Bardzo Wam Dziękuję za te wspaniałe komentarze ;* Kocham W;as i wiele to dla mnie znaczy *.* Jeżeli na czyimś bloga zaobserwowanym przeze mnie nie komentuje to znaczy, że nie mam czasu. Nauka, dodatkowe zajęcia itd... Zrozumcie /

czwartek, 24 lipca 2014

Rozdział 01 sezon 2

Martina


   Lekarz powiedział, że to może być niebezpieczne dla ciąży. Przestraszyłam się. Potem wyszedł, a jego miejsce zajął Jorge.                                                                                        nie zwracajcie na napis na gifie
   -I? Co się dzieje? -pytał zaniepokojony.
   -On... powiedział, że to może być niebezpieczne dla ciąży... -rozpłakałam się. Chcwycił moją dłoń i spojrzał mi w oczy.
   -Spokojnie. Wszystko będzie dobrze i zobaczysz, że nie długo będziemy chodzić na spacerki z naszym słodkim dzidziusiem w wózeczku. -uśmiechnął się.
   -Nie, znając życie i mojego pecha to wszystko będzie do bani! -krzyknęłam i odwróciłam się w drugą stronę.
   -Kochanie... -przerwałam mu.
   -Chcę pobyć sama. Proszę. -było słychać szuranie krzesła i trzask drzwi. Kolejne łzy spłynęły mi po policzku.

Ruggero


   Siedziałem w kuchni, aż do środka nie weszła Mechi.
   -Cześć kotek! -powiedziała, gdy tylko mnie zobaczyła i podbiegła do mnie się przytulić, jednak ja ją delikatnie odsunąłem. Stanąłem obok.
   -Słuchaj widziałem Twoją akcję z Xab'em. Ufam Ci, ale skoro Lodovica była zazdrosna, to musiała mieć powód. Na razie. -odszedłem do pokoju, zostawiając ją zdziwioną na środku kuchni.
   Usiadłem na łóżku, wcześniej zabierając gitarę ze stojaku (?) i zacząłem grać. Miałem na to ochotę. Od dawna nic nie grałem, nawet nie brząkałem byle by po brzdąkać. 

Candelaria


   Razem z Samuel'em poszliśmy się przejść nad jezioro. Wszyscy siedzą tylko w domku i nic nie robią. Chciałam jechać do Martiny, do szpitala, ale Jorge mówił, że lepiej nie. Chociaż wiem, że najchętniej to by tam siedział z nią cały dzień i noc, jakby trzeba było. Boi się. To normalne.
   -O czym myślisz? -spytał się mnie Sam.
   -O Martinie. Pojedźmy do niej... Proszę. -zrobiłam słodkie oczy.
   -Nie. Jorge mówił, że chce być sama. Jeśli zmieni zdanie, to zadzwoni. -zasmuciłam się. 
   -Ej, mała... Pojedziemy do niej. Obiecuję. Ale nie teraz. -uśmiechnęłam się na jego słowa i przytuliliśmy się. Nagle sobie o czymś przypomniałam.
   -Samu.... Nie będziesz zły, jeśli coś Ci powiem?.... -bałam się.
   -Zależy... Nie no Cande, przecież zrozumiem.
   -No i w tym problem, że chyba nie zdołasz... Bo chodzi o to, że.....


Jorge


   Siedziałem sobie spokojnie na kanapie, gdy usłyszałem dzwonek do drzwi. Poszedłem otworzyć i to, co zobaczyłem zaskoczyło mnie. To była... Vicky?!
   -Vicky! Jak ja Cię dawno nie widziałem! -krzyknąłem i odruchowo przytuliłem rok od nas młodszą siostrę Candelari. 
   -Co tutaj robisz? -spytałem szczerząc się.
  -Znaczy, że... Cande wam... nic nie powiedziała? Ugh... No więc tak. Będę z wami na tym waszym wypadzie nad morze. Miałam jechać od razu z rudą, ale wyszło, jak wyszło. No to... co robimy?
   -Oglądałem film w telewizji, ale możemy wybrać jakiś na DVD i obejrzeć sobie.
   -Ty to zawsze wiesz, jak mi zapewnić dobrze stracony czas. -zaśmiała się.
   -Pójdę zrobić cappuccino. Tyle ile zawsze słodzisz?
   -Tak! -udałem się do kuchni, zapominając o tym, że moja dziewczyna teraz cierpi leżąc w szpitalu...

Martina


   Właśnie wracam z badań. Bólu już nie odczuwam tak mocno, jak przedtem. Za dwie godziny mogę wrócić do domu, jednak jutro muszę się stawić na badania, i tak co tydzień. Tutaj chodzi o moje i Jorge dziecko.... 

2 komentarze: