Martina
Rano obudziłam się tak, jak zwykle. Westchnęłam i sprawdziłam godzinę w telefonie. 8:57. 8:57?! Szybko wstałam z łóżka i podbiegłam do szafy. Wyciągnęłam wyszykowany zestaw i pobiegłam do łazienki. Wszystko próbowałam zrobić jak najszybciej. Bez śniadania wybiegłam do szkoły. Jak ja mogłam tak zaspać?! Zawsze budzę się o jakiejś 7:00, czasami nawet wcześniej! Rozejrzałam się na ulicy i zaczęłam przebiegać przez pasy, jednak nie zauważyłam jednego samochodu, i prawie we mnie wjechał.
- Przepraszam! - krzyknęłam i dalej biegłam.
Tuż przed wejściem do szkoły, ktoś za mną krzyknął. Odwróciłam się i zobaczyłam Mechi. Nie zdążyłam się obejrzeć i uderzyłam w kogoś.
- Bardzo Cię przep... - spojrzałam się na Diego.
- Nic się nie stało. Dlaczego Cię tak długo nie było? W ogóle was wszystkich? - przerwał mi ze śmiechem.
- Zrobiliśmy sobie takie "wakacje".
- Okey. A widziałaś Jorge? - zapytał. Spuściłam głowę.
- Nie jesteśmy razem, nie wiem, gdzie on może być. Ale nie ma go od rana? - zapytałam. Przestraszyłam się w środku, ale słowa wypowiadałam z obojętnością.
- Nie... Przykro mi. - przytulił mnie.
- Dzięki. - blado się do niego uśmiechnęłam.
- Słuchaj, Tini... On ode mnie nie odbiera. Mogłabyś Ty zadzwonić? Być może odbierze, chcę tylko wiedzieć co się z nim dzieje... Nie ma go w domu. Byłem teraz u niego, ale jego mama powiedziała, żebym później przyszedł.
- Okey. Chodź. - złapałam go za rękę i pociągnęłam do toalety.
- Ale tu macie ładnie. U nas jest o wiele gorzej. - w tym czasie wyciągnęłam komórkę i wybrałam jego numer. Przyłożyłam urządzenie do ucha i czekałam. Pierwszy sygnał, drugi sygnał.... trzeci sygnał.... czwarty...
- Halo? - usłyszałam głos jakiejś dziewczyny. Poczułam ukłucie w sercu. Podałam telefon Diego'u i usiadłam na umywalce, spuszczając głowę, by nie widział moich łez, które próbowałam zatrzymać w kącikach oczu.
- Cześć, Jorge. Powiesz nam, gdzie jesteś? Martwimy się o Ciebie. Nie ma Cię w domu.... Co?! Ale jak to?.... Dobra, dzięki, będę tam za chwilę.... No, na razie. - rozłączył się i podał mi go.
- I? - spytałam płaczliwym głosem.
- Jest w szpitalu, miał wypadek na cross'ie. Dwa dni temu. - pierwsza łza uciekła mi na policzek.
- Coś mu się stało? - wychrypiałam.
- Od czasu zdarzenia, nie ma przytomności. Jedziesz ze mną do szpitala? - kucnął przede mną i starł mi łzy z policzków. Skinęłam głową na "tak". Wyszliśmy z ubikacji. Tym razem to Diego chwycił moją dłoń i to on ciągnął mnie do samochodu. Otworzył mi drzwi i gdy weszłam, zamknął je. Usiadł na miejscu kierowcy i odpalił.
- Co się stało, że zerwaliście? - zapytał nieśmiało.
- Yyymm... Jorge mnie zdradził z siostrą Candelari, i oszukiwał mnie mówiąc, że nic się pomiędzy nimi nie wydarzyło. - głupio mu się zrobiło.
- Tini, ja nie chciałem... Wiem, że tak samo ja Ci zrobiłem, ale Jorge? On nie jest taki. Na pewno tego nie chciał. Musisz z nim pogadać.
- Wiem... Ale nie mam ochoty do niego wracać.
- Jorge, błagam obudź się... - zaczęłam ryczeć, jak małe dziecko. - bardzo Cię przepraszam... Za wszystko... Powinnam Ci wybaczyć, w końcu sama zrobiłam Ci takie świństwo... Sam mi wybaczyłeś.... Wierzę Ci... Rozumiesz?... Wierzę... że to nie była Twoja wina... To Vicky, nie Ty.... Zrozumiałam tAle proszę Cię, obudź się.... - położyłam swoją głowę na jego tors i dalej płakałam. Chciałam ponownie spojrzeć jego twarz. Tą bladą, śpiącą twarz.
- Przepraszam! - krzyknęłam i dalej biegłam.
Tuż przed wejściem do szkoły, ktoś za mną krzyknął. Odwróciłam się i zobaczyłam Mechi. Nie zdążyłam się obejrzeć i uderzyłam w kogoś.
- Bardzo Cię przep... - spojrzałam się na Diego.
- Nic się nie stało. Dlaczego Cię tak długo nie było? W ogóle was wszystkich? - przerwał mi ze śmiechem.
- Zrobiliśmy sobie takie "wakacje".
- Okey. A widziałaś Jorge? - zapytał. Spuściłam głowę.
- Nie jesteśmy razem, nie wiem, gdzie on może być. Ale nie ma go od rana? - zapytałam. Przestraszyłam się w środku, ale słowa wypowiadałam z obojętnością.
- Nie... Przykro mi. - przytulił mnie.
- Dzięki. - blado się do niego uśmiechnęłam.
- Słuchaj, Tini... On ode mnie nie odbiera. Mogłabyś Ty zadzwonić? Być może odbierze, chcę tylko wiedzieć co się z nim dzieje... Nie ma go w domu. Byłem teraz u niego, ale jego mama powiedziała, żebym później przyszedł.
- Okey. Chodź. - złapałam go za rękę i pociągnęłam do toalety.
- Ale tu macie ładnie. U nas jest o wiele gorzej. - w tym czasie wyciągnęłam komórkę i wybrałam jego numer. Przyłożyłam urządzenie do ucha i czekałam. Pierwszy sygnał, drugi sygnał.... trzeci sygnał.... czwarty...
- Halo? - usłyszałam głos jakiejś dziewczyny. Poczułam ukłucie w sercu. Podałam telefon Diego'u i usiadłam na umywalce, spuszczając głowę, by nie widział moich łez, które próbowałam zatrzymać w kącikach oczu.
- Cześć, Jorge. Powiesz nam, gdzie jesteś? Martwimy się o Ciebie. Nie ma Cię w domu.... Co?! Ale jak to?.... Dobra, dzięki, będę tam za chwilę.... No, na razie. - rozłączył się i podał mi go.
- I? - spytałam płaczliwym głosem.
- Jest w szpitalu, miał wypadek na cross'ie. Dwa dni temu. - pierwsza łza uciekła mi na policzek.
- Coś mu się stało? - wychrypiałam.
- Od czasu zdarzenia, nie ma przytomności. Jedziesz ze mną do szpitala? - kucnął przede mną i starł mi łzy z policzków. Skinęłam głową na "tak". Wyszliśmy z ubikacji. Tym razem to Diego chwycił moją dłoń i to on ciągnął mnie do samochodu. Otworzył mi drzwi i gdy weszłam, zamknął je. Usiadł na miejscu kierowcy i odpalił.
- Co się stało, że zerwaliście? - zapytał nieśmiało.
- Yyymm... Jorge mnie zdradził z siostrą Candelari, i oszukiwał mnie mówiąc, że nic się pomiędzy nimi nie wydarzyło. - głupio mu się zrobiło.
- Tini, ja nie chciałem... Wiem, że tak samo ja Ci zrobiłem, ale Jorge? On nie jest taki. Na pewno tego nie chciał. Musisz z nim pogadać.
- Wiem... Ale nie mam ochoty do niego wracać.
Mora
Siedzę przy Jorge'u już od wczoraj. Dlaczego? Bo wcześniej lekarz mówił, że "jeszcze nie można do niego wchodzić". Martwię się o niego. To moja wina, że tu leży! Pewnie zrobiłam coś źle w cross'ie i przeze mnie tu jest... Usłyszałam czyjeś kroki i dźwięk otwierania drzwi. Podniosłam głowę i ujrzałam Conni, Val i Pablo.
- Jeszcze się nie obudził? -spytała Conni.
- Nie... Ale co wy tutaj robicie? Macie dzisiaj szkołę.
- A Ty niby nie masz? -zaśmiała się Valeria.
- Była już Martina? -spytał cicho Pablo.
- Nie, nie było jej tu. Widać, nie zależy jej tak bardzo. - i wtedy usłyszeliśmy pukanie. Do środka wszedł Diego, a za nim... Martina. Ale wpadka... Oby nie słyszała moich słów.
- Hej. Jak tam?
- Nijak. Przecież mi na nim nie zależy... - wybiegła z sali.
- Oj, dziewczyny... - narzekał czarnowłosy i poszedł za swoją przyjaciółką. Zrobiło mi się głupio.
Diego
Zauważyłem, jak wbiegała do toalety. Nie za dużo myśląc weszłem za nią. Płakała.
- Martina?... Co się dzieje?
- Nic... Po prostu, jak Mora to powiedziała, i jeszcze widok jego podłączony do tego wszystkiego, Pablo... - zamilkła.
- Ale co jest z Pablo?
- No bo... Zdradziłam Jorge całując się z nim kiedyś... On nic nie rozumie... -przez płacz, robił jej się coraz wyższy głos.
- Chodź. Mam pomysł. - wyszła i czekała, aż doprowadzę ją do celu.
- No i po co mnie tu przyciągłeś? - zapytała stając, pod salę Jorge.
- Wygonimy wszystkich i sobie porozmawiasz ze swoim chłopakiem.
- On nie jest moim chł... - przerwałem jej.
- Al go kochasz. I za pewne, gdy tylko się obudzi wyjaśnicie sobie wszystko. Będziecie ponownie szczęśliwi. -zaśmiałem się smutno. - No leć. - przytuliła mnie i weszła do sali. Po chwili zaczęły wychodzić różne osoby.
Martina
Gdy zostałam sama, usiadłam obok Jorge i chwyciłam Jego dłoń.
- Jorge, błagam obudź się... - zaczęłam ryczeć, jak małe dziecko. - bardzo Cię przepraszam... Za wszystko... Powinnam Ci wybaczyć, w końcu sama zrobiłam Ci takie świństwo... Sam mi wybaczyłeś.... Wierzę Ci... Rozumiesz?... Wierzę... że to nie była Twoja wina... To Vicky, nie Ty.... Zrozumiałam tAle proszę Cię, obudź się.... - położyłam swoją głowę na jego tors i dalej płakałam. Chciałam ponownie spojrzeć jego twarz. Tą bladą, śpiącą twarz.
- Kocham Cię... - spojrzałam się na jego usta i... go pocałowałam. A on... otworzył oczy. Tak strasznie się ucieszyłam.
- Co ja tutaj robię?... Co Ty tutaj robisz?... Co się stało?... Au... Moja głowa... - złapał się za nią. Przestraszyłam się. Szybko wstałam i zawołałam pielęgniarkę z korytarza. Do środka weszły pozostałe osoby, a ja nadal byłam szczęśliwy, z powodu "pobudki" Jorge.
- Przepraszam was, ale musicie opuścić tą salę.
- Ale nic mu nie jest?
- Nie, tak na oko, to jest zdrowy. Ale czy coś się jednak dzieje, okaże się po badaniach. Proszę być dobrej myśli. - po tej informacji wyszłam na korytarz. Diego mnie do siebie przytulił z radości.
- Mówiłem, że będzie wszystko okey. - zaśmiał się, a ja razem z nim.
Śliczny rozdział..... Leoś się obudził przez pocałunek ale to słodkie.....
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do LBA <3
OdpowiedzUsuńGratuluję <3
http://amor-que-sobrevivira-todo.blogspot.com/2014/08/liebster-blog-award-67.html