie. -powiedziała zachrypniętym głosem Martina. Spojrzała na tego drugiego chłopaka i jej ciało zesztywniało.
-Diego co Ty tu robisz?...
-Przyszedłem po Ciebie. David ma jakąś sprawę...


Elizabeth

   Dzięki Mercedes zapomniałam o tym debilu. Świetnie się wczoraj bawiłam. Zrobiłyśmy sobie babski wieczór i... w połowie dołączyła do nas Candelaria.
   Ale ma to też swoje minusy. Zaspałyśmy i teraz robimy wszystko na szybko, by zdążyć do Studio na lekcje. A więc tak. Ja robię śniadanie, Mechi siedzi w łazience, a Candelaria sprząta po nas. Za to rodziców już nie ma, a Jorge czeka na nas w aucie. Ten to ma cierpliwość...
   Gdy wszystkie byliśmy gotowe, wsiedliśmy do samochodu i zapieliśmy pasy.
-Dziękujcie mi, że zaczekałem. Jestem przez was spóźniony.
-Dziękujemy. -powiedziałyśmy chórem, na co wybuchnęłyśmy śmiechem.
-Dziewczyny?
-Co?
-Uwielbiam was! -uśmiechnęły się.
-A ja nie... -mruknął pod nosem mój braciszek.
-Oj, też, ale jeszcze o tym nie wiesz. -ponownie wybuchnęłyśmy śmiechem.
   Po jakiś 10 minutach dojechałyśmy.
   Wbiegliśmy do sali Clary i zajęliśmy miejsca, przepraszając za spóźnienie.

Valeria

 
 Cały czas jestem nerwowa, bo boję się, że ktoś powie Jorge o Nick'u. Swoją drogą, dlaczego go nie ma w Studio? On się nigdy nie spóźnia! A co jeśli...
-Przepraszamy za spóźnienie. Coś nas zatrzymało. -powiedział mój chłopak, cały i zdrowy, wskazując na swoje siostry i Mercedes. Zagotowałam się w środku od zazdrości.

niedziela, 8 czerwca 2014

Jeeeej! Coś o sezonie 3 violetty!

No więc tak sobie siedzę na fejsie i widzę... wywiad z Justyną Bojczyk! Na początku myślałam, że to jakieś plotki, ale teraz macie dowód, że Justyna wystąpi w 3 sezonie!!
Magia Disneya & Violetta
!!!!!!!!JeJ!!!!!!!!!!!!!!
A tutaj macie inne zdjęcia z aktorami na Twiterze
Justyna Bojczuk

Prolog

Prolog


Elizabeth


   -Stój! -krzyknął za mną.
   Biegłam jeszcze szybciej. Łzy spływały mi po policzkach strumieniami, przez co nie wyraźnie widziałam drogę. Nareszcie go zgubiłam.
   Po jakiś 10 minutach usiadłam na pobliskiej ławce i ukryłam twarz w dłoniach. Wybuchnęłam płaczem. Nienawidzę go. Ja mu zaufałam, po raz kolejny, dałam już nie wiem którą szansę, a on zawiódł...
   Poczułam, jak ktoś dotyka moje ramię, lecz się nie odwróciłam, nie spojrzałam na tą osobę, w obawie, że to Nick.
   -Czego chcesz? -warknęłam.
-Pomóc Ci. -ten głos należał do Mercedes, mojej przyjaciółki. 
-On znowu to zrobił... -rzuciłam przytulając się do niej.
-Zabiję go. -usłyszałam, jak mówi pod nosem.
   Na te słowa cicho się zaśmiałam. Jednak po chwili przypomniał mi się obraz całujących się Nick'a z Valerią, dziewczyną mojego brata, Jorge. Muszę mu o tym powiedzieć, ale... co jeśli mnie znienawidzi? Muszę to przemyśleć.
   Po rozmowie z blondynką doszliśmy do tego, by pójść do mnie.


Martina


  "Dzisiaj widziałam coś, co namieszało mi w głowie. A mianowicie mojego kumpla Nick'a, z dziewczyną Jorge. Całowali się. Nie mam pojęcia, jak mam się zachować... Powiedzieć Elizabeth i Jorge o zdradzie ich drugiej połowy? Muszę to jeszcze przemyśleć... Jutro ponoć ma przyjechać mój kuzyn Ruggero. Ostatnio widziałam się z nim trzy miesiące temu, gdyż wyjechał do Włoch, do swojej rodziny. Przez cały ten okres rozłąki pisaliśmy ze sobą SMS'y, mail'e itp., lecz zobaczenie go na żywo to co innego.Tęsknie za nim..."

-Kolacja! -krzyknął mój tata.

  "Wybacz, ale muszę uciekać na kolację.

Buziaki, Tini <3"

  Zeszłam na dół, zamykając pamiętnik. Rzuciłam krótkie "smacznego" i zaczęłam jeść, nie odzywając się do nikogo nawet słowem. 
   Cały czas przed oczami miałam obraz jego z nią. Powiedzieć czy nie?
 
 -No właśnie... -szepnęłam sama do siebie, wpadając na wyśmienity pomysł, jednocześnie będącym wyjściem z tej krępującej sytuacji. Jednak mój tata i mama, to usłyszeli.
   -Ale co? -zapytała mama. Machnęłam ręką.
-Nie ważne. Dziękuję za kolację, dobranoc. -odeszłam, nie, przepraszam, odbiegłam od stołu.
   Weszłam do pokoju, rzuciłam się na łóżko i chwyciwszy moją komórkę, wybrałam numer Jorge i wysłałam mu wiadomość.
   "Hej, przyjdziesz do mnie za chwilkę? Kod 16. "
   Kod 16 oznacza, że ktoś, w tym wypadku ja, ma tajemnice, i musi z kimś o tym pogadać. Ta osoba, jeśli się dowie czegoś o sobie, nie może ujawnić imię osoby, od której się tego dowiedziała. Jednocześnie, musi dochować tajemnice.
   Po niespełna 20 minutach w moim domu rozległ się dźwięk dzwonka. Szybko zbiegłam po schodach, by otworzyć, jednak wyprzedziła mnie Clara. Ale będę mieć przechlapane...
   -Mamo! Jorge przyszedł do mnie na chwilę. Obiecuję, że nie będziemy siedzieli długo...
-Spokojnie. Mozę zostać, tylko chowaj go przed tatą. -mrugnęła oczkiem i zniknęła za drzwiami od kuchni.
   Pociągnęłam chłopaka za nadgarstek do mojego pokoju. Zamknęłam drzwi i usiadłam na łóżku.
   -Jest poważna sprawa. -powiedziałam na wstępie.
-A może, by tak "Hej Jorge, tęskniłam... "? -roześmiał się. -Co jest? Nigdy nie używałaś kodu 16 u mnie.
-Bo chodzi o Ciebie, a regulamin kodu ma to zapisane, że... dobra, przecież wiesz.
-No to gadaj. -usiadł obok mnie.
-No bo... Czy gdybyś widział swojego przyjaciela, który ma dziewczynę Twoją siostrę i swoją dziewczynę, jak się całują, powiedziałbyś o tym swojej siostrze? -zapytałam nieśmiało. O kurde... 
-Czekaj.... Czy... Valeria całowała się z Nick'iem?! -wstał wściekły do okna.
   Przypatrywał się naturze, a ja siedziałam klnąc pod nosem. Po co mu to powiedziałaś idiotko?!
   Wstałam powoli i nie pewnie położyłam swoją dłoń na jego ramieniu.
   -Wszystko okey? Nie chciałam, żeby to tak wyszło. Po prostu chciałam być z Tobą w 100 % szczera i ... -przerwał mi przytulając mnie do siebie.   
 -Coś się stało? -szepnęłam.
-Dziękuję Ci za to, że jesteś taką dobrą przyjaciółką. -pocałował mnie w policzek i oderwał się.
-Dobranoc. -nim zdążyłam zareagować, go już nie było w pomieszczeniu. 
   Szepnęłam do siebie: "Ty idiotko! Nie umiesz trzymać języka za zębami?! Teraz on cierpi...". Wiedziałam to. Nigdy nie pokazywał swoich uczuć, bo jak on twierdzi "nie chce nas zanudzać"... 
   Głupek. Fajny Głupek...


---------------------------------------------------------------------------------------------
No i tak właśnie się prezentuje prolog. Byłby wcześniej, o wieeeeeeele, ale odłączyli nam przez "przypadek" internet. Idioci...
Miłego czytania ;)
Blancoo <3

piątek, 6 czerwca 2014

Epilog ❤ (zakończenie sezonu 1)


Przepraszam.... Borkoś Blanco <3 Katarina Verdas <3 Kinga Verdas <3 
ORAZ INNYCH CZYTELNIKÓW MOJEGO BLOGA!
Te amo <3 

Narrator


   Wszyscy przyjechali do wynajętego domku nad morzem. Zrobili niespodziankę Mercedes, i gdy dowiedziała się, kogo był ten pomysł, w tempie natychmiastowym rzuciła mu się na szyję przepraszając za wcześniejsze oskarżenia. I tak zaczęła się impreza urodzinowa. Każdy złożył jubilatce życzenia i podarował jej jakiś mały prezent. Wszyscy zaczęli tańczyć, oprócz Martiny. Usiadła sobie na kanapie obserwując dobrze bawiących się przyjaciół.
-Czemu nie tańczysz? -spytał Jorge przysiadając się do niej z uśmiechem.
-Nie mam ochoty. -odpowiedziała odsuwając się lekko.
-Co jest? -zapytał zaniepokojony. Dziewczyna milczała, co bardziej go denerwowało. Przykrył swoją dłonią jej i spojrzał w te głębokie, piwne oczy.
-Źle się czuję. -wstała i wyszła przed dom. Chłopak podążył w jej ślady, jednak nie zrobił nic, by się dowiedziała o jego obecności. Stał tam i po prostu patrzył na nią. Tęsknił, i to bardzo... Delikatnie przysunął się i musnął opuszkami palców jej ramię. Odwróciła się niemal od razu, patrząc na niego z zaskoczeniem.
-Co Ty tu robisz? Dlaczego za mną poszedłeś? -zapytała ze łzami w oczach.
-Co tu robię? Dlaczego tu przyszedłem? Bo nie jestem obojętny wobec Ciebie. Martwię się...
-Nie masz powodów. -odsunęła się gwałtownie odwracając głowę. Obserwowała, jak fale moczą brzeg. Chłopak ponownie chwycił jej ramię i obrócił tak, by na niego spojrzała. Jednak spuściła głowę i zaczęła się wyrywać.
-Puść mnie. -łza spłynęły po jej lekko różowym policzku. Brunet dotknął jej podbródka i zmusił do patrzenia w jego oczy.
-Co się dzieje? -zapytał nie odrywając wzroku od jej pięknych oczu, mówiąc poważnie i powoli.
-Nnnic. -kolejna łza spłynęła, lecz tym razem po drugim policzku. Chłopak wytarł jej mokre policzki i pocałował w czoło.
-Nie bój się. Mi możesz powiedzieć wszystko... -nareszcie spojrzała w jego głębokie, zielone oczy i niemal w nich zatonęła.
-Jja... Kim była tamta dziewczyna, z którą Cię widziałam w Twoim pokoju? -rzuciła zupełnie od czapy, jednak dla niej to miało wielkie znaczenie, bo ta odpowiedź będzie zależała od tego, co się stanie dalej.
-To była Lara. Ona jest moją dawną przyjaciółką, ale co ma wspólneg... -przerwała mu całując go niepewnie w usta. Uśmiechnął się, lecz oderwał się od niej. Przynajmniej taki miał zamiar. Ona jakby opadając na niego ponownie wpoiła się w jego usta, by złożyć krótki pocałunek. Złapał ją za ramiona i uśmiechnął szeroko.
-Tak bardzo za Tobą tęskniłem... Martina, czy to znaczy, że... -kolejny raz przerwała mu muskając jego wargi.
-Tak. -odpowiedziała wodząc palcem po jego muskularnym torsie.
   Wrócili do domku trzymając się za ręce, co zauważył Xabiani opierający się o ścianę obok drzwi. Krzyknął na całe miasto: "Wrócili do siebie!". Wszyscy zaczęli klaskać, a młoda brunetka spłonęła rumieńcem. Blanco tylko spojrzał na Martine i momentalnie na jego usta wkroczył uśmiech.
   Tańczyli ze sobą cały czas, dopóki dziewczyna nie miała ochotę na coś mocniejszego niż zwykłe piwo. Przyrządziła sobie w kuchni drinka i wypiła go jednym duszkiem. Podeszła do swojego chłopaka i go pocałowała, bardzo namiętnie. Później ich pocałunki zeszły niżej. Jorge zabrał ją do sypialni i dalszej części można się domyślić.
     Rano dziewczyna nic nie pamiętała. Zbytnio za dużo nie pije, w ogóle nie pije. Zeszła do jadalni zakładając na siebie tylko majtki i jakąś sportową bluzkę Jorge. Nie chciało jej się teraz ubierać. Miała ochotę jedynie połknąć tabletki na ból głowy, bo już nie mogła tego znieść.
    Schodziła ze schodów, kiedy ktoś "zaatakował" ją od tyłu, po czym przykleił do okna. Uważnie spojrzała na swojego rozbawionego chłopaka.
-Poszłaś sobie bez "dzień dobry, mój Ty przystojniaku"? Nie ładnie... -pocałował ją. Ona go odepchnęła ze skwaszoną miną.
-Nie myłam jeszcze zębów, a poza tym, nie mam ochoty teraz na czułości. Marzę, aby wziąć coś na ból głowy i położyć się w łóżku. -chłopak się zawiódł. Tęsknił za nią, więc chciał teraz odrobić zaległości.
    Cały dzień leniuchowali...



 Kilka dni później...

    Brunetka właśnie pochyla się nad testem ciążowym... Od kilku dni ma wymioty, na jedzenie nie może patrzeć i do tego sytuacje, które miały miejsce. Na przykład...
 Szła właśnie, by zanieść Lodovice kubek z herbatą, jednak przez przypadek prawie się przewróciła i kubek spadł jej na ziemię. W pierwszej chwili spanikowała. Lodo znalazła się tuż obok niej,a  ze schodów zbiegł Jorge.
-Nic Ci nie jest? -pytali. Wybuchła płaczem, a jej chłopak ją przytulił.
-Nie, nic się nie stało, poza tym, że zbiłam taki ładny kubek! -krzyknęła głośno płacząc, jednak po chwili wybuchła tym razem śmiechem.
-Zbiłam szklankę! Będę mieć 7 lat nieszczęścia! -rzuciła żartobliwie. -A nie, to z lustrem!
-Dobrze się czujesz? -zapytał zaniepokojony zielonooki.
-Ja?! Ja się czuję bardzo dobrze! Mówisz, jakbym była wariatką! -przywaliła mu z liścia....
  Bała się, że przypuszczenia Lodovicy się spełnią, a ona zostanie matką w tak młody sposób. Spokojnie, będzie dobrze ~mówiła sobie w myślach. Spojrzała na wynik i... ujrzała dwie kreski. Zamarła. Jej twarz przybrała bladego odcieniu. Wstała z toalety i zeszła do swojej niecierpliwej przyjaciółki.
-I co? -zapytała zauważając ją w pomieszczeniu.
-Ja... Tam.... Były... dwie kreski. -ciężko przeszło jej to przez gardło.
-Co? Będziesz mieć dzidziusia! Czyż to nie wspaniałe? Ej, dlaczego się nie cieszysz? -usiadła na kanapie.
-A co z Jorge'm? A co, jeśli ze mną zerwie? Wróciliśmy do siebie nie dawno i... -wybuchnęła płaczem.
   Płakała przytulona do przyjaciółki już chyba drugą godzinę, gdy do domku weszli Xab z Jorge'm śmiejąc się. Brunet spojrzał na osoby będące w salonie.
   Gdy dostrzegł swoją Tini, rzucił wszystkie torby jakie miał w ręce i podbiegł, klękając przed nią.
-Hej, Tini, co jest? Nie płacz... -przecierał swoją dłonią po jej zimnej łydce. Spojrzała na niego czerwonymi i opuchniętymi oczami.
-Jorge... Obiecaj, że nie wejdziesz mi w słowo i ... zrozumiesz. -prosiła.
-Zrobię co zechcesz, byś przestała choć na moment płakać. -uśmiechnął się lekko, dodając jej otuchy.
Kilka dni temu, była impreza urodzinowa Mercedes. No i my... no wiesz. Dziwnie się zachowywałam przez ten czas i... okres mi się spóźnia. Zrobiłam test ciążowy i.... I będziesz ojcem. -bała się jego reakcji, jednak wiedziała, że musi wiedzieć. Jego twarz nie okazywała żadnej emocji.
-To wspaniała wiadomość, nie płacz, bo nie masz powodu... -przytulił ją, szeroko się uśmiechając. Chciał mieć z nią dziecko, wiedział, że jest jeszcze za wcześnie, ale często myślał, jakby to było mieć z nią rodzinę.
-Na serio? Nie jesteś zły? -szepnęła do jego ucha, podczas, gdy byli objęci.
-Nigdy na Ciebie nie jestem.... Kocham Cię.
-Ja Ciebie też...


----------------------------------------------------------------------------------------------
Długo wyczekiwany Epilog, obiecuję, że prolog ukarze się niebawem, 
życzę miłej lektury i weny dla pisarzy! ;**
Blancowaa <3