Bardzo Wam Dziękuję za te wspaniałe komentarze ;* Kocham W;as i wiele to dla mnie znaczy *.* Jeżeli na czyimś bloga zaobserwowanym przeze mnie nie komentuje to znaczy, że nie mam czasu. Nauka, dodatkowe zajęcia itd... Zrozumcie /

wtorek, 5 sierpnia 2014

Rozdział 04 sezon 2

Martina


   Jak to moja ciąża jest zagrożona?... Nie dość, że zabiłam Samuela, to jeszcze zabije nasze, poprawka, moje dziecko! Jestem kompletną idiotką!... Płakałam tak, wtulając się w Ruggero. Byłam strasznie zmęczona i głodna. Nic nie jadłam dzisiaj....
   -Rugge... -szepnęłam.
   -Tak? -zapytał z troską.
   -Jestem głodna.... -powiedziałam, już prawie czułam, jak zasypiam. Byłam kompletnie wyczerpana...
   -Zjadłaś moje naleśniki?
   -Nie... Rugge... Ja.... -i... odpłynęłam...

Ruggero


   Martina zaczęła coś mówić, ale... zasnęła? Delikatnie szturchnąłem ją w ramię. Nic. Zrobiłem to ponownie i znowu zero reakcji. Przestraszyłem. Zacząłem ją szturchać mocniej, ale ona nadal się nie budziła. Łzy napłynęły mi do oczu. Krzyknąłem: "Pomocy!" i zaczęli przybiegać lekarze, pielęgniarki... Jakiś chłopak złapał mnie za ramiona i wyprowadził z sali. Po mnie wyszedł stamtąd German. Nie wytrzymałem... Usiadłem na krześle, wybuchnąłem płaczem i obserwowałem przez szybę, jak jej ratują życie...

Vicky


   Jak to Jorge i Martina są razem?... I ona z nim w ciąży?... A już myślałam, że coś z tego będzie... Chociaż, mogę spróbować. Zapukałam delikatnie do jego pokoju i po chwili siedziałam obok niego na łóżku.
   -Hej... -powiedziałam specjalnie smutno. 
   -Cześć... Słuchaj Vicky, przepraszam, jeśli robiłem Ci jakieś nadzieje, ale... kocham Martine i... zrozum. Nie długo będziemy mieć dziecko, chcę z nią iść przez ten świat.
   -Dobrze, ale mogę coś zrobić? -zapytałam niby "smutno".
   -Tak, jasne. Co chciałaś? -zapytał podnosząc brwi.
   -Właściwie, to nic ważnego... -wstałam.
   -Nie... powiedz. -przybliżyłam się do niego. 
   -Chciałam tylko... jedną rzecz... -uśmiechnęłam się i go pocałowałam.
   -Co tutaj się dzieje?! -krzyknęła Lodovica. Chłopak się ode mnie oderwał, spojrzał na czarnowłosą i usiadł na łóżku.
   -Lodo proszę Cię, nie mów nic Martinie... Błagam... -mówił z lekkim strachem.
   -Okey, nie powiem. Jak chcesz zrobić to sam, dobrze. Ale masz tydzień. Inaczej sama jej powiem. Nie wierzę, że jej to zrobiłeś... -i wyszła z naszego pokoju.
   -No to co? Dokańczamy? -przybliżyłam się do niego, jednak tym razem mnie odsunął tak, bym usiadła na łóżku i wyszedł. Ahhh... Faceci.


Martina


   Obudziłam się przez jakiegoś mężczyznę. To chyba... lekarz. Coś tam gadał do pielęgniarek i... chwila?! Czy on mnie... reanimował?!... Zaczął zadawać mi pytania.
   -Halo, słyszy mnie pani? Jeśli tak, to proszę dotknąć palcem swojego nosa. -tak też zrobiłam, ale... strasznie bolał mnie brzuch...
   -Strasznie  mnie boli.... -wybełkotałam.
   -Co pani boli, w którym miejscu? 
   -Podbrzusze... całe... -wysyczałam. Skuliłam się i kurczowo trzymałam sweter w okolicach bólu. Coś tam gadał znowu do pielęgniarek i po chwili go już tu nie było. Podszedł do mnie ten sam chłopak, co był ze mną w karetce.
   -Martina zabierzemy Cię teraz sale operacyjną, by usunąć dziecko. Niestety teraz ono zagraża Twojemu życiu... Przykro mi... -rozpłakałam się... Odłączyli mnie od pikających maszyn i zaczęli przewozić na salę operacyjną. Po drodze przyczepili się tata z Rugge'm.
   -Co jest? Dlaczego Cię zabierają? -zapytał zapłakany tata.
   -Usuwają mi....dziecko...bo zagraża mojemu życiu... -płakałam.

*Kilka dni później - German wiezie Martine do domu*

   Siedziałam w tym samochodzie i byłam cicho. Przez te kilka dni dużo się zmieniło... Nie jestem w ciąży... Moje życie się zawaliło... Nie widziałam się ani razu z Jorge'm... Kilka razy próbowałam się pociąć w szpitalnej łazience (?), ale zawsze przeszkodziły mi albo pielęgniarki, albo jacyś ludzie, pacjenci, albo ten ratownik... Dlaczego chce się zabić? To proste... moje życie nie ma sensu... To ja powinnam umrzeć, zamiast Samuela... Jorge mnie zdradza... Moje niedoszłe dziecko nie żyje... Po co żyć?

1 komentarz: