Martina
Gdy Ruggero wyszedł z pokoju położyłam się na łóżku i wybuchnęłam płaczem. Wtedy, w kawiarni, gdy Damien złapał mnie za rękę, do środka wszedł David. On go zabije... Muszę coś z tym zrobić. Odczekałam chwilę, by mieć pewność, że Rugge odszedł daleko. Chwyciłam moją torebkę i wyszłam z domu.
Po paru minutach znajdowałam się przed domem Caroline. Delikatnie zapukałam szybko wycierając zaschnięte łzy na policzkach. Otworzyła mi Jessica.
-Hej. -przytuliła mnie.
-Cześć. Jest Damien?
-Tak, jest. Wchodź. Damien!!!! -zawołała go. Chwile później po schodach schodził brunet.
-Siema. Caroline wyszła. -uprzedził.
-Przyszłam do Ciebie. Masz chwilkę? To bardzo ważne.
-Tak, jasne. Chodź do mnie, do pokoju. -jak powiedział tak zrobiłam. Weszłam do jego pokoju i czekałam, aż usiądzie obok.
-No to o co chodzi? Stęskniłaś się? -zaśmiał się.
-Damien zostaw mnie w spokoju. Nie gadaj ze mną, nie łaź za mną, nie wchodź mi w drogę. -powiedziałam z drgającym głosem.
-Ccco? To jakiś żart? Ty chyba nie... nie. To nie może być prawda.
-Może. A teraz wybacz mi, ale muszę wracać do domu. -chciałam wstać, jednak on chwycił mnie za nadgarstek odwracając w swoją stronę.
-Co się dzieje? Powiedz mi tylko jedno. Nie lubisz mnie, ktoś Ci powiedział o mnie coś głupiego albo żenującego?... albo ktoś Ci grozi. -przeszedł mnie dreszcz, gdy wyppwiedział te słowa. Bez odpowiedzi spuściłam głowę i wybiegłam z jego pokoju. Odnalazłam Jess i się z nią pożegnałam. Łzy zaczęły mi napływać do oczu, jednak ja dalej szłam. Nawet nie wiem gdzie, szłam przed siebie.
Po jakiejś godzinie usiadłam na pierwszej lepszej ławce i ponownie dziś wybuchnęłam płaczem. Ale... nagle poczułam, że ktoś się dosiada. Podniosłam głowę i od razu tego pożałowałam.
-Co tu robisz sama księżniczko?
-Zostaw mnie samą Diego.... -odwróciłam się do niego plecami.
-Ej, co jest? -po raz pierwszy nie słyszałam w jego głosie kpiny, chłodu lub nienawiści. Spojrzałam na jego twarz. Martwił się, wiedziałam to... w końcu po raz pierwszy płaczę tak mocno na jego oczach
-Nnie ważne.
-Chodź, pójdziemy do mnie, dam Ci jakąś herbatę czy coś.
-A... będzie David?
-Nie, a co, coś Ci zrobił?
-Jak się dowie prawdy to tak.... -nie wiedząc co robię przytuliłam się do niego.
-Boję się...
-Nie masz czego. Jestem przy Tobie. -zrobiło mi się ciepło na sercu.
-Chodźmy.
-Raczej nie będzie mieć ochoty na imprezy...
-Coś się stało? -zapytał tak jakoś dziwnie.
-Wymknęła się z domu i wróciła cała zapłakana. Ona... ma duży siniak na lewym policzku. Boję się, że mógł ktoś jej coś zrobić.
-Rzeczywiście... jak chcesz to z nią pogadam.
-Nie, spokojnie, dam radę. -do pomieszczenia weszła Tini ubrana w za dużą szarą bluzą z napisem "California 34", czarne legginsy i włosy związała w luźnego koka.
-Hej. -przywitała się z Jorge'm wychrypując.
-Cześć. Jak się trzymasz? -na tych słowach do jej oczu napłynęły łzy.
-Dobrze... -spuściła głowę. Podeszła do blatu, usiadła na nim i zgarnęła kubek z gorącą herbatą.
-Tini... Co się stało? -zapytałem w obawie, że zaraz wybuchnie płaczem. Westchnęła głośno przygotowując się do odpowiedzi.
-Onnn... onnn.... nie powiem tego. -wybiegła zakrywając twarz dłońmi. Jednak Jorge był szybszy i złapał ją w talii, przyciągając do aiebie. Byli blisko i Martina wtuloła się w zielonookiego. Objął ją mocno.
-Czego się boisz? -zapytał głośno szepcząc. Pewnie powiedziała mu coś na ucho.
-Ale dlaczego? Co on Ci zrobił? -pytał dalej.
-Zabiję go! -wrzasnął. Martina oderwała się od niego gwałtownie, a on wybiegł z domu. Usiadła przerażona na podłodze.
-O co chodzi?
-On już wie... -mówiła do siebie.
-O czym? -zaczynało mnie to denerwować, że nic nie rozumiem, a ona cierpi.
-O tym, że... Daviddd.... mmnie... zzzgwał... ciłłł.... -gdy to usłyszałem zamarłem w bezruchu....
Przepraszam za błędy, za opuźnienie i długość opowiadania. ♥♥♥
Next === 3 komentarze ♥♥♥
-Siema. Caroline wyszła. -uprzedził.
-Przyszłam do Ciebie. Masz chwilkę? To bardzo ważne.
-Tak, jasne. Chodź do mnie, do pokoju. -jak powiedział tak zrobiłam. Weszłam do jego pokoju i czekałam, aż usiądzie obok.
-No to o co chodzi? Stęskniłaś się? -zaśmiał się.
-Damien zostaw mnie w spokoju. Nie gadaj ze mną, nie łaź za mną, nie wchodź mi w drogę. -powiedziałam z drgającym głosem.
-Ccco? To jakiś żart? Ty chyba nie... nie. To nie może być prawda.
-Może. A teraz wybacz mi, ale muszę wracać do domu. -chciałam wstać, jednak on chwycił mnie za nadgarstek odwracając w swoją stronę.
-Co się dzieje? Powiedz mi tylko jedno. Nie lubisz mnie, ktoś Ci powiedział o mnie coś głupiego albo żenującego?... albo ktoś Ci grozi. -przeszedł mnie dreszcz, gdy wyppwiedział te słowa. Bez odpowiedzi spuściłam głowę i wybiegłam z jego pokoju. Odnalazłam Jess i się z nią pożegnałam. Łzy zaczęły mi napływać do oczu, jednak ja dalej szłam. Nawet nie wiem gdzie, szłam przed siebie.
Po jakiejś godzinie usiadłam na pierwszej lepszej ławce i ponownie dziś wybuchnęłam płaczem. Ale... nagle poczułam, że ktoś się dosiada. Podniosłam głowę i od razu tego pożałowałam.
-Co tu robisz sama księżniczko?
-Zostaw mnie samą Diego.... -odwróciłam się do niego plecami.
-Ej, co jest? -po raz pierwszy nie słyszałam w jego głosie kpiny, chłodu lub nienawiści. Spojrzałam na jego twarz. Martwił się, wiedziałam to... w końcu po raz pierwszy płaczę tak mocno na jego oczach
-Nnie ważne.
-Chodź, pójdziemy do mnie, dam Ci jakąś herbatę czy coś.
-A... będzie David?
-Nie, a co, coś Ci zrobił?
-Jak się dowie prawdy to tak.... -nie wiedząc co robię przytuliłam się do niego.
-Boję się...
-Nie masz czego. Jestem przy Tobie. -zrobiło mi się ciepło na sercu.
-Chodźmy.
Ruggero
Siedzę sobie na kanapie w salonie i oglądam film, a do domu wbiega zapłakana Tini.
-Hej, hej, hej! Co się stało? -przeskoczyłem przez kanapę i w mgnieniu oka znajdowałem się obok mojej małej kuzynki.
-Nie dotykaj mnie! -powiedziała wystawiając ręce przede mną. Na jej policzku zauważyłem siniak, a warge miała rozciętą, więc się zaniepokoiłem.
-Co się stało? -powtórzyłem pytanie. Milczała, jednak po chwili wybuchła płaczem i wtuliła się we mnie. Postanowiłem nie naciskać i położyłem ją na kanapie. Nie chciała się ode mnie oderwać.
-Zrobię Ci herbatę, jesteś blada, zimna i myślę, że masz wilgotne ubrania. Czuję to. Pójdź się przebrać. -kiwnęła głową i odrywając się nie chętnie poszła do swojego pokoju.
Weszłem do kuchni i wykonałem potrzebne czynności. Usłyszałem pukanie do drzwi, i zanim zdąrzyłem powiedzieć "proszę", do środka wszedł Jorge.
-Siema młody. Jest kuzynka?
-Tak, a co?
-Idziemy na imprezę do Mercedes. -oznajmił, jakby to było oczywiste.-Hej, hej, hej! Co się stało? -przeskoczyłem przez kanapę i w mgnieniu oka znajdowałem się obok mojej małej kuzynki.
-Nie dotykaj mnie! -powiedziała wystawiając ręce przede mną. Na jej policzku zauważyłem siniak, a warge miała rozciętą, więc się zaniepokoiłem.
-Co się stało? -powtórzyłem pytanie. Milczała, jednak po chwili wybuchła płaczem i wtuliła się we mnie. Postanowiłem nie naciskać i położyłem ją na kanapie. Nie chciała się ode mnie oderwać.
-Zrobię Ci herbatę, jesteś blada, zimna i myślę, że masz wilgotne ubrania. Czuję to. Pójdź się przebrać. -kiwnęła głową i odrywając się nie chętnie poszła do swojego pokoju.
Weszłem do kuchni i wykonałem potrzebne czynności. Usłyszałem pukanie do drzwi, i zanim zdąrzyłem powiedzieć "proszę", do środka wszedł Jorge.
-Siema młody. Jest kuzynka?
-Tak, a co?
-Raczej nie będzie mieć ochoty na imprezy...
-Coś się stało? -zapytał tak jakoś dziwnie.
-Wymknęła się z domu i wróciła cała zapłakana. Ona... ma duży siniak na lewym policzku. Boję się, że mógł ktoś jej coś zrobić.
-Rzeczywiście... jak chcesz to z nią pogadam.
-Nie, spokojnie, dam radę. -do pomieszczenia weszła Tini ubrana w za dużą szarą bluzą z napisem "California 34", czarne legginsy i włosy związała w luźnego koka.
-Hej. -przywitała się z Jorge'm wychrypując.
-Cześć. Jak się trzymasz? -na tych słowach do jej oczu napłynęły łzy.
-Dobrze... -spuściła głowę. Podeszła do blatu, usiadła na nim i zgarnęła kubek z gorącą herbatą.
-Tini... Co się stało? -zapytałem w obawie, że zaraz wybuchnie płaczem. Westchnęła głośno przygotowując się do odpowiedzi.
-Onnn... onnn.... nie powiem tego. -wybiegła zakrywając twarz dłońmi. Jednak Jorge był szybszy i złapał ją w talii, przyciągając do aiebie. Byli blisko i Martina wtuloła się w zielonookiego. Objął ją mocno.
-Czego się boisz? -zapytał głośno szepcząc. Pewnie powiedziała mu coś na ucho.
-Ale dlaczego? Co on Ci zrobił? -pytał dalej.
-Zabiję go! -wrzasnął. Martina oderwała się od niego gwałtownie, a on wybiegł z domu. Usiadła przerażona na podłodze.
-O co chodzi?
-On już wie... -mówiła do siebie.
-O czym? -zaczynało mnie to denerwować, że nic nie rozumiem, a ona cierpi.
-O tym, że... Daviddd.... mmnie... zzzgwał... ciłłł.... -gdy to usłyszałem zamarłem w bezruchu....
Przepraszam za błędy, za opuźnienie i długość opowiadania. ♥♥♥
Next === 3 komentarze ♥♥♥
Świetny rozdział i czekam na następny...
OdpowiedzUsuń